Strony

czwartek, 24 sierpnia 2017

Jarski obiad na lato - pieczone pomidory z kalafiorem i soczewicą / O podróży...


Tęsknię za podróżą.
Zachłannie oglądam zdjęcia wyjazdowe na IG.
Nie zazdroszczę,
tylko chcę być tam, tam i tam.
Pan Wu. z racji swojej pracy nie może wziąć długiego urlopu latem
i śmieje się do mnie
"przecież była Teneryfa w styczniu,
w tym roku urlop zaliczony".
Później tez było kilka krótszych wyjazdów,
ale ja tęsknię za podróżą...
Śmiało mogę stwierdzić,
że im więcej jeździmy, zwiedzamy,
tym bardziej tego chcę.
Tym chcę nie rzadziej,
lecz właśnie częściej!

Mimo, że cudnie czuję się w naszym domu...
To tęsknię za przygodą,
nie czymś ekstremalnym,
ale jest we mnie ogromna chęć poznawania
i kolejnego mierzenia się z jakimiś swoimi blokadami.
W podróży ogarnia mnie błogość,
ogromna radość
i takie uczucie wzruszenia nad pięknem, które wokół.
Zawsze znajdzie się coś co zachwyci mnie do łez.
Raz będzie to widok maków na łące,
raz widok gór na horyzoncie,
a kiedy indziej bezkres morza czy oceanu.


Jak więc nie jeździć?
Nie poznawać?
Może wyszarpiemy kilka dni wolnego we wrześniu,
pojedziemy gdzieś w Polskę.
I będzie pięknie,
i na pewno jak zwykle wrócę z radością do domu,
by za chwilę znów zacząć tęsknić i marzyć. :)
I czekać na spełnienie tych marzeń. :)))

A dzisiejszym daniem przenoszę się na Kretę,
gdzie jedliśmy na śniadanie plastry pieczonych pomidorów.
Doprawiłam je smakami Azji, którą na razie poznaję w ten sposób,
na odległość.

Ciekawa jestem czy w letniej odsłonie dań dla jaroszy,
moje koleżanki też przeniosły się w inne rejony świata?
Magda, Marzena, Małgosia, Kamila - idę do Was. :)


Skład: 11 większych pomidorów, 150g czarnej soczewicy, 1 kalafior (do farszu zużyłam około połowę dużego), 1 duża cebula, 3 ząbki czosnku, mała garść natki pietruszki, olej rzepakowy tłoczony na zimno* (naprawdę to inny smak, bardziej orzechowy, złocisty), 2 łyżeczki garam masali, pieprz i sól;

Dodatkowo: główka sałaty lodowej, miąższ z pomidorów, sok z 1/2 cytryny, 4 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno*, 2 łyżeczki mieszanki przypraw - zioła tajskie;
  • soczewicę płuczemy na sicie i gotujemy trochę krócej niż wskazują na opakowaniu (gotowałam 20 min.),
  • kalafiora myjemy, dzielimy na małe różyczki i gotujemy w osolonej wodzie ok. 6 minut (tak by był al dente) - ja ugotowałam całego kalafiora i później dobrałam odpowiednią ilość do farszu,
  • cebulę kroimy w kostkę i podsmażamy na oleju z łyżeczką garam masali,
  • od pomidorów odkrajamy główki (nie wyrzucamy), wydrążamy środek, który przyda nam się do sałatki,
  • pomidory pieprzymy i solimy,
  • w misce łączymy soczewicę, drobno posiekanego kalafiora, cebulę, starte ząbki czosnku, natkę pietruszki,
  • dodajemy 3 łyżki oleju, łyżeczkę garam masali, doprawiamy solą, pieprzem do smaku,
  • pomidory faszerujemy i układamy w naczyniu żaroodpornym (natłuścić je olejem), obok układamy główki,
  • pieczemy 40 min. bez przykrycia w 190 stopniach;
Sałatka:
  • sałatę myjemy, suszymy i rwiemy na małe kawałki,
  • dodajemy miąższ z pomidorów (sok niekoniecznie, ten warto odlać do słoika i wykorzystać np. do zupy) i resztę składników,
  • w ziołach tajskich, które mam w składzie jest: czosnek, kolendra, liście kolendry, chilli, trawa cytrynowa, imbir, kozieradka, kurkuma, kumin.
* oczywiście można użyć zwykłego oleju rzepakowego (i do pomidorów i do sałatki).


Jeśli szukacie pomysłów na bezmięsny obiad, zapraszam Was do moich koleżanek. :)

wtorek, 8 sierpnia 2017

Chleb orkiszowo kasztanowy na zakwasie i co robimy gdy nas nie ma



Wracamy z pracy, jemy obiad
i znikamy z domu.
Wracamy wieczorem.
W weekend wstajemy rano,
zjadamy śniadanie,
pakujemy jedzenie.
Nie potrzeba nam wiele.
Pieczywo, ziemniaki, pomidory,
ogórki, masło czosnkowe, twaróg, owoce.
Ewentualnie ciasto,
jeśli uda mi się je zrobić.
Wsiadamy do auta i za 5 minut
jesteśmy na działce*.
Wracamy wieczorem.
Zmęczeni, brudni,
zadowoleni.
Pełni satysfakcji.
To i tamto zrobiliśmy,
co innego w planach...
W czasie takich weekendów czuję się
jakbym była na wczasach.





Nasz weekendowy rytm 
delikatnie nadszarpnął chleb orkiszowy.
Czekaliśmy aż się upiecze,
a w południe ruszyliśmy w wiadome miejsce.
Po powrocie krojenie, wąchanie, dotykanie.
Wydał się smaczny,
ale najpierw zdjęcia,
bo zaraz słońce zajdzie.

I jemy.
Jeju! Co to jest za smak!
Wciągnęliśmy z masłem i słodkim pomidorem.
- Jest taki dobry, że jeszcze sobie ukroję, Tobie też?
- Też! Tylko masła grubo - odpowiedziałam...

Tak, dawno nie jadłam tak wspaniałego chleba.
Upiekłam go w ramach Sierpniowej Piekarni organizowanej przez Amber.



Chleb orkiszowo kasztanowy na zakwasie

Skład: 400 g aktywnego zakwasu pszennego (jeśli nie masz pszennego przeczytaj ppkt pierwszy), 450 g wody, 670 g mąki orkiszowej typ 850 lub niższy (ja użyłam typ 750), 70 g mąki kasztanowej (można zastąpić żołędziową), 15 g soli;
  • Jeśli nie mamy zakwasu pszennego a mamy np żytni: Wystarczy łyżkę żytniego wymieszać z 200 g mąki pszennej lub innej np. orkiszowej i 200 ml wody. Czynność tę należy wykonać około 8-10 godzin przed mieszaniem ciasta. Wtedy zakwas będzie odpowiednio aktywny.
  • Wszystkie składniki połączyć i wyrabiać najlepiej w robocie na niskich obrotach przez 5 minut. Następnie 2 minuty na szybszych. Jeśli wyrabiamy ręcznie to około 10 minut delikatnie podsypując sobie mąka blat.
  • Przełożyć do miski do wyrastania i przykryć folią spożywczą.
  • Po około 1,5 godzinie złożyć ciasto tzn. wilgotną ręką wyciągnąć każdy z boków ku górze na tyle żeby nie rozerwać ciasta i złożyć do środka.
  • Czynność tę powtórzyć jeszcze raz po około 40 minutach.
  • Odstawić do wyrośnięcia na około 2 godziny.
  • Następnie podzielić na dwie części i przełożyć do dwóch nasmarowanych podłużnych foremek (około 22 cm). Włożyć do reklamówki i wstawić na noc (około 10-12 godzin) do lodówki.
  • Rano wyjąć chleb z lodówki. Rozgrzać piekarnik do 240 stopni C. Naciąć bochenki i wstawić do rozgrzanego piekarnika (nacięcia nie wyszły mi;)).
  • Na spód piekarnika wlać 100 ml zimnej wody i szybko zamknąć piekarnik. Piec około 45 minut. Po upieczeniu wyjąć z foremek i odstawić na kratkę do pieczenia żeby odparował.
  • Ja po okołu 30 minutach zaczęłam zmniejszać temperaturę (doszłam do 190 stopni), bo chleb zrobił się bardzo ciemny.


Chleb ma zwarty, bardzo plastyczny miąższ i chrupiącą skórkę. Pięknie pachnie. Polecam!