Tęsknię za podróżą.
Zachłannie oglądam zdjęcia wyjazdowe na IG.
Nie zazdroszczę,
tylko chcę być tam, tam i tam.
Pan Wu. z racji swojej pracy nie może wziąć długiego urlopu latem
i śmieje się do mnie
"przecież była Teneryfa w styczniu,
w tym roku urlop zaliczony".
Później tez było kilka krótszych wyjazdów,
ale ja tęsknię za podróżą...
Śmiało mogę stwierdzić,
że im więcej jeździmy, zwiedzamy,
tym bardziej tego chcę.
Tym chcę nie rzadziej,
lecz właśnie częściej!
Mimo, że cudnie czuję się w naszym domu...
To tęsknię za przygodą,
nie czymś ekstremalnym,
ale jest we mnie ogromna chęć poznawania
i kolejnego mierzenia się z jakimiś swoimi blokadami.
W podróży ogarnia mnie błogość,
ogromna radość
i takie uczucie wzruszenia nad pięknem, które wokół.
Zawsze znajdzie się coś co zachwyci mnie do łez.
Raz będzie to widok maków na łące,
raz widok gór na horyzoncie,
a kiedy indziej bezkres morza czy oceanu.
Jak więc nie jeździć?
Nie poznawać?
Może wyszarpiemy kilka dni wolnego we wrześniu,
pojedziemy gdzieś w Polskę.
I będzie pięknie,
i na pewno jak zwykle wrócę z radością do domu,
by za chwilę znów zacząć tęsknić i marzyć. :)
I czekać na spełnienie tych marzeń. :)))
A dzisiejszym daniem przenoszę się na Kretę,
gdzie jedliśmy na śniadanie plastry pieczonych pomidorów.
Doprawiłam je smakami Azji, którą na razie poznaję w ten sposób,
na odległość.
Ciekawa jestem czy w letniej odsłonie dań dla jaroszy,
moje koleżanki też przeniosły się w inne rejony świata?
Magda, Marzena, Małgosia, Kamila - idę do Was. :)
Skład: 11 większych pomidorów, 150g czarnej soczewicy, 1 kalafior (do farszu zużyłam około połowę dużego), 1 duża cebula, 3 ząbki czosnku, mała garść natki pietruszki, olej rzepakowy tłoczony na zimno* (naprawdę to inny smak, bardziej orzechowy, złocisty), 2 łyżeczki garam masali, pieprz i sól;
Dodatkowo: główka sałaty lodowej, miąższ z pomidorów, sok z 1/2 cytryny, 4 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno*, 2 łyżeczki mieszanki przypraw - zioła tajskie;
- soczewicę płuczemy na sicie i gotujemy trochę krócej niż wskazują na opakowaniu (gotowałam 20 min.),
- kalafiora myjemy, dzielimy na małe różyczki i gotujemy w osolonej wodzie ok. 6 minut (tak by był al dente) - ja ugotowałam całego kalafiora i później dobrałam odpowiednią ilość do farszu,
- cebulę kroimy w kostkę i podsmażamy na oleju z łyżeczką garam masali,
- od pomidorów odkrajamy główki (nie wyrzucamy), wydrążamy środek, który przyda nam się do sałatki,
- pomidory pieprzymy i solimy,
- w misce łączymy soczewicę, drobno posiekanego kalafiora, cebulę, starte ząbki czosnku, natkę pietruszki,
- dodajemy 3 łyżki oleju, łyżeczkę garam masali, doprawiamy solą, pieprzem do smaku,
- pomidory faszerujemy i układamy w naczyniu żaroodpornym (natłuścić je olejem), obok układamy główki,
- pieczemy 40 min. bez przykrycia w 190 stopniach;
Sałatka:
- sałatę myjemy, suszymy i rwiemy na małe kawałki,
- dodajemy miąższ z pomidorów (sok niekoniecznie, ten warto odlać do słoika i wykorzystać np. do zupy) i resztę składników,
- w ziołach tajskich, które mam w składzie jest: czosnek, kolendra, liście kolendry, chilli, trawa cytrynowa, imbir, kozieradka, kurkuma, kumin.
* oczywiście można użyć zwykłego oleju rzepakowego (i do pomidorów i do sałatki).
Jeśli szukacie pomysłów na bezmięsny obiad, zapraszam Was do moich koleżanek. :)
Ja poszłam w typowo polską kuchnię, ale
OdpowiedzUsuńz wielką ochotą spróbowałabym Twojej wakacyjnej wersji letniego obiadku :)
Pycha!
Wrzesień jest idealny na podróże po Polsce :)
Buziaki!
To prawda, wrzesień jest idealny, w sumie tak jak każdy inny miesiąc, hahaha ;)))
UsuńBuziaki!
Tak napchanych pomidorów to ja jeszcze nie jadłam!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że te nasze spotkania są tylko wirtualne,
bo chętnie zatopiłabym widelec w tym przysmaku. :)
U mnie też nieco Grecji na talerzu w postaci skordalii,
ale reszta to raczej Polskie smaki. ;)
Można by zaprowadzić nową tradycję - regularnych spotkań choć raz w roku :)
UsuńA ja nigdy nie próbowałam czarnej soczewicy, a słyszałam od koleżanki, że to najlepszy kolor te ziarna! :)
OdpowiedzUsuńA co do podróży, to też mnie gdzieś właśnie ciągnie... tak jakby w stronę morza... najlepiej jakiegoś ciepłego:) ale Miron nie ma paszportu, ani dowodu jeszcze, gapcia mała ;)
Ja lubię wszystkie rodzaje, choć czarna jest taka trochę fasolowa, nie ciapcia się, no i trzeba jej moczyć. :)) A, i ładnie wygląda np. jako dodatek do zupy krem. ;)
UsuńMnie też w stronę ciepłego morza... No gapa jesteś! :P
Alutko kulinarne cudo .. biorę do adopcji i wracam na łono "nieladalutki" ... jesteś w tym co piszesz superowa - pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKasiu, dziękuję! Bardzo mi miło :* Uściski!
UsuńPodróże uzależniają stety lub niestety;-)
OdpowiedzUsuńA pomidorki bardzo kuszące. Podobne smaki u nas tym razem Alu:-)
Fajne są te nasze spotkania:-)
Chyba bardziej stety ;))
UsuńO tak, podobne, podróżniczo troszkę odległe ;)
Buziaki!
Kocham pomidorki w każdej wersji :)! pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńJa również! W każdej wersji i w każdej ilości ;)
UsuńPozdrawiam!
Jak zwykle wielce smacznie!
OdpowiedzUsuńMówię o całości :)
A jarskie obiady, to coś dla mnie.
Będą takie pomidory w przyszłym tygodniu :)
Dziękuję! :*
UsuńU nas głównie jarskie, choć wczoraj była wątróbka z cebulką. Gdybym miała całkiem zrezygnować z mięsą to chyba najbardziej tęskniłabym za wątróbką i rosołem. :)
Prezentują się niezwykle elegancko! Zapraszam do dodania przepisu do mojej akcji Warzywa psiankowate 2017 :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńGdzie jest informacja o akcji?
UsuńYour blog was absolutely fantastic!
OdpowiedzUsuńGreat deal of great information & this can be useful some or maybe the other way.
Keep updating your blog,anticipating to get more detailed contents.
ดูหนัง