Bardzo zaniedbałam dział kulturalny - to wszystko przez tę ładną pogodę! Przyjdzie czas, że nadrobię to i owo :) a to, na ponowny dobry początek ;)
Rob. pożyczył mi najnowszy skandynawski kryminał, którego autorem jest Olle Lonnaeus. Autor porównywany jest do Stiega Larssona, wg opisu na okładce: "a nawet lepszy niż Larsson". Jako, że trylogia Larssona nawet mnie wciągnęła (zwłaszcza jej pierwsza część) z ochotą zaczęłam czytać. Oczywiście, bez porównań się nie obyło i stwierdzam w pełni świadomie, iż "pisanina" Olle zdecydowanie do mnie przemawia. Chyba nawet bardziej niż ta larssonowska. Chyba, bo trochę czasu minęło odkąd trylogię czytałam i niestety ostatnią jej część "męczyłam" - mimo, że mi się podobała to jakoś mijały dni, a ona leżała i cierpliwie czekała aż po nią sięgnę ponownie.
Czytając Olle nie trzeba się było wysilać, by zapamiętać wiele mnożących się wątków, nazwisk, opowieści historycznych. Główny wątek był jeden - wiadomo jaki - morderstwo. Morderstwo najzwyklejszych pod słońcem staruszków. I mimo, iż wygrali majątek na loterii nadal byli szarzy. Majątek dziedziczą synowie - rodzony, który wiedzie pijackie życie i adoptowany - obecnie dziennikarz, który 30 lat wcześniej uciekł z rodzinnej wsi. Któryś z nich zabił? Tematyka na pierwszy rzut oka brzmi banalnie - zwłaszcza dla tych co kryminały pochłaniają. Lecz z kolejnymi przerzucanymi kartkami, pojawiają się coraz to ciekawsze i nowsze, a zarazem starsze, opowieści dające odpowiedzi na ważne pytania - dlaczego Konrad uciekł? Dlaczego staruszkowie byli aż tak szarzy? Jak bardzo tolerancyjni są Szwedzi? O co chodzi z tą pokutą? I co z tym wszystkim wspólnego mają Polacy?
Wątki te, pośrednio lub bezpośrednio (o czym przekonujemy się na koniec) są z głównym nurtem związane.
Bohaterowie - jak opowieści - także pojawiają się nowi, ale jest ich niewielu i pamiętamy wszystkie imiona, a nawet nazwiska! A to w przypadku skandynawskich nazwisk nie jest takie proste :)
Wątek historyczny, owszem pojawia się w pewnym momencie, ale nie jest on ani zawiły ani nużący, jak to zdarzało się u Larssona.
Wątki te, pośrednio lub bezpośrednio (o czym przekonujemy się na koniec) są z głównym nurtem związane.
Bohaterowie - jak opowieści - także pojawiają się nowi, ale jest ich niewielu i pamiętamy wszystkie imiona, a nawet nazwiska! A to w przypadku skandynawskich nazwisk nie jest takie proste :)
Wątek historyczny, owszem pojawia się w pewnym momencie, ale nie jest on ani zawiły ani nużący, jak to zdarzało się u Larssona.
Ja do samego końca nie wiedziałam KTO ZABIŁ, aczkolwiek wiadomość o mordercy przyjęłam ze spokojem :) co jest raczej minusem.
Książkę czytałam z przyjemnością, mimo, iż nie pochłonęłam jej momentalnie. Na pewno poszukam innych tytułów Ollego. Mam tylko małą obawę - czy się nie zawiodę, jak to było w przypadku innego skandynawskiego autora kryminałów, którym jest Mankell.
Tego typu książki wciągają. Ja obecnie czytam dzieciom, więc wiadomo, zupełnie inna tematyka, a dla siebie... przeglądam książki ogrodnicze, kulinarne oraz 'Tajemnice wielkich miast'. Choć w kolejce stoją inne książki;)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Alutka
Oj bardzo wciągają - kryminały uwielbiam :) póki jeszcze mogę to je czytam, choć i tak różnie bywa z czasem :/
OdpowiedzUsuńKulinarne też lubię bardzo :)
Miłego JaKa :)
Takie mole książkowe dzisiaj z nas;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja. Oczywiście mnie najbardziej zastanawiało Twoje porównanie "Pokuty" do książek Larssona. Napisali, że lepszy na okładce, ale czego to się na okładkach nie wypisuje. Trochę się cieszę, że Lonnaeus lepszejszy niż Larsson, bo gdyby było inaczej miał bym duże ciśnienie na to, żeby szybko przeczytac "trylogię". A tak, spokój, luzik, zero ciśnienia...
OdpowiedzUsuń...czyli prawie jak w robocie (dżołk).
Ja myślę, że Larsson bardziej by Ci się spodobał niż mi, bo wiesz - historia, polityka, KGB...
OdpowiedzUsuń... czyli jak w rabotje :P
Też uwielbiam książki:)
OdpowiedzUsuńOstatnio tylko te dziecinne czytam dzień w dzień, na inne czasu brak:)
Miłego weekendu:)
Ale dzięki temu i dzieci będą lubiły książki :) a to nie jest już aż tak powszechne...
OdpowiedzUsuńMiłego Ismena :)