Lekcje historii z Michałem. Przyjacielem domu, do którego już jako dziecko mówiłam "Ty".
W szkole był Panem. Panem od doskonałego przekazywania historycznych opowieści.
Ja tego nie pamiętam. Nie pamiętam też czy słuchałam uważnie. Możliwe, że nie.
Nie lubiłam historii. W liceum było z tym jeszcze gorzej, ale wtedy nie było nikogo kto zmieniłby moje podejście do tego przedmiotu.
Nie było już Michała, który odszedł zbyt wcześnie. Zbyt nagle.
Szkoda, bo do pewnych tematów dojrzewa się znacznie później.
Pewne tematy chciałoby się poznać długo długo po podstawówce.
Z lekcji zapamiętałam co innego. Poza notkami spisywanymi z encyklopedii PWN. I poza kilkoma datami.
Zapamiętałam, że nie można na końcu linijki zostawić spójnika. Ile to razy, gdy ktoś kto zrobił taki lub inny błąd pisząc na tablicy, słyszał koło swojego ucha trzask kluczy o tablicę.
Przerażające wspomnienie? Absolutnie nie!
Zapamiętałam pytania uczniów: "co tam pisze?" wskazując na tablicę. "Maszyna pisze!" odpowiadał Michał zniecierpliwiony, dodając "mówi się: co tam jest napisane!".
Dlaczego o tym piszę?
Zauważam wokół siebie coraz więcej błędów.
Zauważam coraz większą ignorancję języka ojczystego.
Moje uszy powoli robią się coraz bardziej zmęczone.
Gdy słyszę kolejną językową durnotę ogarnia mnie zdenerwowanie, poirytowanie i nie wiem...
Nie wiem czy zwracać uwagę?!
Nie chcę być przemądrzała, czy złośliwa.
Tylko żal, gdy osoby po studiach nagminnie mówią "pisze".
W trakcie poważnych służbowych rozmów używają w zdecydowanym nadmiarze "co nie?", "tak?" i o zgrozo! "nooo"! albo "żeście zrobili".
O roku "dwutysięcznym trzynastym" nie wspomnę...
"Wzięłem", "pogłoś", "wyłanczam", "włanczam"...
Kiedy można to można. Kiedy żartujemy to żartujemy, ale...
Cóż znaczą studia w dzisiejszych czasach? Nic.
Już dawno przestały być wyznacznikiem inteligencji, a może raczej dobrych chęci.
Mało komu chce się poprawić swój błąd. Ileż to osób z irytacją reaguje na moje coraz rzadsze uwagi...
Przestaje mi się chcieć.
Mało komu chce się sięgnąć po
Mnie pozostaje cieszyć się z tego, że zostało mi kilka wspomnień z lekcji historii, która nauczyła mnie miłości do języka polskiego.
Pozostaje mi cieszyć się z tego, że odkąd w podstawówce przeczytałam "Anię z zielonego wzgórza", nie wyobrażam sobie życia bez książek. W końcu kto czyta, ten żyje wiele razy!
Pozostaje mi cieszyć się z tego, że jest Ajwonka i Lee, z którymi zawsze o książkach mogę podyskutować :).
Michał, co niedzielę przychodził do nas na rosół. Zawsze jadł najpierw rosołową "wodę". Makaron zostawiał na koniec :). Myślę, że ze smakiem zjadłby moje rosołowe mięso.
Skład: 2 nieduże białe papryki, 1 bakłażan, 2 pomidory, 2 nieduże marchewki, mięso z rosołu (u mnie 2 udka i ćwiartka), 1 duża cebula, 1 duża marchewka, czubata łyżka drobno posiekanej papryczki jalapeno , ryż, sól, pieprz, oliwa z oliwek;
- piekarnik nagrzewamy do 180 stopni,
- bakłażana kroimy w plasterki,
- papryki przekrawamy na pół i oczyszczamy z gniazd nasiennych,
- pomidory przekrawamy na pół,
- wszystkie ww. warzywa układamy na blaszce do pieczenia, skrapiamy oliwą, solimy, pieprzymy,
- pieczemy w piekarniku przez ok. 40 minut,
- w tym czasie kroimy w kostkę cebulę,
- marchewkę obieramy, ścieramy na tarce,
- na rozgrzany na patelni olej wrzucamy cebulę - jak będzie szklista dodajemy marchewkę i papryczkę - dusimy kilka minut,
- upieczonego bakłażana kroimy w dużą kostkę, paprykę w paski,
- pomidory rozdrabniamy blenderem na krem,
- wszystko wrzucamy na patelnię, doprawiamy do smaku, dusimy kilka minut,
- dobrym dodatkiem jest brązowy ryż;
A Wy zwracacie uwagę na to, w jaki sposób mówią Wasi rozmówcy?
* Rozwiewając ewentualne wątpliwości. Lubię gdy ktoś zwróci mi uwagę, że coś powiedziałam źle. Nie oburzam się, nie obrażam, tylko biorę do serca każdą taką uwagę i postanawiam poprawę :).
** Lubię tę piosenkę, która obok :).
Hura !!!!Znalazłam błąd :-). Nie używa się "mi "na początku zdania lecz "mnie". Nie ,żebym była złośliwa bo masz bardzo dużo racji w tym co piszesz. Nasz język jest potwornie zaśmiecany. Sama , nie wiedząc jak się to stało , znalazłam się w klubie "tik taka" czyli sama sobie przytakuję ,wypowiadając po jakiejś frazie "tak" z takim twierdzącym pytajnikiem na końcu.Nawet podejrzewam skąd się to wzięło. Swego czasu za dużo oglądałam TVN24. Dziennikarze tej stacji kaleczą polszczyznę do woli i bezkarnie.Najgorsze ,że udziela się to słuchającym. Poprawności języka nie uczymy się na studiach. Są to zwykle zaległości z dzieciństwa czyli dom i szkoła podstawowa.Moja polonistka bardzo żywo reagowała , gdy ktoś zaczynał zdanie od " a więc". Kończyła za delikwenta...."za drzwi bęc" i wylatywał na 5 minut. Słowo daję,że to skuteczna metoda. Faktem jest też to ,że nawet , gdy się wyniesie z domu i ze szkoły dobre przyzwyczajenia , to bardzo łatwo je popsuć przebywając w nieodpowiednio wyrażającym się towarzystwie. Są na szczęście i dobre przykłady ,z tym że coraz ich mniej. Uwielbiałam słuchać Franka Starowieyskiego. On to nawet zakląć potrafił z wdziękiem.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że będziecie wyszukiwać błędów :D. Poprawione. Jeszcze nie wyrobiłam sobie nawyku mówienia "mnie". Najczęściej mówię "mi". Teraz może częściej będę o tym pamiętać :).
UsuńNie lubię tego "tak?" na końcu zdania. Sama tak nie mówię, ale za to zdarza mi się "co nie?" w nadmiarze użyć ;).
A powiedzonko Twojej polonistki rewelacyjne! Wspomniany Michał, na pytanie "mogę iść się załatwić?", odpowiadał: "załatwić to ja cię mogę!". Dzięki temu, zawsze mówię, że idę do toalety :).
Dziękuję Maszko za wyczerpujący komentarz :)
Alucha , gdzie tam wyczerpujący :-). Dużo by można na ten temat. To Twoje "mi" żeby byłą jasność nie jest wcale błędem , tylko na początku zdania dziwnie brzmi. Nie wyobrażam sobie ,żeby mówić "mnie" w środku zdania.Np. "wydaje mnie się" . To już nie przejdzie . Ale "Mnie się wydaje "- jak najbardziej. A wniosek jest jeden -polski języka jest trudna. :-) . To "załatwianie się" jakoś bardzo działa na wyobraźnię. Gdy ktoś mówi ,że chce do toalety, zawsze można sobie dopowiedzieć ,że może pragnie poprawić makijaż. Buziaki
UsuńNie zauważyłam żadnego "mi" na początku zdania. Chyba, że zostało już poddane edycji:-).
UsuńMaszko, równie dobrze mogłaś jedno zdanie napisać ;))
UsuńNasz język jest bardzo trudny. Współczuję cudzoziemcom, którzy są zmuszeni do nauki polskiego ;))
Buziaki :)
Errato, poprawiłam :). To był przedostatni akapit przed przepisem :)
Zgadzam się z Tobą, kaleczymy piękny język ojczysty :)
OdpowiedzUsuńA daniem poczęstuje się i ja z wielką ochotą!
Miłego tygodnia!
Szkoda, że coraz więcej osób ma to w nosie.
UsuńCzęstuj się, Kamilko :).
Miłego! :*
Mnie kaleczą słowa nagminnie używane w Łodzi - złame ( zamiast złamię,) złape ( złapię )
OdpowiedzUsuńoraz powszechnie używany zwrot -w każdym bądź razie (zamiast - w każdym razie lub bądź co bądź )
no i teraz jestem głodna buuuuuu
:***
Nie wiedziałam, że tak mówią w Łodzi :). To już chyba podchodzi pod gwarę ;).
UsuńSą rejony, gdzie mówi się "pole" mając na myśli "podwórko" :). To już błędem nie jest, jednak zawsze mnie dziwi :).
W każdym bądź razie - też nie lubię. Dorzuciłabym jeszcze mylenie "bynajmniej" (że niby mądrzej to brzmi:D ) z "przynajmniej" :/
Zjadłaś coś Vikuśku? :***
Dobrze, że o tym napisałaś. Mnie też drażnią te wszystkie niepoprawności, które wymieniłaś. Mówimy coraz bardziej niedbale, skracamy, porozumiewamy się w mowie jak w sms-ach. Warto zadbać o poprawność i piękno naszego języka.
OdpowiedzUsuńDanie wygląda bardzo smakowicie, lubię bakłażany :)
Dlatego zawsze jak rozmawiam z kimś na fb lub gg, staram się używać polskich znaków, przecinków i używac jak najmniej skrótowców. No właśnie! Nie lubię jak ktoś nie używa polskich znaków - źle mi się czyta takie teksty.
UsuńCiesze się, że danie Ci się spodobało :)
Buźka!
Wiesz, polszczyzna się zmienia... Ja również pamiętam swoją własną z lekcję z "gdzie to pisze" w roli głównej ;), ale okazuje się, że nie jest już błędem używanie takie zwrotu w zdaniu np.: "w gazecie pisze, że..." - chociaż i mnie to razi.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że forma w "gazecie pisze" jest dopuszczalna co najwyżej w języku mówionym, czyli mniej starannym (siłą rzeczy), nie jest to forma zalecana przez językoznawców. Spróbuję to jeszcze sprawdzić.
UsuńŻe jednak polszczyzna się zmienia, to fakt. Wiele form uważanych kiedyś za niepoprawne znalazło już swoje miejsce w języku polskim na stałe i zostało zatwierdzonych przez językoznawców.
http://polskamowa.blog.onet.pl/2012/02/07/pisze-czy-jest-napisane/
UsuńAbi, jasne, że się zmienia, ale dlaczego? Często przez lenistwo ludzi. Jak było z poszedłem / poszłem? Podobno "poszedłem" jest poprawne. W którymś momencie łatwiej dostosować język do mowy potocznej.
UsuńNic mnie nie przekona, że używając w zdaniu "pisze" bez jakiegokolwiek podmiotu jest poprawne.
Jolu, świetny link - dzięki! :)
Mnie też drażni "pisze w gazecie" i wybieram stanowisko prof. Bralczyka :)
UsuńŻartem w kabarecie tłumaczył satyryk, że jak blisko, to "poszłem" a jak daleko, to "poszedłem" ;)
Oj, tam wyżej miałam napisać, że podobno "poszłem" jest poprawne ;)
UsuńOlgo, żart cudny! Nie znałam :)))). Czyli "pisze" blisko, a "jest napisane daleko"? ;) Albo odwrotnie, albo jeszcze inaczej ;)
przypomniałam sobie, to był żart Piotra Bautroczyka :)
Usuńalbo "pisze" jeśli mało, a "jest napisane" jeśli to spory tekst ;))))
UsuńHahaha, Twoja interpretacja jest zdecydowanie lepsza :))))
UsuńWydaje mi się , że jest to spowodowane również szybkością życia, używaniem smsów do porozumiewania się wzajemnego. Pisze się, mówi , szybko, zwięźle i na temat. Zamiast , zaraz, zara, itp. skróty myślowe nami owładnęły.
OdpowiedzUsuńCzęsto sama piszę niepoprawnie z pełną świadomością, z przekorą. Zaczynam zdanie od więc.
Teraz chyba rzeczywiście i w szkołach przywiązuje się do tego mniejszą uwagę. Piękne zdjęcie, pozdrawiam
Ali, masz rację. Ja zaczęłam popełniać różne błędy, po zachłyśnięciu się GG swego czasu. W porę się ogarnęłam :).
UsuńNie orientuję się, jak w tej chwili wygląda nauka w szkole, ale sam fakt, że zamiast wypracowań są testy, mówi wiele...
Dziękuję :).
Pozdrawiam ciepło :).
Bardzo mnie razi, kiedy słyszę lub czytam te wszystkie "cudactwa". Masz rację: uszy boją i głowa się buntuje. "Poszłem", "wziełem", "włanczanie"....Sporo winy jest w tym, że poloniści w szkołach nie zawsze uczą jak mamy mówić. W moim rodzinnym domu duży nacisk się kładło, abyśmy poprawnie mówili. Zostało mi to do dzisiaj i wręcz fascynują mnie ludzie, którzy "pięknie mówią". A jak słyszę w telewizji jak dziennikarze mówią nie do końca po polsku, to się wkurzam. Przecież masa ludzi ich naśladuje, a więc powiela ich błędy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za ten mądry post :)
Małgosiu, ja miałam szczęście do polonistki w LO. Pamiętam jak na pierwszym wypracowaniu podpisałam się nazwiskiem w pierwszej kolejności, a później imieniem. Dostałam wypracowanie z przekreśleniami, a pod spodem, Pani napisała najpierw imię, a później nazwisko. Do dziś, doskonale o tym pamiętam. Dodatkowo, do wszystkich nas zwracała się w wołaczu. To była (i chyba jest) rzadkość! Do mnie mówiła "Alko", co bardzo mnie drażniło. Nie lubiłam kiedyś "Alki". Miałam szczęście do tej nauczycielki i do Michała.
UsuńW domu też mówiliśmy, mówimy poprawnie. Tzn., staramy się :).
Mnie też tacy ludzie fascynują.
Masz rację, spora część osób, słysząc takiego "średniego" dziennikarza, ma prawo pomyśleć, że on wypowiada się poprawnie
Pozdrawiam i ja, dziękując za komentarz :).
Ja również miałam szczęście do wspaniałej polonistki. Mimo, że uczyła mnie tylko 4 lata w podstawówce, to jednak zaszczepiła zamiłowanie do poprawnej polszczyzny. Byłam więc tresowana ze wszystkich stron :)))))
UsuńPozdrawiam Cię i życzę jak najmniej niepoprawnych "polonistycznie" ;)))
Dobrze jest trafić na takich nauczycieli. I nie ma znaczenia czy uczą nas długo czy krótko.
UsuńDziękuję za życzenia ;))) wzajemnie! :)
Piosenka na dziś cudna piękna,uwielbiam Annę Marię Jopek a w tym wykonie z Markiem Jackowskim genialna!
OdpowiedzUsuńPrzepiękny numer:))) trudno rozstać się z tą piosenką;)
Jak dostanę bakłażana dzisiaj to chyba zrobię to danie,bo nie mam pomysłu a Ty Alutko Moja jak zwykle podsunęłaś pychotkę,więc chyba u mnie wiedzie dzisiaj to danie na stół;!
Sciskam Cie mocno :*****
A no tak,nie odniosłam się do postu.....dobrze,że Alutko o tym piszesz,to niesamowite jak teraz nie zwracamy na poprawne formy wymowy. Czasami aż uszy puchną :DDD
no....buziaki:))))
Tak Margo, genialna jest! Chodzi mi po głowie ta piosenka i jeszcze jedna, której nigdzie nie mogę odszukać... Pamiętam tylko tekst "chodź porozmawiajmy" :P. Zasłyszane w Trójce, a od kilku dni nie wpadła mi w ucho :/
UsuńI jak? Bakłażana kupiłaś? :)))
Tak, to niesamowite, a mnie nawet troszkę smuci.
Buziaki :***
Bakłażan zakupiony ale dopiero jutro popełnię Twoją potrawę Alutko:)
Usuńszczerze powiem,ze nie miałam dzisiaj sił.....jak zwykle proza życia mnie dopadła:P
dobrej nocy Alko:)) :*******
Aluś ta piosenka jest piękna to Lilly Hates Roses - "Głosy zza kwiatów"...i też ją uwielbiam!:)
UsuńPozdrawiam Kochana!
Margo, ja wczoraj też padnięta byłam ;)
UsuńDobrego dnia dziś :***
Olu! Dziękuję kochana :)))), ale mi sprawiłaś przyjemność - już słucham! To TA piosenka :D
Kochana i dla Ciebie dobrego u mnie cudna,jesienna pogoda!
UsuńAlusiek bakłażan jeszcze leży,żeby nie oszukiwać:)))
Zrobiłam dzisiaj zupę brokułowa krem z grzankami,ale jutro będę miała więcej czasu więc zrobię....dobrze,że bakłażan moze trochę poleżeć:)))
Cieplutkiego popołudnia Alutko:*****
lece słuchac i ja wobec tego tego utworu,nie omieszkać poinformować o swoim odczuciu:PPP
super muza!!!
UsuńU mnie też pięknie dziś było! :)))
UsuńLubię kremy z grzaneczkami :)).
Super, super! Cieszę się, że Ci się spodobała :). Do tego Jopek, Nohavica, Lipnicka... ;))))
Niestety ... masz 100 % racji w racji :)))))
OdpowiedzUsuńNie jestem polonistką a studia kończyłam na Politechnice więc sama zapewne mnóstwo błędów czynię, ale drażnią mnie te najbardziej oczywiste. Wczoraj mój brat opowiedział mi przy obiedzie jak oduczałam go używania słowa "nie" po każdym zdaniu :) Nie pamiętałam tego.... a on zapamiętał. Mało tego, stara się ogólnie wyrażać starannie .. podobno z mojego nakazu! Zwracanie uwagi nie jest więc niczym złym - prowadzi do dobrych rezultatów a to najważniejsze :)
Całuję serdecznie :*******
Właśnie. Wolałabym nie mieć racji ;)
UsuńMoje studia też nie zaliczają się do humanistycznych ;).
Twój brat to zdyscyplinowany uczeń ;))).
Masz racę, to nic złego, ale czasem ta druga strona się irytuje i robi się niezręcznie.
Buziaki :***
Popieram :D! Miałam nauczycielkę od historii, która mówiła: O to się gównie rozchodzi albo: rozumie. Od tej pani starałam się nie uczyć. Czasem chciałabym wyłączyć uszy...
OdpowiedzUsuńRozumie! O matko, straszne ;)))
UsuńOczy można zamknąć, a uszy... ;)
Pozdrawiam :).
Jakiś czas temu napisał do mnie kolega, którego ja niestety nie kojarzyłam.
OdpowiedzUsuńNa pytanie skąd się znamy, odpisał że z podstawówki
i wspomniał, że to ja oduczyłam go mówić "poszłem".
Zupełnie tego nie pamiętam, ale chyba warto poprawiać, skoro to przynosi efekt;)
Błędy, które mnie najbardziej rażą, to te wypowiadane przez osoby publiczne.
Ja niestety mam problem z ortografią, od zawsze!
W moim przypadku nie sprawdza się twierdzenie,
że jeżeli ktoś dużo czyta, to nie robi błędów;)
Za historią też nigdy nie przepadałam;))
Twoje mięso rosołowe i ja zjadłabym ze smakiem:))
Haha :))). Też mam kolegę z podstawówki, którego oduczyłam "poszłem". Też wspomina to do dziś :).
UsuńMam wrażenie, że osób publicznych popełniających błędy, jest całkiem sporo.
Może masz tę całą dysgrafię? Na to się chyba nic nie poradzi, ale z drugiej strony, wydaje mi się, że strasznie dużo tych dysgrafików, dyslektyków :D. I wielu osobom to pasuje i już się nie starają nawet...
A u Ciebie nigdy nie widziałam żadnych błędów! Ani nie słyszałam ;)))
Kiedyś to się nazywało lenistwo, a nie dysgrafia, czy dysleksja,
Usuńa za robienie błędów dostawało się pałę!
Przypinanie ludziom takich etykietek, pozbawia ich motywacji
i utwierdza w przekonaniu, że starać się nie muszą, bo to i tak nic nie da.
Ja się staram, bo tak zostałam nauczona, ale dyktanda pisać raczej bym nie chciała;)))
Madziu, idealnie to ujęłaś! Wielu osobom z takimi orzeczeniami nie chce się starać. Mają wytłumaczenie popełnianych przez nich błędów i to im wystarczy. Zastanawia mnie tylko, ile z takich orzeczeń wydawanych jest zbyt pochopnie....
UsuńBardzo dobrze, że się starasz :))))
Moja pani od polskiego w podstawówce nauczyła mnie i już nigdy tego nie zapomnę, że naprawdę - naprawdę pisze się razem, a na pewno - na pewno osobno;-) I jak widzę napisane odwrotnie to nie wiem co to za wyraz;-) I jeszcze jedna anegdota z moją polonistką mi się przypomniała. Kiedyś szła koło parku i młody człowiek szedł po trawniku ( a pamiętacie jak kiedyś na każdym widniała tablica "nie deptaj trawników!"). Głośno zaczęła mówić do siebie - jasne wybetonować wszystko, po co ma być ładnie - młody człowiek odwraca się i pyta - do mnie mówi?, a ona ze spokojem odpowiada - do niego mówi:-)). I jak gdzieś słyszę poszłem, wyszłem... - to mi się agresor włącza:-)
OdpowiedzUsuńA takie mięsko z rosołu to dodaję do potrawki, ale chętnie spróbuję Twojej wersji, bo bakłażan to moja miłość i zapewne będzie mi bardzo smakowało:-)
Marzena, padłam z tego dialogu :)))))
UsuńW podstawówce pisałam z kuzynką listy. Napisałam napewno, poprawiła mnie i pamiętam to do dziś. Kurcze, całkiem sporo tych językowych wspomnień :). Takie scenki naprawdę zapadają w pamięć! :)
To jeszcze jedno wspomnienie:-) Miałam historyczkę w liceum, która niestety nie była taka jak twój historyk i znajomy w jednym;-) Koleżanka zapisywała jej powiedzonka, np. obcięli mu rękę aż do skóry lub zabili go na śmierć...:-))
UsuńJakie masz historyjki w zanadrzu! :D Teksty piękne ;))
Usuńufff, dobrze, że pozwalasz żartować;)
OdpowiedzUsuńbardzo naduzywam słowa TAK?
za granicą dbanie o mowę polską to też wyzwanie innego rodzaju
ale tym bardziej mnie dziwi, jak słyszę że moje dzieci mówią poprawniej niż ich rówieśnicy z Polski
Pozwalam, pozwalam :D
UsuńSporo osób nadużywa TAK? Ja poszłam w drugą stronię i pytam "co nie?". Denerwuje mnie to u siebie ;).
Za granicą to zupełnie inna sytuacja, ale może też bardziej doceniacie nasz język? :)
Brawo dla dzieci, Rybciu :***
jestem dumna
Usuńbez fałszywej skromości
zwłaszcza że jeszcze biegle władają innymi językami
Szczerze zazdroszczę Twoim dzieciom i Tobie. Ja jestem noga z języków :(
Usuńszczerze zazdroszcze sama sobie
Usuńmysle ze nia ma nog do jezykow
to tylko kwestia motywacji
:)))
UsuńMoże masz rację...
Nie miałam szczęścia do anglistów. Lekcje angielskiego kojarzą mi się z ogromnym stresem :/, może stąd to moje podejście? Rosyjski swego czasu znałam całkiem nieźle :).
ano widzisz
Usuńwszystko przed toba
na pewno bys sie nauczyla, gdybys naprawde chciala
albo gdybym musiała... a tak niby chcę, a mi się nie chce.. błędne koło ;)
UsuńNiestety zdarza się mi kaleczyć język.Staram się kontrolować,nie nadużywać ale rożnie bywa
OdpowiedzUsuńIguś, staranie się to już baaaardzo wiele! :))
UsuńOczywiście zwracam uwagę na sposób wypowiedzi innych osób. Swoje własne dzieci poprawiam, chociaz już nie tak często, na emigracji niestety używanie języka ojczystego w mowie codziennej jest bardzo specyficzne :-)
OdpowiedzUsuńAż jestem ciekawa, jak wyglądają Wasze codzienne rozmowy :)))
UsuńPozdrawiam ciepło Iwono :)
Przyznaję się, że dzisiejszą jedyną uwagą do mojej prezentacji o projekcie inżynierskim było stwierdzenie, że przy rzeczach policzalnych używamy: "liczba", a nie "ilość" :(
OdpowiedzUsuńAż mi się głupio zrobiło, bo staram się dbać o to, jak się wyrażam.
Całkiem to logiczne Kasiu, ale coś mi się wydaje, że popełniłabym ten sam błąd co Ty ;).
UsuńZa to nie lubię, jak ktoś na cyfrę mówi liczba i odwrotnie :).
A Tobie niech nie będzie głupio - dzięki tej sytuacji, na zawsze zapamiętasz poprawną formę :).
ja z uporem maniaka poprawiam wszystkich (nawet szefa) gdy mówi o "włanczaniu", nie lubię też "w każdym bądź razie" odkąd się dowiedziałam że to błąd i wypleniłam to ze swojego języka:) i bardzo wkurzają mnie błędy w postach na blogu, przecież jest opcja sprawdzania pisowni, dlaczego ludzie z niej nie korzystają...?
OdpowiedzUsuńps. ja zaczęłam książki czytać przez "Janę ze Wzgórza Latarni":)
ps.2. pięknie jesienne to danie!
I te wszystkie osoby nie denerwują się na Ciebie? ;)
UsuńTeż nie lubię, gdy na blogach pojawiają się błędy, których łatwo można uniknąć. Nie lubię też polskich blogów bez jakichkolwiek polskich znaków.
P.S. Jany nie czytałam. Może czas nadrobić? ;))
P.S.2. Dziękuję! :)
może i się denerwują, staram się to obrócić w żart, że oczywiście można coś włanczać, pod warunkiem, że ma się włancznik;) natomiast poszłem mówi się do 100 metrów, gdy idziemy dalej, to jednak wypada już użyć poszedłem:)
UsuńP.S. ja za to przeczytałam wszystko oprócz Ani:)
Moja Babcia była polonistką. Od kiedy zaczęłam mówić wymagano więc ode mnie, żebym mówiłam poprawnie. I mi zostało. Oczywiście też robię błędy - każdemu mogą się zdarzyć. Ale staram się nie.
OdpowiedzUsuńI o ile w mowie potocznej mogę ścierpieć te wszystkie językowe dziwactwa, to jak czytam niektóre blogi, to się robię blada, sina i zielona (na zmianę lub równocześnie), bo naprawdę... Jak tak można?
Ale już nie poprawiam. Bo ludzie się obrażają, myślą, że się wymądrzam i krzywo na mnie patrzą. Szczególnie tutaj, gdzie na co dzień nikt się polskim nie posługuje. Stał się więc zupełnie nieważny...
Chyba każdemu zdarzają się jakieś błędy ;)
UsuńLepiej nie czytać, szkoda nerwów ;)
Mi kilka razy zdarzyło się coś delikatnie napisać na jakimś blogu, ale czułam się niezręcznie. Pisząc, druga strona nie wie jakim tonem przekazujemy daną uwagę, więc czasem może lepiej odpuścić :).
Pozdrawiam ciepło :).
Co za mądry i ciekawy post! Jestem pod wrażeniem! Ja, od kiedy prowadzę bloga stałam się bardzo wyczulona na wszelkie błędy. To męka czytać niektóre, niechlujne blogi i nie chodzi mi o to, gdzie autor pisze specjalnie małymi litrami, czy bez znaków interpunkcyjnych. Chodzi o bijącą w oczy ignorancję i niewiedzę. Nie lubię tego i już. Uważam, że poprawne pisanie, oczywiście bez przesady, bo to nie konkurs z języka polskiego, jest wyrazem szacunku dla czytających, ale pewnie moja postawa jest unikatowa, bo teraz każdy pisze jak chce i nie daj boże zwrócić komuś uwagę, to zwolennicy zjedzą żywcem! Zresztą nigdy tego nie zrobiłam, po co...
OdpowiedzUsuńWymądrzam się, ale wiadomo, że mam Jolę, która czuwa... Słynnego 'ożeż", nie mogłam jej długo darować, a teraz sama widzę, że to jakoś ładniej wygląda niż "orzesz", albo "ożesz". :))
Anko, czy Ty wiesz jak zabrzmiały Twoje dwa pierwsze zdania? :P ;))
UsuńMasz rację, to męka. Czasem nie do końca świadomie, unikam takich blogów. Oczywiście, to nie wielkie dyktando. U większości z nas, znajdą się jakieś błędy. Ja mam problem z przecinkami ;).
Ja zwracam uwagę na żywo, ale robię to coraz rzadziej...
Na blogach zdarzyło mi się kilka razy, ale nie wiem czy zostało to odebrane z sympatią ;)
Ciężko czyta mi się blogi bez polskich znaków. Zauważyłam, że takich unikam.
A Jola to z zamiłowania "polonistka"? :)
Haha, nie wiedziałam o "ożeż" :D. Nie wiem jak bym to napisała bez Twojego komentarza.... Może skojarzyłabym z orzeszkiem ;))
A nie zwróciłaś uwagi na to co mówi Cipiptaszek? :)
UsuńA ja wszystko widzę, jak mnie obgadujecie. ;) Dziś nie miałam czasu, ale jutro jak się tu wymandrzę, to zobaczycie. ;)
UsuńAlu, jestem polonistka-naturystka - jak najbardziej z zamiłowania. I ze zboczenia - ale bez wykształcenia. Dlatego czasem trudno mi wytłumaczyć lub uzasadnić swoje zdanie. Posiłkuję się wtedy stronami w rodzaju Poradnia językowa PWN albo innymi, np. przyuniwersyteckimi. Oraz blogami osób, które kochają język polski i się na nim wyznają. :)
No pewnie, że zwróciłam, ale widocznie błędu się nie dopatrzyłam. Jaki z tego wniosek? Napisałabym ten wyraz z błędem ;)
UsuńJolu, miło Cię obgadujemy ;)))
Bardzo mi się podoba Twoje zamiłowanie. Jadąc kiedyś długo pociągiem, wymyśliłam, że założę blog z błędami i poprawnymi formami... Nawet napisałam w notesie kilka postów! Na tym się skończyło :P
mam hopla na tym punkcie :), denerwuje mnie bylejakość (nie tylko w mowie), uciekanie się w dyslekcję, dysgrafię i brak czasu...a do niektórych rozmów trzeba dojrzeć, dojrzałaś, doceniłaś, więc nie zaprzepaściłaś tych lekcji...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło ;)
Właśnie, też mam wrażenie, że sporo osób tłumaczy się dysleksją, dysgrafią. W ósmej klasie byłam w poradni - chyba ot tak ;). Nic nie wykryli poza dysgrafią. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że w tym samym czasie zajęłam drugie miejsce w szkolnym konkursie ortograficznym (po dogrywce, w której w końcu poległam na horyzoncie - pamiętam do dziś!) :)))). Jaki z tego wniosek? ;)
UsuńZaprzepaściłam pod kątem stricte historycznym ;))
Pozdrawiam Jo, dziękuję za komentarz :))
Kiedyś pracowałam przy korekcie w gazecie, ale przyznaję bez bicia, że mimo iż czytam na prawdę sporo, często łapię się na błędach. Wydaje mi się, że to dlatego, że niemal nie pisze się już słów w formie pisanej. Żadnych wypracowań, listów... Wszystko skomputeryzowane.
OdpowiedzUsuńZawsze największy problem sprawia mi na pewno i naprawdę :-)
Haha, Jagódko, pamiętam jak kiedyś w komentarzu u Ciebie napisałam Ci, że piszemy naprawdę :). A przeczytaj jeszcze raz swój komentarz... :))))
UsuńNastępnym razem, jak będziesz zastanawiać się jak napisać naprawdę to przypomnij sobie nasze wspólne komentarze (takie komentarze RAZEM ;)) i wiedz, że naprawdę piszemy RAZEM :D
'
A dzięki listom, które kiedyś pisałam z kuzynką, nauczyłam się pisać na pewno :)
Uściski!
No, to teraz ja, wreszcie się zebrałam. Uwaga, nie będzie krótko. Ciekawe, czy Blogger przyjmie tyle znaków.w komciu.. ;)
OdpowiedzUsuńTemat jest mi bardzo bliski, Alutko. Ja też cierpię, słysząc i czytając te wszystkie błędy, które wymieniłaś. Niestety, jest ich znacznie więcej i coraz częściej pojawiają się wśród ludzi, od których należałoby oczekiwać w tym względzie większej staranności. Mam na myśli dziennikarzy, nauczycieli, urzędników, ludzi kultury, polityki, czyli osoby, które z racji swoich ról zawodowych mają wpływ na to, co słyszymy my, zwykli ludzie i co następnie nam się UTRWALA.
Sporo złych nawyków wynosimy z domu. Byłoby cudownie, gdybyśmy mogli już w domu słyszeć poprawną polszczyznę, ale często tak nie jest. Szkoła też nie do końca spełnia swoją rolę. Nie raz zdarzyło mi się słyszeć rażące błędy u nauczycieli (także Igora), którzy w dodatku nie reagują na błędy popełniane przez uczniów!
Jeśli chodzi o blogi, to uważam, że gdy ktoś się decyduje na upublicznianie swoich treści, powinien zadbać także o stronę językową, a więc i o staranność wypowiedzi. Niektórym blogom autorzy nadają specjalną konwencję, styl, jakiś charakterystyczny rys, to oczywiste. Nie przeszkadza mi np. zamierzony brak interpunkcji, dopóki nie są to obszerne treści, w których znaki przestankowe zapisane zgodnie z zasadami są niezbędne, aby treść była czytelna i zrozumiała. Przy krótkich formach - czemu nie?
Z drugiej strony, osobom, które piszą ciekawie, ich teksty mają charakter, poruszają stylem, wsysają mnie za pomocą niebanalnej konwencji, tym osobom jestem w stanie wiele wybaczyć. Z trzeciej strony, gdy pomyślę, jak wielu fantastycznych ludzi bałoby się odezwać z powodu swoich ewentualnych niedoskonałości językowych, z powodu obaw o to, że popełnią błędy ortograficzne, stylistyczne czy interpunkcyjne, to cieszę się, że jednak nie przejmują się aż tak stroną językową. ;) Jednak taką wyrozumiałość miewam tylko w przypadku, gdy bloger/ka ma rzeczywiście coś do powiedzenia. :)
A teraz jeszcze dodam do Twojej listy okropne błędziskoj, które szerzy się okrutnie, przyprawiając mnie o zgrzytanie zębami: zestawianie rzeczownika rodzaju nijakiego w liczbie pojedynczej z zaimkiem "to", ale w liczbie mnogiej. Dostaję szału, gdy słyszę, jak ktoś mówi lub pize: zamknij TE okno, zgaś TE światło, zjedz TE jajko itd. Mam wrażenie, że coraz więcej osób tak mówi, czasem nawet słyszę to w radiu (na szczęście nie od dziennikarzy, w każdym razie nie od tych, których słucham :). Brr!
Co do Twoich potknięć, że pozwolę sobie życzliwie zauważyć, to fakt, interpunkcja wymyka się czasem spod kontroli. :) Ale interpunkcja w języku polskim bywa... podstępna. Zaleciłabym też Tobie przyjrzenie się zdaniom z użyciem imiesłowu czynnego - łatwo wpaść w pewną pułapkę, którą prześmiewała nieodżałowana Ewa Szumańska w swoich skeczach o młodej lekarce, które niezmiennie zaczynała od słów: Będąc młodą lekarką, wszedł raz do mnie pacjent...
A nie podejrzewając Cię o to, że nie znasz zasady pisania nazw własnych, zgłaszam Ci, droga Alutko, że chochlik zabrał Ci duże literki z nazwy Zielone Wzgórze w tytule książki. Złośliwiec jeden. ;)
PS. Będziesz mnie jeszcze choć trochę lubić po tym komentarzu? ;) Nawiasem mówiąc, to chyba mój rekordowo długi komentarz. Aż żałuję, że nie przewidziałaś jakichś nagród za liczbę znaków... :)
Uff! Widzę, że na razie nie wybuchło... ;)
UsuńOjej, i jeszcze coś, żeby nie było, że sama o sobie myślę wyłącznie najlepiej. Ja też popełniam błędy językowe i jestem wdzięczna, gdy sama to odkryję, ale także tym, którzy mi to mniej lub bardziej delikatnie uświadomią. Przyznaję, że jako jednostka nieco wrażliwa, wolę opcję delikatniejszą. ;) Mam nadzieję, że sama nie pokazałam się z paskudnej strony, czyli jako zołza, która bezwzględnie gasi rozmówcę swoim purystycznym jadem. ;)
Usuń:*
Orzesz kurna!
UsuńI od czego mam zacząć? ;) Może egoistycznie od siebie ;).
Tak, interpunkcja u mnie nie bardzo... Jak piszę cokolwiek - czy tutaj, czy też pisma w pracy, mówię sobie w myślach dane zdanie z odpowiednią intonacją i wtedy wychodzi mi, gdzie postawić przecinek :)). Może to zła metoda? Haha :).
Młodą lekarkę lubię bardzo :)))
Nie pomyślałam o Zielonym Wzgórzu jak o nazwie własnej. Bardziej jak o wzgórzu. Zielonym. Tzn. wzgórzu zielonym ;)). A masz rację, to była nazwa własna :).
Z Twoim drugim akapitem zgadzam się w całej rozciągłości. To smutne, że również nauczyciele popełniają błędy i nie wyłapują tychże u dzieci. A Igor zwraca uwagę innym? :)
A wyłapujesz jakieś błędy w Trójce? Ja nie, ale nie zwracałam na to specjalnej uwagi.
Jolu, zwróć uwagę, że wymienione przeze mnie błędy, słyszę w pracy :(. A nie pracuję w sklepie rybnym ;). Oczywiście nie umniejszając, ale w rybnym nie trzeba chociażby pisać pism ;).
Masz rację z tym TE. Dopiero teraz zobaczyłam jak to durnie brzmi! Zobacz co u Anki napisałam :(, choć nigdy tak nie mówię i nie mówiłam.
Ładnie przeanalizowałaś blogerownię. Sama raczej nie czytam blogów z ogromną ilością błędów. W zasadzie na takie nie trafiam. Za to nie przepadam, gdy na blogach nie ma polskich znaków. I bardziej lub mniej świadomie, unikam takich miejsc.
Sama - przy krótkim tekście, który dzielę na zwrotki, popełniam świadomie błędy. Zaczynam zdanie od więc lub ale. Czasem tak mi pasuje, czasem lubię w nietypowym momencie postawić kropkę, by kontynuować w kolejnej linijce, w kolejnym zdaniu. Jak zauważasz to u mnie, to wiedz, że to jest przemyślane :))).
Jolu, dziękuję Ci za wyczerpujący (czyżby?:)) komentarz. Jako, że jestem fanką naszego języka, przyjmuję na klatę wszystkie uwagi. Chcę mówić, pisać ładnie i poprawnie. Dziękuję :*
P.S. Tak z ciekawości - zerknij co napisałam pod komentarzem Jo :))).
Aha, co jest nie tak z imiesłowem czynnym?
UsuńZaraz Ci to spróbuję wytłumaczyć w mailu, Alu. Wiesz, ja jestem naturszczyk, nie znam regułek, tylko, że tak powiem, wyczuwam. :) W każdym razie chodzi mi o zdanie: Słysząc kolejną (...)
UsuńW zbiorze swoich niedoskonałości posiadam dysortografię ... przypadłość to wielce kłopotliwa i wstydu przyniosła mi w życiu wiele ...
OdpowiedzUsuńPisząc oficjalne pisma niemal kompulsywnie sprawdzam , czy wszystkie słowa napisałam poprawnie ...
Edytor tekstów nie wyłapuje wszystkiego ... nie dziwi nic - to w końcu tylko "sztuczna inteligencja" i kontekstu nie złapie ...
Może to znaczy , że nie powinnam prowadzić bloga ?... nie wiem - może właśnie tak jest ...
Interpunkcji też nie trzymam - choć to już czynię bardziej świadomie ... ale i tak głupio przecież twierdzić , że pojedynczy błąd - to tylko błąd , a popełniony wielokrotnie staje się stylem ...
Zawsze mam jednak nadzieję , że gdy napiszę coś niepoprawnie - ktoś jednak zdoła to przeczytać , zrozumieć i zlituje się nade mną zwracając mi uwagę , że mam coś poprawić w tekście :):)
W ostateczności zawsze pozostaje mi wiara , że naukowcy z Uniwersytetu w Cambrigde nie mylą się i nawet wyjątkowo niepoprawnie zapisany tekst przy odrobinie dobrej woli jest nadal zrozumiały dla innych ... " nie wżane w jaiekj kleojonści ułżoone są lietry wwryazie... najawżnjszeią rzczeą jset żbey peirszwa i otsanita letria błya na waśłciywm meijcsu... rszeta mżoe być uożołna gdizeklowiek ai tak wcąiż mżemoy to bez porbelmu perzytczać...dzejie się takdaltgeo ze ldzuki mzóg nie cztya kadeżj poejdnczyej ltiery, ale słwoa jkao cłaśoć. "
/ Oczywiście , że przestawienie liter w słowie nie jest tym samym co popełnianie błędów językowych i pisanie z błędami ortograficznymi - ale czymś muszę się przecież pocieszyć :) /
Język niczym żywy organizm ewoluuje , zmienia się , rozwija ... nie zawsze i nie u każdego ta ewolucja idzie we właściwym kierunku :) , ale to co dziś oburzać nas może w czyjejś wypowiedzi - jutro może stać się normą językową ...
pozdrawiam serdecznie
Aniu, ja specem nie jestem, ale w życiu nie powiedziałabym, że masz dysgrafię! :)) Nie skupiaj się więc na tym :).
UsuńJa z interpunkcją mam problem. Pewnie, że wiem, że przed że, bo, ale, który itp. stawiamy przecinek, ale kiedy jeszcze? ;))
Rzeczywiście, co jakiś czas dowiadujemy się, że to co kiedyś było błędem, nagle przestaje nim być. Tak było z "poszłem", a ja chyba nigdy nie uznam tego słowa za poprawne :D.
Pozdrawiam Cię Aniu i bardzo Ci dziękuję za ten komentarz :)))
mam dysortografię , nie dysgrafię ... to trochę inna ułomność :):):)
Usuńmoże nie zwróciłaś uwagi , bo edytor mnie kontroluje :)
Miałam polonistkę w liceum, która wszystkie 'językowe durnoty' wykorzeniała w specyficzny sposób. Jak ktoś zwracał się do niej 'proszę panią' to już chórem mogliśmy z nią odpowiedzieć 'proszę panią, żeby pani proszę PANI, była uprzejma zapanować nad polszczyzną'. Do dzisiaj mam te teksty w uszach i czasem mam chęć ich użyć. Czepiam się moich uczniów, obok poprawnej angielszczyzny wtłaczając im poprawną polszczyznę ;o)
OdpowiedzUsuńDreamu, tekst piękny! A "proszę panią" zdarza mi się co jakiś czas słyszeć :/. A Tobie, z ust swoich uczniów?
UsuńBardzo się cieszę, że nie tylko poprawnej angielszczyzny uczysz :)
jako polonistka (z wykształcenia, nie zawodu) podpisuję się pod Twoim postem obiema rękoma :)
OdpowiedzUsuńaaa, choć ja np. upodobałam sobie rozpoczynanie nowych zdań z małych liter. skandal! :)
Widzę, że naprawdę wielu osobom przeszkadzają językowe błędy. Bardzo mnie to cieszy :))).
UsuńA ja celowo zaczynam zdanie od np. 'więc', 'ale' ;). Tylko tu, na blogu i robię to z pełną świadomością ;)
co ważne, mamy świadomość... to młodsze pokolenie jest raczej wyzute i z wiedzy, i z obycia lingwistycznego, i w ogóle zmykam, bo zacznę rzęzić jak starsza pani, co musi zniknąć ;)
Usuń