Strony

wtorek, 31 grudnia 2013

Na kaca #2

Chciałam dziś troszkę melancholijnie.
O mojej paczce.
Przyjaciół rzecz jasna. 
Wczorajsze paczkowe rozmowy tylko utwierdziły mnie w tym, że post być musi.
Jednak nie dziś. :)
Inną razą. :)


Dziś więc po prostu przepis.
Na jutro.
I oczywiście na każdy inny dzień nowego roku.
Jak to mówią 'na kaca najlepsza praca'.
Wstańcie więc jutro rano (późno rano oczywiście!)
i popracujcie nie dłużej niż kwadrans nad śniadaniem.
Stawiającym na nogi.
Sprawdzone!



Skład na jedną osobę: 2 duże (lub 4 małe) kromki chleba, plasterki sera brie, szynka szwarcwaldzka, 2 łyżeczki musztardy Dijon, czubata łyżeczka miodu, 1 jajko, szczypta rozkruszonego ziela ang., masło;
  • musztardę mieszamy z miodem i smarujemy wszystkie kromki chleba od wewnątrz,
  • na kromkach układamy ser i szynkę, przykrywamy chlebem,
  • jajo mieszamy z zielem,
  • jajem smarujemy kromki z zewnątrz,
  • na patelni rozpuszczamy masło,
  • kanapki smażymy 1-2 minuty z każdej strony (do zrumienienia),
  • jemy gorące;
Do tego woda z cytryną. Dużą ilością cytryny. Albo mocna herbata z cytryną.
Na kaca #1 (klik)
Pomysł śniadania na podstawie przepisu Marty Gessler.


************

A tymczasem...

Bardzo dziękuję za każdą Waszą wizytę na moim blogu.
W tym roku wizyt było sporo, co niezwykle mnie cieszy
i motywuje do kolejnych postów. :)

W kolejnym roku życzę Wam zdrowia, radości i uśmiechu.
Niech najskrytsze Wasze marzenie się spełni,
a każdego dnia towarzyszy Wam spokój ducha.
Sobie też tego życzę i jeszcze jednego...
byście nadal do mnie wpadali. :)

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Życzenia przyjmijcie!


Przedświąteczny czas ciekawie się zaczął.
Dziwne choróbsko zwaliło mnie z nóg.
Jak ja nie jem to wiedz, że coś się dzieje! :)
Hela dwa razy odwiedziła Za Rzekową piwnicę.
Tak, tak, pomieszczenia z węglem też zaliczyła.
Kocur dał się pocałować przez Helkę,
a Maja o jedno i drugie kocisko zazdrosna.
Zwierzaki biegają po całym domu
atakując krzestnego syna,
który tylko krzyczy "Mija nie, Mija nie!"
To nie są warunki do chorowania!

Zatem bułka z masłem zjedzona.
Łosoś zrobiony.
Zdjęcie łysej jeszcze choinki pstryknięte.
Podkówki, sałatka, sernik...
w planach na dziś. :)
A międzyczasie namawianie Heli, by się umyła.
Patrzy na mnie jak na durnia.
Czcze gadanie.
Lepiej złożę WAM życzenia!

 
Życzę Wam Świąt zdrowych, radosnych i spokojnych,
  by obfitowały w pyszne potrawy,
nieokraszone nawet szczyptą wyrzutów sumienia spowodowanych obżarstwem!
  By obfitowały w wiele godzin spędzonych na spacerach z ulubieńcami.
By nigdzie nie zabrakło ciepło.

Życzenia dla tych, którzy święta obchodzą
i dla tych, dla których to kilka wolnych dni -
wykorzystajcie je na odpoczynek przed nowym DOBRYM rokiem! :)

 
Dziękuję, że mnie odwiedzacie i pamiętacie. :*

piątek, 20 grudnia 2013

Ciastka dwa

Wiedziałam co chcę napisać.
Tylko tak sobie pomyślałam "zaraz, zaraz, czy nie pisałam już tego rok temu?".
Okazuje się, że nie!
Dziwne, bo co rok, a w zasadzie dwa razy w roku o tym myślę.
I dwa razy w roku, około miesiąc przed świętami nurtuje mnie pewne pytanie.
Czy blogerzy kulinarni na długo przed świętami robią te wszystkie świąteczne dania, by je w odpowiednim momencie wrzucić na bloga?
Czy może są tak zapobiegliwi, że rok wcześniej pomyślą o tym, by mieć co opublikować za rok właśnie?
Nie są to pytania z natury złośliwych! Co to to nie. :))


Ja po prostu zapobiegliwa nie jestem. 
Wybiegać myślami aż rok w przód?!
Ja nawet pół roku do przodu nie wybiegam. ;)
Carpe diem? Chyba trochę tak. ;)

Miesiąc przed świętami nie zrobię karpia, ryby po grecku, grzybowej z prawdziwków...
Przecież to są smaki, na które czekam do Wigilii.
Nie wyobrażam sobie posmakować wcześniej.



I właśnie dlatego przed świętami nie uświadczycie u mnie przepisów świątecznych.
W zasadzie po świętach chyba też nie...
Pamiętam, że po Wielkanocy (chyba tej ostatniej...) obiecałam szybko pokazać przepis na nasz domowy pasztet.
Do dziś tego nie zrobiłam. :/
Taka właśnie jestem zorganizowana!

Dobrze, że umówiłam się z Gosią na wspólne pieczenie ciasteczek.
Dobrze, że w empiku były foremki.
Dobrze, że mi się spodobały.
Dobrze, że miały fajną cenę.
I dobrze, że je kupiłam!

Tym sposobem mam dla Was AŻ DWA przepisy na ciasteczka.
Niezwykle łatwe i przepyszne.


Ciasteczka z migdałami

Skład: 175 g miękkiego masła, 200 g cukru, 2 jajka, 350 g mąki (u mnie 200 g żytniej i 150 g pszennej), 50 g zmielonych migdałów (fajnie jak są zmielone na grubo), 1 łyżeczka proszku do pieczenia, 1 łyżeczka soli;
  •  masło ucieramy mikserem, stopniowo dodajemy cukier i jajka,
  • miksujemy, aż składniki się połączą,
  • osobno mieszamy mąkę, proszek do pieczenia, mielone migdały i sól,
  • suche składniki stopniowo do masy maślano-jajecznej,
  • mieszamy delikatnie, lecz dokładnie,
  • jeśli ciasto będzie zbyt klejące, dodajemy troszkę więcej mąki,
  • z ciasta formujemy kulę i wkładamy do lodówki na godzinę,
  • rozwałkowujemy, wycinamy ciasteczka,
  • pieczemy 8-12 minut na papierze w temp. 180 stopni;



Amoniaczki

Skład: 0,5 kg mąki, kostka masła, 4 jaja, pół szklanki cukru, cukier waniliowy (mam własnej roboty, dałam ok. 2 łyżki), 0,25 szklanki mleka, 1 łyżka amoniaku spożywczego, cukier do posypania;
  • żółtka oddzielamy od białek
  • masło ucieramy z cukrem i żółtkami,
  • w ciepłym mleku rozpuszczamy amoniak,
  • mleko i resztę składników dodajemy do masła, miksujemy,
  • ciasto rozwałkowujemy, wycinamy kształty,
  • ciastka układamy na blaszce z papierem,
  • smarujemy białkiem (lub tak jak ja, pianą z białek - pomyliło mi się :P) i posypujemy cukrem,
  • pieczemy w temp. 180 stopni kilka minut - tyle, by ciasteczka się zrumieniły;


I jednych i drugich ciastek wyszło po około 3 blachy.

Przepis na amoniaczki od Marzeny.
Przepis na ciastka z migdałami na podstawie książki Nigelli Lawson "Nigella gryzie".

A tutaj znajdziecie ciasteczka z ubiegłego roku.
A tutaj przepis na podkówki orzechowe. Robimy je w domu od lat i jest to nasz świąteczny faworyt. Szczerze polecam! Tylko uwaga, podkówki bardzo wciągają! :))
O! Nawet mam przepis na pierniczki. :P

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Wdzięczność

eNNka pisała jakiś czas temu o wdzięczności.
Czy umiemy.
Czy doceniamy.
Każdy szczegół.
Drobnostkę każą pozytywną.
Czy też obojętnie przechodzimy.
Zauważając za to wszystko co nie tak.
Wszystko co nie po naszej myśli.
(Tak na marginesie - kto powiedział, że to co po naszej myśli jest dla nas dobre?)
Dzieląc włos na czworo.
Z igły robić widły.
Czy rzeczywiście pomoże w czymkolwiek przesyt negatywnych emocji?


******
Od dziecka regularnie pojawiam się w pewnej klinice.
Zawsze, skoro świt, wsiadałam w pociąg i późnym rankiem byłam na miejscu.
W tym roku pociąg ten zajeżdżał na miejsce w południe. Za późno!
Uratowała mnie Magda z Cz.
Odebrali wieczorem z dworca.
Ugościli tak, że dech zapiera.
Pyszna pikantna zupa.
Sałatki. Z jajem. :)
Lokalne piwo.
Pasta kanapkowa na śniadanie. Jajeczna. :)
Kanapki i nie tylko, na drogę.
Odstawili mnie pod bramę kliniki, w której tłum ujrzałam niesamowity.
Na pociąg powrotny zdążyłam ledwo.
Dzięki uprzejmości jednej z pacjentek:
Niech pani wejdzie przede mną. Ja pojadę następnym pociągiem.
A na peron wpadła Magda:
Zapomniałam dać Ci widelec do sałatki!



I siedząc w przepełnionym, dusznym pociągu, przypomniałam sobie eNNkowy post.
Jak nie czuć wdzięczności?
Jak się nie cieszyć?
Tylko takie jedno niewygodne pytanie się czasem nasuwa (pewnie wszystkim)
- dlaczego mnie to spotyka? :)


P.S. W dzień wyjazdu odkryłam cieknący grzejnik w łazience (a raczej Hela odkryła).
Szybki telefon do sąsiada. Szybkie wrzucenie moich kluczy do jego skrzynki.
By przypilnował. By mokro nie było.
Wracam. W łazience sucho. Grzejnik nie przecieka. Naprawione.
Dlaczego... Po co się zastanawiać? ;)

Dziękuję! :)


P.S.3 Wolicie posty do porannej kawki czy wieczornej herbatki? Na komentarze odpowiadam zawsze z wielką chęcią, ale mogę dopiero wczesnym wieczorem. :)

piątek, 13 grudnia 2013

Qrestaurant w Zielonej Górze

Nie raz wspominałam tutaj i nie tylko, że życie blogowe jest fajne. Bardzo fajne.
Mimo że mija kolejny rok mojego blogowania, zdania nie zmieniam. Wręcz przeciwnie.
Jasne, zabiera to całkiem sporo czasu. Zdjęcia, tekst, cała ta otoczka. To jednak przyjemne spędzenie czasu!
Jakie są plusy blogowania?
Wiele znacie z moich postów i z własnego doświadczenia.
Dziś opowiem Wam o kolejnym dużym plusie.


Będąc blogerką (m.in.) kulinarną, można wziąć udział w ogólnopolskiej akcji "Blogerzy smakują".
Można dostać zaproszenie od portalu Uroda i Zdrowie na testowanie dań do nowej restauracji w Zielonej Górze. Z zaproszenia można skorzystać, zaprosić kogoś fajnego do towarzystwa i bardzo miło, i bardzo smacznie, spędzić popołudnie po męczącym dniu w pracy! O! I kto mi powie, że to nie ogromny plus? :)

Na samym krańcu mojego miasta mieści się czterogwiazdkowy hotel.
Dotychczas kojarzył mi się przede wszystkim z kręglami i... reprezentacją naszych siatkarzy, którzy podczas ubiegłorocznego Memoriału Huberta Wagnera tu właśnie nocowali.
Teraz będzie kojarzył mi się przede wszystkim z dobrą kuchnią. 

Qrestaurant to nowa restauracja w hotelu DANA.
W swojej ofercie ma przede wszystkim dania mięsne. Począwszy od drobiu, przez wieprzowinę i wołowinę, po jagnięcinę. W menu znajdziemy również zupy, sałaty, makarony, ryby i desery.
Bardzo podobało mi się to, że menu jest niezwykle czytelne, nieprzeładowane, konkretne.
Masz ochotę na wołowinę? Wybierz z dwóch propozycji. Sałata, przystawka, ryba? Wybierz z trzech. I tak ze wszystkim. To w zupełności wystarczy! A i tak dumałam i dumałam, co wybrać... :)


W końcu na przystawkę wzięłam carpaccio wołowe z parmezanem, kaparami, suszonymi pomidorami, karczochami i oliwą z białych trufli
Marzena, która mi towarzyszyła, na przystawkę zjadła to samo. :)
Zgodnie stwierdziłyśmy, że danie było wyborne!
Produkty świeże, dobrej jakości, porcja niemała. :)
Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy kiedykolwiek jadłam lepsze carpaccio! 



Danie główne było pod znakiem ryb.
Ja spróbowałam dorady z marynaty limonkowo-imbirowej pieczoną w soli morskiej z pieczonymi ziemniakami i ostrymi sosami.
Ryba była soczysta, niezwykle delikatna. Sosy pyszne, choć bardziej smakowały mi do ziemniaczków. Do ryby wystarczyła po prostu cytryna. :)



Marzena zdecydowała się na filet z sandacza na warzywnym papardelle pod sosem kurkowym, z ziemniakami pieczonymi w ziołach.
Oczywiście spróbowałam kawałek, i byłam zachwycona smakiem i ryby i warzyw! Rewelacja. Muszę to spróbować odtworzyć w domu. Zwłaszcza warzywka. 

fot. Marzena

Kiedy zjadłyśmy danie główne, przyszedł do nas szef kuchni. Od niego dowiedziałyśmy się, że restauracja jest po świeżych zmianach, tak wizualnych, jak i kulinarnych. A to nie koniec. W menu pojawi się wołowina argentyńska, a slow food też nie jest szefowi obcy.


Qrestaurant bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. W końcu różnie bywa z restauracjami hotelowymi.
A tu świeże, odpowiednio doprawione, wysokiej jakości potrawy.
Przyjemny, ciepły wystrój. Światło w niektórych miejscach ciemniejsze może sprzyjać bardziej kameralnym spotkaniom. Myślę też, że jest to idealne miejsce na rodzinną uroczystość.
Obsługa sympatyczna, nie narzucająca się. Dla mnie to bardzo ważne.
Z czystym sumieniem bardzo polecam tę restaurację! :)
Jedyny mały minusik za brak jakichkolwiek informacji w sieci na jej temat. Na stronie hotelu widnieje jeszcze dawna nazwa i zamieszczone są stare zdjęcia. Choć dzięki temu mogłam porównać wystrój. Aktualny podoba mi się bardziej. :)


Jeśli będziecie mieli ochotę zjeść coś sprawdzonego w Zielonej Górze, to już wiecie, gdzie możecie się udać. :) Myślę, że po moich urlopowych wspomnieniach (klik) z knajp wszelakich, dzisiejsza ocena jest tym bardziej wiarygodna. :)

DANA Hotel & SPA
al. Wojska Polskiego 79
Zielona Góra

http://urodaizdrowie.pl/akcja-kulinarna-blogerzy-smakuja
 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Wyniki zdrowego konkursu!

Nadszedł dzień ogłoszenia wyników! :)
Muszę przyznać, że wybór był niełatwy!
W pewnym momencie zaczęłam się stresować: "kogo wybrać, kogo wybrać..."
Poza komentarzami, w których uzasadnialiście chęć przygarnięcia książki, dostałam całkiem sporo mejli.
Te nie do końca typowe (za które podwójne brawa!) publikuję poniżej.
Poczytajcie! Naprawdę warto! Ubaw miałam przedni. :D

Post poprzeplatałam zdjęciami z jednego mojego pracowego dnia.
Wiedziałam, że to październikowe południe będzie tam piękne. :) 


Na pierwszy rzut wiersze:

Olga

List motywacyjny

Lepiej zdrowo się odżywiać,
Niż w przychodni wysiadywać!
Zatem chyłkiem, po kryjomu
wyrzucamy po kolei:
Wszystkie E i zagęstniki,
Konserwanty i barwniki,
Wypełniacze i garbniki,
Benzoesan i słodziki
I spulchniacze
i wzmacniacze,
Sztuczne wsady owocowe,
Glutaminian, cukier, sól
Chcemy być zwyczajnie cool!

Ale, ale, czemu chyłkiem?
Czemu nie z otwartym czołem?
Czemu jakoś tak pod stołem?
Przecież każdy już to wie!
U Aluchy Konkurs Zdrowy
Tu o sporach nie ma mowy
Pyszna książka jest w nagrodę
Jak żyć zdrowo, jak żyć pięknie:
„Zamień chemię na jedzenie”
Toż, to ważne jest szalenie!

Wyrzucamy więc świadomie.
I czytamy, książka w dłonie!
A ja też chcę zdrowo żyć
Wiotką i powabną być
Parę kilo muszę zrzucić
Z książki mogę się nauczyć
Jak to zrobić bardzo mądrze
Z chemią? Nigdy!
Z chemią? Skądże!
Książkę wygrać mam więc żądze
Czytać,
piec, gotować, zjadać
I przetwarzać i wekować,
Marynować i peklować,
Nie podsmażać lecz grilować
I przyprawiać i podawać,
Zdrowia sobie wciąż dodawać!
Nie chorować już tej zimy,
A jak będzie? Zobaczymy!

Czy Alutce się spodoba?
Czy autorce rękę poda
I podciągnie ją na podium?
Żeby książkę wygrywając
I zasady wszystkie znając,
Jadła smacznie i bez chemii,
Chroniąc także od glikemii
Swą rodzinkę odprężoną
Nie do końca też świadomą
Zagrożenia carcinomą!



Daria

Zamień chemię na jedzenie

Chemii w szkole nikt nie lubił
Wiele lat się na niej trudził
Trudne wzory i równania
Wśród uczniów nie miały brania
Teraz mamy nowsze czasy
Wycinają wszystkie lasy
Chemię sypią do jedzenia
Nie ma nic do powiedzenia
Hania, Staszek, Michał, Piotr
„Nasze żarcie to jest gniot!”
Co innego chemia w miłości..
Ona daje dużo radości
W życiu jest wręcz pożądana
Przyprawia skrzydła od samego rana
Uważaj więc co ukochanej podajesz
Żeby wszystkie „E” omijały jej talerz
Bo gdy się tylko zorientuje
Całą potrawę od razu wypluje!
Taki więc wniosek z tego wypłynął
Byś zapamiętał – dobrze by było..
Zamień chemię na jedzenie
A będziesz mieć większe powodzenie!

 
Viki 

Zdrowy jest  Nieład  Malutki
i  ten konkurs u Alutki
Kto ją poznał ten jest rady
znajdzie dobre  tu porady

Smarowidła , zapiekanki
śledzie, tarty, bakłażanki
jajka, ciasta, co do pracy
wszystko smaczne, wszystko cacy
 
Te przepisy ma sprawdzone
oczy cieszą utrudzone
motywują też do tego
byś się zmienił, mój kolego

Zacznij czytać etykiety,
piecz se mięso i kotlety
wyrzuć chemię, ulepszacze
wnet  poczujesz zdrową czaczę
 
Alutek zmotywował mnie do tego
żem bez Vegety już od lutego
Zamieniłam chemię na jedzenie
by mieć w zdrowiu powodzenie
  
Potrzebuję przepisu, nie jednego
 książki dobrej-nic wielkiego
bo zapału u mnie wiele
Dawaj książkę, mój Aniele ;P

Wszystkie wiersze wywołały ogromny uśmiech na mojej twarzy, a Viki to nawet mnie wzruszyła! :P
Co wybrać, co wybrać...

Na drugi rzut jedno jedyne zdjęcie ;)



GosiAnko, padłam!:D
Co wybrać, co wybrać...

Na trzeci rzut pewna wyliczanka. :)


Chciałabym książkę od Alutki, bo:
chcę się zdrowo odżywiać!

Chcę się zdrowo odżywiać, bo:
1. argumentacja higieniczno-sanepidowska:
- chcę by z mej buzi pachniało od rana, nawet gdy Colgate i Orbit wysprzedana
- chcę by me własne niekontrolowane bąki, przypominały zapach skoszonej łąki
- chcę by produkt końcowy spożycia mojego, nie sponiewierał nosa cudzego!

2. argumentacja matczyno-żonina:
- chcę Młodym na żer rzucać tylko zdrowe, a chipsami z coca-colą karmić tylko krowę
- chcę by Mężaty polubił warzywka, a schabowy i golonkę kochał mniej niż swoją żonkę
- chcę by krągły bakłażanek i smukły selerek, stanowiły dla nas wszystkich pożywny deserek
3. argumentacja polityczna:
- nie chcem ale muszem ?
Wróć!
- i chcem i muszem
– chcem bom znacznie mądrzejsza niż "sprzed boreliozy"
- muszem, bo nie chcem usłyszeć "candida" diagnozy
4. argumentacja psychologiczna:
- chcę, bo bez niej, tej okropnie mądrej książki, będę miała traumę, a czubek (ooops, ten od czubków chciałam powiedzieć :) pieniążki

No dobra mała!! Koniec srutu tutu, ciamciu ramciu. Przechodzimy do sedna!!!
MAMY TWOJEGO KOTA!!
ŻĄDANIA: DAWAJ KSIĄŻKĘ!!
TERMIN: DEAD LINE - 9.12.2013
MIEJSCE I FORMA PRZEKAZU: W MYŚL ZASADY: OBYWATELU! PAMIĘTAJ O SEGREGACJI ŚMIECI - KUBEŁ KOLORU ŻÓŁTEGO NA ROGU SZTOLNIOWEJ I MAŁACHOWSKIEGO!!
Z GÓRY UPRZEJMIE DZIĘKUJEMY!
MAMMA MIA... OOOPS... ZNACZY SIĘ BRUNON MARCHEWKA

Mamma rozłożyła mnie na łopatki. :D A Was? :))
Co wybrać, co wybrać...  



Były też osoby, które chcą książkę nie dla siebie.
I to, czwarty rzut:

Damian

Dlaczego to Ja powinienem wygrać tą cudowną książkę ???

A to dlatego ze zamierzam być "Tatą na pełen etat"

Tak się jakoś ułożyło ze po latach poszukiwań niczym Ted znalazłem żonę Co za tym idzie żyje z przeświadczeniem że sprowadzę na ten pokręcony świat potomstwo w niedługim czasie. Jako że moja spektakularna kariera zawodowa nie rozwija sie na razie tak jak sobie to założyłem będąc będąc kawalerem - zarabiam mniej niż małżonka. Starając sie być małżeństwem "partnerskim" ustaliliśmy ze w dużej części to ja wykorzystam urlop rodzicielski. I co będę na tymże urlopie robił - oczywiście gotował. A że z doświadczenia kuchennego wiem że większość jedzenia jakim nas sie karmi tudzież sami sie opychamy jest zwyczajnie wbijaniem sobie samemu gwoździa. Postanowiłem że na ile to możliwe oszczędzę tego swojemu potomstwu i postaram sie wpoić w nie zdrowe nawyki żywieniowe.

Reasumując powierzając takową książkę w moje ręce wesprzesz politykę prozdrowotną kraju że o polityce prorodzinnej nie wspomnę :)


Wpraszam się na konkurs jeśli można:-), bo bardzo podoba mi się nagroda:-). Chciałabym zrobić świateczny prezent mojej mamie i tacie, którzy powinni przeczytać właśnie tę książkę. Moi rodzice nie do końca zdają sobie sprawę z tego, że jesteśmy tym co jemy. Choć ciągle im tłumaczę, że w dzisiejszych czasach muszą czytać etykiety produktów, które kupują to oni wciąż o tym zapominają i znajduję u nich w lodówce np kiełbasę nafaszerowaną całą tablicą Mendelejewa lub śmietanę, która nie jest śmietaną. Albo kupują jogurt mojej 3 letniej córce z syropem glukozowym w składzie. Ta książka jest stworzona dla nich, oni muszą ją przeczytać. I jeśli nie wygram to i tak tę właśnie pozycę dostaną pod choinkę:-). Książkę sama również zamierzam przeczytać ( mam nadzieję, że rodzice pożyczą mi :-) ).

Byli też inni, którzy pomyśleli o swoich dzieciach. :)
Co wybrać, co wybrać...


***********

Do wyboru chciałam już zaangażować osoby trzecie (w tym Helę), ale ostatecznie decyzja jest moja. W końcu twardym trzeba być, a nie miętkim. ;))

Nagroda #1 wędruje do...
Olgi!
Za jej piękny wiersz. :)

Nagroda #2 wędruje do...
Olimpii! 
 Prezent dla rodziców przemawia do mnie bardziej niż prezent dla dzieci.
W końcu skoro Wy już jesteście świadomi, to i Wasze dzieci będą. :)

Nagroda #3 wędruje do... 
SITWY!*
czyli do Anulki (La Parapet) i Krysi (Opakowana) 
Dziewczyny w komentarzach umówiły się, że jeśli wygrają książkę, to jedna drugiej ją prześle. Krysia wspomniała nawet, że jak dostanie ją od Ani, to może prześle ją dalej. Może warto więc zacząć tworzyć komitet kolejkowy? :D
I czy ta sitwa nie jest dowodem na to, że w blogowym świecie dzieją się cuda? :))) 

Proszę Was o adresy. W tym tygodniu wysyłam nagrody! :)


Bardzo wszystkim dziękuje za udział w moim konkursie! :) Jesteście wspaniali. :)
Żałuję, że nie mam jeszcze więcej nagród. :( Jednak nie ma co marudzić. ;) Książki są AŻ trzy (dziękuję wydawnictwu Znak za przesłanie dwóch egzemplarzy!).

Na koniec chcę Was zaprosić do przeczytania przygody Lucyny, mojej cichej czytelniczki. Jej perypetie zdrowotne ewidentnie wskazują, jak ważną rolę odgrywa w naszym życiu jedzenie.
Dla leniwców zaznaczyłam ważniejsze kwestie. :)

"Witam serdecznie:) Jestem bardzo cichutką czytelniczką Pani bloga.Napisanie wiadomości zmotywował mnie tytuł zdrowy konkurs. Nie chodzi o to ,że chce uczestniczyć w konkursie. Mam okazję podzielić się wiadomością i braku wiedzy o zdrowej żywności.
Od paru lat to znaczy jeśli się nie mylę około 12 miałam bóle w różnych okolicach ,ale przeważnie okolice brzucha. Na początku byłam pewna ,że to wina nie regularnego jedzenia:( Postanowiłam jeść częściej i w mniejszych ilościach. Czasami bywało tak ,że przez około 3 miesiące nic nie dokuczało.Lata mijały ,a moja waga zaczynała spadać (mam 164wz. i 45kg) byłam załamana bo kochała jeść i jadłam wszystko. Po urodzeniu 3 dziecka, a było to 8 lat temu moje dolegliwości bólowe były coraz boleśniejsze i coraz to częstsze:(Był czas ,że bóle były okropne ,trwały nawet do dwóch tygodni :( Co najmniej raz w roku wylądowałam w szpitalu .Podali jakieś kroplówki ,zastrzyki - bóle mijały i po paru godzinach wypisali do domu. Chodziłam do lekarza zapisał lekarstwa i jak by były trafne bo bóle przeszły ,ale nie było wyjaśnione z jakiej przyczyny. Mijały kolejne lata .... Zmieniłam lekarza rodzinnego wreszcie Pani doktor zabrała się za porządne leczenie. (tak mi się wydawało) Badania ,różne prześwietlenia itp :( Kolejne tabletki,antybiotyki itp. Po dwóch latach leczenia przybierałam na wadze i to mnie ucieszyło wreszcie 50 kg :))))Tabletki itp mogłam odstawić bo ponoć byłam zdrowa :) W zeszłym roku znowu zaczął się koszmar i to taki straszny :( Jechałam autem do szkoły po córkę .Dostałam silny atak bólu w okolicy żołądka ...Po jakimś czasie ustępował.Musiałam chodzić do pracy czy bolało czy nie , o moich dolegliwościach i tak już wszyscy wiedzieli bo byłam blada, nie było możliwości iść prosto tylko lekko pochylona do przodu bo w takiej pozycji nie było strasznego bólu .Pewnego razu koleżanka z pracy powiedziała ,że jej córka chce wypróbować leczenia pijawkami bo ma problemy z miesiączkami itp . Zaciekawił mnie temat no i postanowiłam z moim mężem ,że to ostatnia moja deska ratunku ,a może się uda załagodzić bóle - nie do końca byłam przekonana ,ale nie miałam nic do stracenia jedynie pieniądze.Po rozmowie w Panem od pijawek byłam oszołomiona ,byłam zdenerwowana i już sama nie wiedziałam w co mam wierzyć :(Po pierwsze musiałam zrobić wszystkie badania ,krew prześwietlenia usg itp. Co się okazało miałam wrzody żołądka :(((((( Teraz było wiadomo jakie są przyczyny moich dolegliwości . Pan od pijawek powiedział tak ,,Pomogę Pani ,ale musi Pani mi w tym pomóc - po pierwsze ZDROWA ŻYWNOŚĆ,, i te słowa mnie zaszokowały kurcze pomyślałam sobie jaka zdrowa żywność przecież jem chyba zdrowo bo nie objadam się smażonymi rzeczami lecz tylko posiłki gotowane itp. Miałam 10 kuracji pijawkami od tego czasu starałam się przestrzegać diety ZDROWEJ ŻYWNOŚCI.Pijawki wspominam okropnie ból,krwawienie w okolicy gdzie pijawki wypijały krew itp. ale jestem szczęśliwa bo NIC NIE BOLI . Po jakimś czasie znowu pojawił się ból i to taki ,że wylądowałam w szpitalu co się okazało przepuklina pępkowa .Miałam od razu zabieg przy okazji wycieli ,torbiel koło jajnika i wyrostek robaczkowy:) Na obchodzie podszedł lekarz i zadał pytanie ,,Miała Pani leczenie pijawkami ,, odpowiedziałam tak ,,Właśnie zauważyłem ,że ma Pani piękne blizny po wrzodach,, lekko się uśmiechnęłam i byłam szczęśliwa bardzo szczęśliwa :) Powiedziałam tak ,,Panie doktorze dlaczego przez parę lat leczenia ,męki z bólami ,żaden lekarz nie powiedział tego ,abym zdrowo się odżywiała????????!!!!!!!!!!!,,
Wie Pani co nie udziele Pani na to odpowiedzi ,ale teraz jest Pani zdrowa i to w 100% bardzo doświadczoną pacjentką z bardzo wielkim tragarzem doświadczenia,wiec już sama Pani wie na czym polega życie z kochanym jedzeniem,, :)
To jest w skucie moje życie bez wiedzy zdrowej żywności .Nie zawsze przestrzegam diety bo mimo ,że jestem szczupła kocham jeść i to wszystko ,ale mam taki bardzo wielki żal do lekarzy dlaczego nie powiedzieli w prost ZDROWA ŻYWNOŚĆ bo to przyczyna Pani bóli wiem wiem wrzody żołądka to od nerwów ,ale wiem też ,że nie tylko bo też od jedzenia .Czy musiałam tyle cierpieć ,aby jakiś Pan od pijawek uświadomił mi co mam jeść i musiałam znosić te wstrętne pijawki ,aby zrozumieć błąd w żywieniu :(((((((Dlatego popieram głośne mówienie ,pisanie o zdrowej żywności i niech ludzie wprost mówią jakie mają dolegliwości z nie zdrową żywnością !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!To nie wstyd przyznać się do jedzenia nie zdrowej żywności wstyd to jest niewiedza ZDROWEJ ŻYWNOŚCI . Musze dodać ,że od czasu przestrzegania diety nie boli nic nawet jednej tabletki nie zjadłam :)
Mam nadzieje ,że nie zanudziłam ,ale jakoś musiała o tym napisać.
Pozdrawiam serdecznie .Lucyna :) a i jeszcze dołączę zdjęcia z początkiem mojej wiedzy o zdrowej żywności :)"

Lucynę bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję za jej opowieść. Może komuś pomoże? :)



* Tu, w komentarzach, przeczytacie rozmowę dziewczyn. :)
P.S.1 Wszystkie cytowane opisy zawierają oryginalną piswonię. 
P.S.2 Czy ktoś wybiera się może w tym miesiącu do Ikei i coś by mi kupił? :)  Agaju, dziękuję :*