Za dużo tych gór mi wyszło, więc dziś tylko (?) o nich.
Uwielbiam je.
I mam z nimi mały problem,
a raczej moje kolana mają :(.
Na szczęście przy wchodzeniu nie dokuczają :).
Mogę wówczas cieszyć oczy widokami.
Mogę zdjęcia robić szlakowym znakom.
Czy tylko ja, tak je lubię?
Mogę z niecierpliwością czekać na sławne naleśniki w jednym ze schronisk.
Nie tylko rewelacyjnym smakiem się nie zawiodłam.
Jaki tam był wystrój!
A przed wejściem do innego schroniska, cieszyć się mogę taką pogodą :)
By po zjedzeniu nieplanowanego, domowego ciacha...
Zobaczyć to:
I iść dalej...
Po to, by z konieczności zawrócić ;)
A po powolnym zejściu ze szlaku,
szukać pysznego obiadu.
Przez kilka dni takiego nie znalazłam :(.
Miasteczko, w którym byłam, nastawione było głównie na naszych zachodnich sąsiadów.
Wnioskuję, że zadowolą się oni byle starym schabowym z odchodzącą panierką,
albo zupą z całą masą glutaminianów, czy innych benzoesanów...
Dobrze, że codziennie, na naszym noclegu, czekały na nas takie widoki :))
Zdecydowanie rekompensowały te kiepskie obiady ;).
A kolana? Przeżyły ;). Jak zawsze :).
***********
Kochani, dziękuję Wam za życzenia pod ostatnim postem!
Jestem onieśmielona ich ilością i... jakością :*
Chcielibyście mieć takie wejście do domu? :)
Ja bardzo!
Jaki cudny rudzielec, taki jak mój;-) Piękna wyprawa, piękne zdjęcia...:-) A z tym obiadem - wiesz Ala, bo Ty spaczona jesteś jako blogerka kulinarna, więc się nie dziw;-)
OdpowiedzUsuńJak Twój :). On była bardzo przytulaśny!
UsuńCoś w tym chyba jest... od pewnego czasu na więcej rzeczy zwracam uwagę w knajpach. Jednak domowe jedzenie zawsze mi smakuje :)
Chcialabym miec na codzien takie widoki!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
Ja też :), tylko czy nadal by tak zachwycały? :)
UsuńUściski :)
Piękne dni miałaś :)
OdpowiedzUsuńWidoki cudne, a zwierzaki.... co będę pisać, wszak widać!
Niestety szybko zleciały ;)
UsuńNajlepszy był pies Blondyn - wlazł do nas do pokoju i spał :)
zwierzaki wyczuwają dobrych ludzi :)
UsuńHela też tam była?
:)))
UsuńHela w tym czasie była na koloniach wiejskich ;)
Olgo, jaka ona już duża!
mam nadzieję Alu, że znowu ją nam pokażesz :)
Usuńach Alutko,mam podobne zdjęcia,piszę podobne bo moje są robione w innym miesiącu a o tej samej porze roku:))))
OdpowiedzUsuńja nie musiałam zawracać ze szlaku,poszłam dalej.....to niesamowite jak aura zmienia klimat całego otoczenia.
Cudne zwierzaczki,ja też uwieczniam koty i psy,bo najczęściej są one bardzo przyjaźnie nastawione do urlopowiczów,pozwalają podejść bliżej.
Cudne widoki!!!
Buziolki Alutko!! :*******
Ciekawa jestem Twoich zdjęć :)))
UsuńNa tym szlaku było istne bajoro! Szkoda było się całkiem pomoczyć ;)
Pogoda w górach zmienia się jak w kalejdoskopie.
Zwierzaki chyba są przyzwyczajone, że ciągle ktoś je zagaduje ;)
Buziaczki Margo :***
Suma summarum wycieczka cudna:)
OdpowiedzUsuńKciałabym, kciała
Kciałabym
Kciała
:)
P.S.
UsuńJakbyś nie wiedziała, to ja Ci zaśpiewałam:P
Tak tak, śpiewałam sobie czytając Twój komentarz :D
Usuńviki, ale nie kcij beze mnie!!
UsuńCo za widoki, aż się serce raduje!
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się moja zeszłoroczna listopadowa wyprawa z M.
A w tym roku nici bo wraca w grudniu :(
Jesienne uściski!
Oj :(. Mówiłaś, że w listopadzie pojedziecie... A może w grudniu Wam się uda odwiedzić zimowe góry? :)))
UsuńUściski Kamilko :)
Wspaniale!
OdpowiedzUsuńUwielbiam w górach wszystko, zarówno dalekie widoki, jak i zaskakujące kotary mgieł, które izolują nas od reszty świata:)
Pozdrawiam gorąco!
Kotary mgieł! Alu, Ty to potrafisz! :)
UsuńUściski :))
Ach. Alutko, jak pięknie namalowałaś tę podróż! Widoki cudne, zdjęcia wspaniałe, no i ta atmosfera przygody... :)
OdpowiedzUsuńTakie wejście do domu jest urocze, nie dziwię się, że byś je chciała mieć u siebie. Hela byłaby zadowolona :)
Atmosfera przygody :)))) Aniu :))))
UsuńMoże kiedyś będę takie wejście miała... Tak, źle zaczęłam to zdanie, prawda? :D
To byłby raj dla Helki!
jutro wyjeżdżam na tydzień w Karkonosze!
OdpowiedzUsuńA te Twoje góry to jakie?
Pięknie musi być teraz w Karkonoszach :)). Daj znać jak było :)
UsuńTe moje, to Izerskie :)
Tak czułam, że to Izery :)))
UsuńZdarzyło mi się być jeden raz jeden dzień... i wydawało mi się, że pewien fragment trasy Twojej pokrywał się z tą, którą wtedy szłam.
A jakie piękne tam niebo było... nad tymi górami, ech....
tęsknota się obudziła...
PS. Moje lewe kolano też w tym roku zastrajkowało, tylko przy schodzeniu z Wołowca :(
do dziś mam co jakiś czas problem z chodzeniem po schodach...
Nie sposób nie kochać gór - zwłaszcza jesienią. Do morza chyba nigdy nie poczuję tego - co do gór!
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Jesień i góry, to jest to :).
UsuńJa morze lubię, ale też nie tak, nie tak...
Ja po tegorocznej króciutkiej wyprawie odkryłam morze na nowo. Ale to nie to samo co iść w pocie czoła z plecakiem pod górę, a potem czuć satysfakcję po dotarciu na szczyt :)
UsuńOtóż to Jagódko. W górach nie można się nudzić :))
UsuńA ja bardziej wolę morze ;) Mimo mojej miłości do ośnieżonych szczytów. Ale wynika to z tego, że niestety chodzenie po górach nie sprawia mi aż takiej przyjemności i za bardzo męczy, więc kojarzą mi się przede wszystkim z tym. Dopiero w zimie patrzę na nie inaczej ;)
UsuńTeż chciałabym takie wejście do domu!
Wejście jak wejście, ale ten zestaw trzy na jednego,
OdpowiedzUsuńa w nim mój pies ulubiony, kudłaty, cudowny:)
Będę takiego mieć kiedyś, a co!
W tym roku bez gór obyć się chyba muszę,
tym przyjemniej mi oglądać szlaki, którymi podążałaś:)
Uściski:*
Trzy na jednego :))). Też mi się podobają takie kudłacze :). I jamniki szorstkowłose :).
UsuńPewnie, że będziesz mieć! Nie ma innej opcji (to tak w kontekście Ankowego posta).
No jak to... Przecież w jednej Górze byłaś w tym roku ;))
Buziaki :*
Piękne zdjęcia :), dobrze, że były koty :)...
OdpowiedzUsuńDziękuję Abi :)
UsuńTen czarnulek bał się najbardziej, ale pewnego wieczoru przemknął jakoś na korytarz przed naszymi drzwiami i skakał na nie, informując, że chce wyjść na dwór :)
Gór nigdy za dużo :)
OdpowiedzUsuńZrobiłaś mi wielką przyjemność tymi "kartkami z podróży " ...
To prawda :)
Usuń"Kartki z podróży" - ładnie to nazwałaś :)
góry są wspaniałe o każdej porze roku! A jedzenie ... cóż.... takie jak Ty robisz to chyba naprawdę w niewielu miejscach można spotkać :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki :*****
Mojego nie próbowałaś (jeszcze), więc wiesz :P
UsuńJa domowe lubię zawsze :). No chyba, że pełno w nim chemii - to już niestety wyczuję zawsze :/
Buziaczki Emuś :***
Na mnie góry zawsze wpływają energetycznie. Zmęczą, sponiewierają, ale widokami nacieszą. 2 tygodnie temu byłam na krotkim jedniodniowym wypadzie w lokalnych górach Mourne. Nogi tam zostawiłam, ale było fantastycznie. Było słonce, pózniej mgła i deszcz, znowu wiatr i słonce i znowu mgła i deszcz. :D Mam problematyczne kolano, wchodzenie idzie mu dobrze, tylko nie lubi schodzenia, w pewnym momencie myślałam o tym, żeby ze szczytu na dupsku zjechać, w ramach oszczędzenia sobie bólu... A z tym jedzeniem to chyba wychodzą z założenia, że turysta jak zmęczony i głodny to zje wszystko bez marudzenia. Lata temu na Okęciu zamówiłam obiad za kilkadziesiąt złotych, który okazał się gotowcem w plastikowym opakowaniu, podgrzewanym w mikrofali. Luksus! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :-)))
Magda
Zmęczą, ale jakie to jest zmęczenie! I jaka satysfakcja później :)
UsuńWiem o czym mówisz - ja schodzę na miękkich nogach przez kolano. Pomaga mi oklejanie tejpami - kojarzysz?
No żartujesz chyba z tym jedzeniem! Jednak w takich miejscach jak lotnisko, właściciele knajp wiedzą, że jak ktoś głodny to zje prawie wszystko, nawet za wyższą cenę :/
Uściski :)))
A wiesz, że tego oklejania nie znam. U mnie kolano jest po rekonstrukcji więzadeł. Powoli coraz lepiej się sprawuje, tylko baaaardzo długo to już trwa, ale grunt że jest stabilne. :-)
Usuńno ja przepraszam, ale jak mi ktoś pisze księgozbóir własny łapy precz (chyba) to ja raczej szerokim łukiem....
OdpowiedzUsuńWiesz co, klimat w tym schronisku był specyficzny, ale nie w negatywnym znaczeniu. Pani sprzedająca jedzenie (chyba właścicielka) była niesamowita. Taka "hej do przodu", ale też nie w negatywnym znaczeniu ;). Nie byłam jeszcze w takim miejscu, nie chciało mi się stamtąd wychodzić ;)
UsuńKsiążek było mnóstwo, domyślam się, że właściciele nie mają ich gdzie trzymać, a nie chcą, by tłumy przewijające się przez to miejsce zniszczyły tak pokaźny księgozbiór. Te kartki raczej mnie rozbawiły ;) i nie zdziwiłabym się, gdyby pani wyraziła zgodę na przejrzenie tych książkowych półek :).
A w podobnym tonie było napisane menu i zasady funkcjonowania kuchni :))))
Alżz miałaś cudnie.... Tylko ten księgozbiór prywatny co to łapy precz... zastanawiający... jak to precz... To po co on tam....????
OdpowiedzUsuńSzkoda, że szybko zleciało ;)
UsuńCo do księgozbioru... Napisałam w komentarzu powyżej co i jak :))
Pozdrawiam Ewelajno :)
zazwyczaj zostawiam sobie góry na jesień, ale tej w nawale choróbsk jakoś mi nie po drodze...
OdpowiedzUsuńP.S. Spóźnione najlepszego, boś Ty z tego samego dnia, co moja Ala ;)
Jo, zamiast gór masz całe mnóstwo innych wspaniałych wypraw :)))
UsuńP.S. Dziękuję :* Twoja (też) Ala (też) z 9.10????? No szok ;)))
żaden szok, trochę od Ciebie jednak młodsza ;)
Usuńale dzień ten sam ;)
Usuń:)))
Usuńile książek /zrobiła oczy jak złotówki/ :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Alutko :)
O jak miło, że jesteś! :)))
UsuńA tych książek było znacznie znacznie więcej :)
jestem, zbieram siły, boczę się na jesień ;)
UsuńWidzę Alutko że coś nas łączy:)....kolana:)mi też siadają przy zejściu ale co tam sie nie robi dla takich widoków
OdpowiedzUsuńNo, że też takie coś musimy mieć wspólne ;))
UsuńPomagają mi tejpy - kojarzysz?
Ja z kolei bardziej od gór lubię morze i to za nim najbardziej tęsknię zimą. Ale widoki są piękne!
OdpowiedzUsuńMorze mnie też urzeka. I to bardzo. Jednak po kilku dniach zaczynam się nudzić ;), a i nie umiem leżakować ;)
UsuńPozdrawiam :)
Uwielbiam góry, pewnie dlatego, że mieszkam nad morzem ;o) W tym roku tam nie dotarłam z racji małych zawirowań, ale na przyszły juz jest plan ;o) oraz fotki pienkne ;o)))
OdpowiedzUsuńNajlepiej tam, gdzie nas nie ma? ;))
UsuńDreamu, góry to dla Ciebie prawdziwa wyprawa znad tego morza ;). Ja mieszkam po środku :).
Pozdrawiam ciepło :))
no i co żeś Alutko narobiła!!!! naoglądałam sie zdjęć...i głód mnie ogarnął!!musiałam ogłosić przerwę...właśnie pałaszuje ...jajka:)))))),mniam:)))
OdpowiedzUsuńQrko, ale ja takie dwa malutkie zdjęcia słodyczowe przemyciłam tylko ;)))
UsuńNie ma to jak jajo! :D
Też uwielbiam góry.
OdpowiedzUsuńpiękna fotorelacja! mi nie udało się w tym roku wyjechać w góry, ale tęskno mi bardzo, a Twoje zdjęcia pobudziły moją za nimi tęsknotę :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się taka piękna biblioteka! Szkoda że nie można było podotykać:) Mam podobne wrażenia jak Marta,Twoje zdjęcia sprawiły, że pomyślałam.."czemu tak rzadko tak jeżdżę?" :)
OdpowiedzUsuńpiękna wyprawa! po dobre jedzenie to chyba trzeba jechać w Bieszczady:P a takie wejście do domu to też chciałabym mieć,uuuu:)))
OdpowiedzUsuń