rzecz magiczna.
Panienka eM budzi się
jak zawsze między 5:30, a 6:15...
ale nie wyciąga nas z łóżka.
Przymykamy więc
oko nieśmiało
zapadając
w kilkusekundowe drzemki.
Krótkie,
a jakże przyjemne...
Robię ciasto.
Panienka eM wrzuca na wierzch brzoskwinie z kompotu,
podjadając co którąś.
Pijemy kawkę.
Większość dnia słuchamy płyt,
odkąd jest Panienka eM
raczej nie włączamy przy niej laptopów.
Obecny czas tego nie zmienił.
Zaczęliśmy jednak oglądać Fakty.
Przeprosiliśmy telewizor,
który już był odłączony.
Przeprosiliśmy na chwilę.
Znów jest czarną plamą na ścianie.
Wiem co się dzieje,
wiem co mam robić,
co robić mamy my.
Rezygnuję z taplania się w stresie,
w smutku,
w niepokoju,
który i tak czasem zapuka w ramię.
Robię na drutach,
gotuję,
bawię się w chowanego,
oglądam z W. Przyjaciół.
Karmię się tym co spokojne.
Tak jest nam dobrze.
Tak prosto.
Tak zwyczajnie.
Tak powolnie.
******************
Spokojności
zdrowia
dla Was :*