Liście na balkonie pomału robią się czerwone,
coraz więcej kolorów na chodnikach.
Zrywam ostatnie maliny,
po pomidorowych krzakach nie ma już śladu,
do domu zabieram różowe od słońca hortensje.
Wieczory coraz dłuższe,
świec w domu coraz więcej.
Mimo wyraźnego ochłodzenia,
słońce cudnie ogrzewa moje wciąż gołe stopy.
W niedzielę zakładam krótką sukienkę
i z gołymi nogami piję kawę z Panem Wu na naszym deptaku.
Szaliki jeszcze pochowane,
choć kurtki wyprane czekają na wieszakach.
Jeszcze niepotrzebne,
jeszcze jestem rozgrzana.
Latem,
dobrym jedzeniem,
suszeniem pomidorów
i pieczeniem domowego chleba.
Piękny schyłek lata.
I takaż będzie jesień.
Wszystko zależy od nas,
wszystko jest w naszych głowach.
Czyż nie? :)
Może przywitacie jesień tym pysznym chlebem o aromacie kawy? :)
Chleb upiekłam w ramach Piekarni Amber.
Przepis wrześniowy wybrał Gucio z książki "Chleb" J. Hamelmana.
Skład:
Zakwas: 318g mąki żytniej chlebowej typ 720, 255g wody, 17g dojrzałego zakwasu;
- Całość wymieszać i pozostawić w temp. pokojowej (ok 20-21 st.) na 14-16 godzin.
Namoczony czerstwy chleb: 74g czerstwego chleba*, 23g czarnej kawy mielonej, 23g oleju roślinnego, 363g gorącej wody;
- Mieszamy wszystkie składniki tak aby kawa się zaparzyła i pozostawiamy pod przykryciem na 14-16 godzin. Po tym czasie całość dobrze wymieszać aby nie było grudek.
*Czerstwy chleb: Wg J.Hamelmana, jedną z wersji uzyskania czerstwego chleba jest pokrojenie chleba na kromki i dopiekanie, na blasze, do uzyskania ciemnobrązowego koloru (uwaga aby nie spalić).
Ja zrumieniłam dwie kromki chleba na suchej patelni.
Ciasto: 227g mąki żytniej chlebowej typ 720, 363g mąki pszennej chlebowej (użyłam typ 850), 17g soli, 5g drożdży instant, 573g zakwasu, 483g namoczonego czerstwego chleba;
- Mieszamy wszystkie składniki przez 3 minuty na pierwszej prędkości miksera i przez 4 minuty na drugiej prędkości. Konsystencja dosyć ścisła, trudno mieszać łyżką. Ciasto jest bardzo klejące.
- Pozostawiamy pod przykryciem na 30-45 minut – fermentacja wstępna.
- Dzielimy ciasto na bochenki lub przekładamy do keksówek. U mnie wyszły 2 keksówki.
- Chlebki smarujemy mokrymi rękoma i posypujemy czarnuszką.
- Foremki przykrywamy folią.
- Czas wyrastania ok. 60-80 minut (chleb ładnie rośnie w tym czasie, a w piekarniku jeszcze wystrzeli).
- Pieczemy w temp. 240st. przez 15 minut a następnie 30-35 minut w temp. 225st.
Chleb wart jest upieczenia. Bardzo dobry, aromatyczny, chrupiący. :) Polecam!
Chleb Hamelmana na blogach:
O tak jeszcze można się trochę pogrzać w promieniach słonka!
OdpowiedzUsuńWspaniały bochenek!
Miłego września!
Fajny czas teraz :)
UsuńBochenki pyszne, jeszcze są w domu :))
I Tobie, Kamilko :*
Ja nogi chowam już w jesienne buty, ale cała reszta podobnie. ;)
OdpowiedzUsuńMiło było ogrzać się podczas wspólnego pieczenia. :)
Ładnie upleciony warkocz. :)
Ściskam!
Jakbym wychodziła z domu o 7 to też pewnie bym chowała ;))
UsuńU nas często podobnie :)
Dzięki, Magda, też jestem z niego zadowolona :D
Buźka!
Bedac w Polsce zawsze szukam tzw. razowca na miodzie, ktory byl tak powszechny jeszcze w starym ustroju - nie ma! Nie produkuje sie. Wybor chlebow jest duzy, ale tamtego nie piecze zaden piekarz.
OdpowiedzUsuńTutaj mozna zapomniec o dobrym chlebie, takim, jaki znam z Polski. O razowcu mozna pomarzyc.
Aniu, jak będziesz znów w Polsce to postaram się zrobić Ci taki chleb i wysłać :)
UsuńMi wiadomo, najbardziej smakuje chleb domowy, choć są dobre chleby w dobrych piekarniach.
W Polsce są chyba najlepsze chleby. W Niemczech głównie tostowe?
Wczoraj pięknie grzało słońce, mam nadzieję na złotą polską jesień! Spadają już pierwsze kasztany :))
OdpowiedzUsuńU nas też pięknie grzało. Dziś również :) i przed nogami spadł mi dziś kasztan. Pięknie :)
UsuńUroczy Twój chleb!
OdpowiedzUsuńOtulony kocykiem, w jesiennych tonacjach...
Dziękuję Alu za wrześniowe chwile w Piekarni.
I ja dziękuję, Aniu :)
UsuńPiękny. Fajny masz teraz czas i widzę, że chłoniesz go na maksa. Alu tak trzymać!
OdpowiedzUsuńDziękuję Marzenko :*
UsuńChyba każdy czas staram się chłonąć ;) wiadomo, że różnie to bywa, ale jednak każdy czas ma w sobie to coś :)
Te gorące dni są cudne. Tylko rano i wieczorem kontrastowo zimno. Też korzystam póki mogę chodzic boso...
OdpowiedzUsuńJa teraz nie muszę rano wstawać to nie czuję aż tak tego kontrastu, ale to fakt, te kontrasty utrudniają ubieranie się ;)
UsuńOgrzał mnie ten piękny wpis ♥
OdpowiedzUsuńSoniczku :* ♥
UsuńBo wszystko jest w naszych głowach, bo szklanka może być do połowy pełna lub pusta :-)
OdpowiedzUsuńLubię jesień, za kolory, za wczesne wieczory z książką, w końcu za zasłużony odpoczynek po intensywnym lecie.
Nie lubię przedwiośnia, tu na Warmii jest szary, mokry i bardzo zimny :-)
Oczywiście! :) kiedyś pisałam o tej szklance ;)
UsuńOj ja też za to samo lubię jesień. Chyba bardzo się we mnie odzywa porządek natury.
Ja lubię każdą porę roku, ale rozumiem, że zalegające błocko, które wiele utrudnia może zniechęcić... Póki co, cieszmy się pięknym czasem!
Jak tu pięknie i pachnąco. Chlebek sobie wypróbuję i świecę zapaloną zaserwuję.
OdpowiedzUsuńMilutkiego :)
Aż mi się trochę cieplej zrobiło, gdy czytałam Twój opis, bo ja zmarzluch jestem, dziękuję:-). I dziękuję za wspólny czas w Piekarni.
OdpowiedzUsuńAlutka, dzien dobry:))
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuń