Ostatnio, przez zupełny przypadek, trafiłam na tvn-owskie (a raczej tvn style'owskie ;) ) "W kinie i na kanapie". A tam, Dorota Wellman, rozpływająca się nad książką Imogen Edwards - Jones & Autora Anonimowego "Hotel Babylon". Tytuł wydał mi się znajomy. Nie mogło być inaczej, przecież gdzieś tam, kiedyś tam, a może nawet całkiem niedawno, był sobie serial o tejże nazwie. Serialu nie oglądałam, przeszłam obok niego zupełnie obojętnie i co się tu nagle okazuje? Że niby to był błąd? Że książka niby taka fajna, że to wszystko co tam jest to prawda? Ciekawostka przyrodnicza! :)
I nie dość, że dziecięca naiwność we mnie, to okazało się, że łatwo na mnie wpłynąć ;) ale czuję się usprawiedliwiona, bo jednak 'Wellmanowa' to niegłupia babka i ją najzwyczajniej w świecie lubię.
Zaraz po tym programie, byłam w empiku - nie, nie, nie poleciałam po książkę - i mi się owe peany nad 'Babylonem' przypomniały. Mimo, iż autora (a raczej autorów) nie pamiętałam, książka nie była wśród tych "na wierzchu", jakimś cudem znalazłam jeden jedyny egzemplarz. Zanabyłam i w ciągu długiego weekendu ją połknęłam :)
Autorzy, w formie narracji recepcjonisty, opisują jak 'od kuchni' wygląda doba w wielogwiazdkowym hotelu. Co tak naprawdę dzieje się w kuchni, skąd kucharze mają kawior i inne rarytasy. Ile tak naprawdę warta jest noc (bez śniadania), za którą płaci się 2 tys. funtów. Dowiemy się, co kryje się pod hasłem '120% rezerwacja', a także jakich klientów obsługa lubi najbardziej. I najzabawniejsze (a może i najsmutniejsze) - co hotelowi klienci robią w hotelu i z jakimi problemami dzwonią do recepcji (np.: - Mam kolbę kukurydzy i zastanawiam się jak ją przyrządzić; - Czy ktoś mógłby kupić mi prezerwatywy?). Reakcja recepcjonisty zawsze jest w 100% profesjonalna.
W związku z tym, iż jednym z autorów jest były pracownik luksusowych londyńskich hoteli, należy domniemywać, iż wszystko co czytamy jest prawdą, a to zdecydowany pozytyw tej książki. Całość może nie powaliła mnie na kolana (bo chyba to nie ten typ, który powala), ale czytało się miło, lekko i przyjemnie. Idealna książka na zresetowanie się choć na chwilę :)
A! Jest też plus natury formalnej, ale to raczej zasługa wydawnictwa (Pascal) - duże litery :)
A! Jest też plus natury formalnej, ale to raczej zasługa wydawnictwa (Pascal) - duże litery :)
Autorka napisała także m. in. o kulisach podniebnych podróży i powstawania boysbandów. Po tę drugą nie sięgnę, ale po pierwszą - może, kiedyś...
P.S. Powiedziałam o książce Lee, a ona, że tak oczywiście, jest taki serial i to bardzo fajny! A musicie wiedzieć, że Lee ma długie zęby na seriale. Chyba się skuszę w wolnej chwili :)
P.S.2 Jak zdążyliście zauważyć, bez wątku kulinarnego (i akcentów bolesławieckich) się nie obyło ;) znów zrobiłam białe ciasto bez pieczenia - tym razem w fajnej foremce i z podwójną warstwą biszkoptów - Magdo K., rewelacyjny jest ten deser! Mówię to ja - ANTYsłodyczowiec :D
P.S.2 Jak zdążyliście zauważyć, bez wątku kulinarnego (i akcentów bolesławieckich) się nie obyło ;) znów zrobiłam białe ciasto bez pieczenia - tym razem w fajnej foremce i z podwójną warstwą biszkoptów - Magdo K., rewelacyjny jest ten deser! Mówię to ja - ANTYsłodyczowiec :D
Witaj w nowym tygodniu Alutko.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie znam, ale zerkałam na serial. Bardzo mi się podobał. Potem, gdy polsat kręcił Hotel 52 na licencji tego serialu spoglądałam także.
Ciasto pysznie wygląda, ciekawa foremka;) A ja od dzisiaj lekko muszę, bo przez weekend różności próbowałam, pofolgowałam sobie;) Jak to zwykle bywa;)
Miłego dnia, pozdrawiam
poproszę o przepis na to cudeńko.
OdpowiedzUsuńik
Witaj JaKa w środku nowego tygodnia ;) jeśli serial Ci się podobał to zachęcam do zerknięcia w książkę - nie wymaga mega skupienia, a przy braku czasu to na pewno dobry argument ;) miłej IMPREZKI dziś! :)
OdpowiedzUsuńIK :) przepis na to cudeńko jest pod linkiem (w tym poście) " białe ciasto bez pieczenia" :) do zobaczenia ;)
Dzięki;) Pogoda trochę nawala, ale syn właśnie mi powiedział, że zamówił ładną pogodę na popołudnie, jak Pani w przedszkolu na wycieczkę;).
OdpowiedzUsuńMyślałam, że dzieci będą bawić się w ogrodzie, kupiłam kolorową kredę, co by zrobiły ładne rysunki na kostce;).
Miłego dnia, pozdrawiam
zaciekawiłaś mnie tą książką, serialu widziałam kilka odcinków :) co do deseru to jestem bardzo szczęśliwa, że tak Ci zasmakowało :) super
OdpowiedzUsuńBiałe ciasto wygląda nieziemsko smakowicie:)
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM:)
JaKa, jak pogoda? Synuś skutecznie zamówił?;) kreda się przydała?
OdpowiedzUsuńMagda, cieszę się, że udało mi się zaciekawić :)
Ismena, ciasto, jak wygląda, tak smakuje ;)
Padało troszkę, ale ostatecznie wyszli do ogrodu. I całe szczęście, bo tyle dzieciaków naraz może roznieść dom! Z kredy nie korzystali, huśtawka wystarczyła, bawili się fajnie:)
OdpowiedzUsuńNa koniec dopadli talerz z kanapkami:)))
Oj wyobrażam sobie - dzieci = żywioł ;)
OdpowiedzUsuńCzyli imprezka się udała :) najważniejsze, by Główny Zainteresowany był zadowolony :)
:) Radość dziecka jest bardzo ważna!:)
OdpowiedzUsuńŁadna recenzyjka 'profanie słodkości" :)))
OdpowiedzUsuńJak wiesz, nie wiem kim jest Welmanowa i jak się domyślasz - serialu w wersji oryginalnej ani spolszczonej nie uwidziłem.
Tym niemniej skoro wspominasz, że dobra na reset. ... i te duże litery... to może byc ciekawie.
Coś Ci się nie podoba w "profanie słodkości"? :P
OdpowiedzUsuńWellmanową se wygoogluj se - myślę, że MIMO WSZYSTKO ją skojarzysz :P
Pożyczę Ci tę resetową może ;)
P.S. Miłej pracy! :D