poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Krem z pieczonych pomidorów i papryki / Czego nie lubię?

Nie lubię gdy są rzeczy ważniejsze.
Gdy spieszę się do domu, by na gwałt kolejny dzień malować.
Bo absolutnie nie może być dnia przerwy.
Przecież wałki wówczas będą do wyrzucenia.
Przecież nie będę ich myć!
Paradoks...



Nie lubię zostawać po godzinach.
Gdy w głowie pełno rzeczy do zrobienia jeszcze na dziś!
Nie lubię po tych nadgodzinach biec na na 5 minut do Siwego.
Z okazji imienin.
I nie pójść z nim i KS na powolny spacer.
Bo przecież muszę jeszcze w domu zrobić to i tamto...
Bo zaraz sobota...

Nie lubię mówić, że dopiero w maju wybiorę się na działkę.
Bo do maja tamto i owamto.



Nie lubię bardzo późnym wieczorem pospiesznie czytać książki.
Chcę, ale nie lubię.
Z tyłu głowy słyszę tylko:
Już bardzo późno, zaraz trzeba wstać.

Nie lubię przez dwa miesięce odkładać wizyty u optyka.
I u speca kolanowego.
I tak byłby niezadowolony.
Częstotliwość ćwiczeń...
O pomstę do nieba woła.


Nie lubię gdy dopiero była sobota.
A już jest piątek.
A ja nawet nie zadzwoniłam do przyjaciela.
Który być może w potrzebie.

Viki, szacun za spontaniczność!


Już po sobocie.
Pełnej pozytywów.
Sobocie, dzięki której sprężyłam się z kuchnią.
Dzięki, której mieszkanie niemalże lśni.
Dzięki, której w niedzielę po niej leżę i pachnę.
I patrzę się na piękne białe tulipany.
I nadrabiam.
To i owo.
I na obiad pójdę do KS.
Nie na 5 minut.

Już po sobocie.
W czasie której pojawiło się kilka pyszności.
Przystawką była bursztynowa komnata :).


Skład: 1 kg pomidorów, 2 papryki czerwone, 1 średnia cebula, 4 ząbki czosnku, łyżka mascarpone, łyżeczka cukru (muscovado lub zmielony kandyzowany lub brązowy), oliwa z oliwek, sól, pieprz, suszony rozmaryn, oregano, bazylia, świeża bazylia do dekoracji;
  • piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni,
  • pomidory przekrawamy na pół,
  • paprykę również kroimy na pół, wykrawamy gniazda nasienne,
  • cebulę obieramy i kroimy na ćwiartki,
  • wszystkie warzywa wraz z nieobranymi ząbkami czosnku układamy na blaszce,
  • polewamy oliwą, posypujemy cukrem, ziołami, solą i pieprzem,
  • blachę wstawiamy do piekarnika - pieczemy 45 minut,
  • po wyjęciu i ostygnięciu miksujemy całość blenderem (czosnek wyciągamy z łupinek),
  • krem podgrzewamy w garnku dodając mascarpone, 1 łyżeczkę oliwy,
  • możemy dodać trochę wody jeśli krem jest zbyt gęsty; 


Do kremu idealnie pasują paluchy grissini. Robiłam dwa podejścia. Ciasto nie urosło.
Trzeba się było raczyć kupnymi :)

* wybaczcie mój brak komentarzy w niektórych miejscach :(
czasem nie jestem w stanie ogarnąć postów, które wrzucacie codziennie,
czytam i zmykam.
Tego też nie lubię, ale ... life is life ;)
** przepis zaczerpnięty z bloga Wiewióry

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Co do pracy? #5 Sałatka z kaszą gryczaną


Wyrzuciłam wczoraj przedostatni wałek.
Przykręciłam prawie wszystkie fronty.
Wyszorowałam już pół podłogi.
Za chwilę nie będzie ani jednej białej ciapki.
A to wszystko z czerwienią na ustach,
która trzymała się dłużej niż chwilę...
O tym jednak nie dziś :P

Dziś - zmęczona cieszę się.
Akcja kuchnia powoli dobiega końca.
Zaczyna się akcja wymiana pionów.
I zacieranie dowodów zbrodni.
Zalaniowej zbrodni.
Równowaga w naturze być musi, czyż nie?
********************



Pewna koleżanka blogowianka spytała mnie ostatnio o to co jeść, by zrzucić co nieco.
Nie czuję się specem w tej kwestii, ale... napisałam owej koleżance całkiem długiego maila!
Wspomniałam o kaszy, która jest doskonałym lekiem na wzdęcia i na problemy z trawieniem.
Jakże często po obiedzie zostaje pół, albo i cały woreczek kaszy. I tak zalega w lodówce na talerzyku. A wystarczy dać kaszy szansę i zabrać do pracy. Z czym? Z tym co w lodówce! :)

Skład: woreczek ugotowanej kaszy gryczanej, 2/3 ogórka węża, garść pietruszki, małe jabłko, 2-3 łyżki oliwy z oliwek, sól, pieprz;
  • ogórka obieramy, kroimy w półplasterki,
  • natkę pietruszki siekamy,
  • jabłko obieramy, kroimy w małe kawałki,
  • wszystkie składniki mieszamy, dodajemy oliwę i przyprawy;
 


piątek, 19 kwietnia 2013

Niespodzianki i kobieca logika

Okres okołoświąteczny sprzyja mi.
Nie dlatego, że można podziałać w kuchni.
Nie dlatego, że można odpocząć.
I nie dlatego, że jest możliwość udzielania się towarzysko.

A dlatego, że odwiedza mnie wtedy mikołaj.
Albo zając.
Tak było w grudniu - dzięki różnym konkursom.
Tak było teraz w marcu i kwietniu - też dzięki konkursom.
Choć nie tylko.

Najpierw dostałam maila od Jagody.
Że ujęcia mojej łazienki się spodobały organizatorowi konkursu.
I że nagroda będzie :))

Później Gośka opublikowała ten post.
A tam jak byk jest napisane, że Alucha...

Tym sposobem pierwszy przedświąteczny prezent dotarł od Gośki właśnie.
W pracy odwiedził mnie Pan Listonosz.
A jak już sobie poszedł to cieszyłam się jak dziecko.
Współpracownicy mogą potwierdzić :)
Też byście się cieszyli gdybyście dostali prezent uszyty na miarę!
Tak uszyty, że chyba bardziej się nie da!!
Podpowiedzią dla Gośki (a jednocześnie odpowiedzią na konkursowe pytanie) miały być moje trzy określenia.
Kształt kulisty.
Smak jajeczny.
Kolor wiosenny.
I oto co dostałam!


Sami przyznajcie - czy mogłam dostać coś bardziej trafnnego???
Gosiu dziękuję :*
Fartuszka nie miałam żadnego, więc radość podwójna :)

Następnie przyszła paczka "łazienkowa".
Śliczny szlafrok i ręczniki. Porządnej jakości.
Niestety szlafrok uszyty na miarę nie był ;))
Schowałyby się w nim dwie Ale ;)
Mimo, że darowanemu koniowi...
To kto pyta nie błądzi...
Panie z Velvetu wymieniły mi na mały rozmiar :D


Chwilę po świętach dotarła do mnie kolejna niespodzianka!
Bez konkursu. Bez niczego.
A raczej był pewien powód.
Kaprys Kaprysi, której zakwas posłałam ;))


Kaprysia nie wiedząc czy mam przekłute uszy podarowała mi kolczyki i klipsy :)
Oczywiście przez nią robione!
A te porcelanowe guziczki! Są cudne.
I tak dumam co by tu z nimi, z nich... :)
Kaprysiu, zdolniacha z Ciebie.
Poza tym słodkości. Na zdjęciu ledwo widać krówki - pożarłam je niemal od razu :D.
Pyszna zielona herbata z jaśminem z Tajlandii.
No i pieprz syczuański z Chin. Jeszcze nie próbowałam.
Kaprysiu :*

I jeszcze dziś! Totalne zaskoczenie :))
No ale to cała Anka Wrocławianka vel Szalona :P
Pod moim zdjęciowym postem Anka napisała, że podeśle mi linka do jakiegoś specyfiku do ust.
Dni mijały, a linka jak nie było tak nie było.
Zdążyłam o nim zapomnieć. A tu proszę!
Specyfik do ust we własnej osobie w mojej skrzynce :))))



Specyfik jest tak magiczny, że kolor na ustach trzyma się cały dzień :)
A jaki ma skład? Woda, ekstrakt z malin, aloes, ekstrakt z czereśni, wyciąg z borówki czarnej, wyciąg z kukurydzy zwyczajnej. Jestem pod wrażeniem :))
Drugim specyfikiem jest przedłużacz do rzęs - super! Rzęsy mam średnio długie ;)
Jutro będzie test na żywym organizmie.
Anko thnaks! :*
Musicie wiedzieć, że Anka przedłużacz kupiła sobie i nigdy go nie użyła. 
Ot, kobieca logika ;)

Też macie takie rzeczy? Może zorganizujemy jakieś wymianki? Wyprzedaże? :)
Ja na przykład z chęcią opchnęłabym piękne granatowe kalosze, które miałam kilka razy na nogach - mają za długie cholewki :P
Są śliczne, takie do spódnicy, sukienki nadające się. Aczkolwiek nie nadają się na wielkie kałuże. W końcu to kalosze! :P

Reasumując - ach wspaniały blogowy budyniowy świecie! ach :)))

P.S. Co to za kot na tym zdjęciu? Zezowata Amisia? :D 

piątek, 12 kwietnia 2013

Mój pierwszy chleb na zakwasie

Rok temu pisałam o moim pierwszym chlebie.
Na drożdżach był.
Wielokrotnie go robiłam. Jest przepyszny.

Z nutką zazdrości obserwowałam jak wiele osób w naszym blogowisku piecze na zakwasie .
Zakwasu nie miałam. Odwagi i pewnie chęci, by go zrobić również brakowało.
Aż pewnego zimowego dnia, w pewnej zielonogórskiej kawiarni doszło do spotkania.
Spotkania z Marzeną, która jakiś czas temu trafiła na mego bloga.
Ja odwiedziłam ją i ujrzałam, że z mego miasta jest :).
Później się okazało, że mamy wspólną znajomą ;).
Trzeba się było spotkać!

Udało się za trzecim razem ;).
W kawiarni zaproponowanej przeze mnie.
Okazała się trochę niefortunna z uwagi na dziecięcy hałas i spotkanego mego znajomego, który wyczuciem nie grzeszył! :)
Na szczęście miałyśmy szansę pogadać, wypić herbatkę.
Udało się być sympatycznie i przyjemnie za co dziękuję mojej już nie tylko blogowej koleżance :)).

Podczas spotkania, narzekałam Marzenie, że mam chłodne mieszkanie i problem z pieczywem drożdżowym, które ciepła potrzebuje.
Wtedy okazało się, że Marzena robi chleb na zakwasie! I mnie nim "poczęstuje" :D
Jak powiedziała tak zrobiła! :D Kilka dni później podrzuciła mi zakwas pod dom.
Jako, że jego termin przydatności to maks. dwa tygodnie, mój pierwszy chleb na zakwasie musiałam poczynić w warunkach, o których pisałam tutaj.


Lawirując między szafkami i frontami, wałkami i puszkami z farbą mieszałam chleb, mieszadło przekładałam do słoiczka i do foremek.
Chleb rósł mi chyba ze 20 godzin! Każdy kolejny potrzebuje już mniej czasu.
A ten pierwszy wyszedł doskonały!
Zdjęcia musiałam opublikować z tego pierwszego razu ;).
Przepis podaję za Marzeną :)

Skład: 150-170 g zakwasu pszenno-żytniego, 1 kg mąki pszennej typ 550, szklanka mąki żytniej typ 2000, szklanka otrębów (ja daję żytnie), szklanka zairen (niekoniecznie), 4,5 szklanki wody gazowanej (niecałe 1,5 l), 4 łyżeczki soli, 1 łyżeczka cukru;
  • wszystkie suche składniku przerzucamy do dużej miski i dokładnie mieszamy,
  • dodajemy zakwas, wodę - mieszamy (najwygodniej ręką),
  • odstawiamy na 2h,
  • po 2h odkładamy 2-3 łyżki do słoiczka (zakwas na następny chleb*) i resztę przekładamy do blaszek / foremek (wychodzą dwie tradycyjne keksówki) wyłożonych papierem do pieczenia lub natłuszczonych,
  • foremki wypełniamy do połowy ich wysokości,
  • odstawiamy na wiele godzin - u mnie pierwszy stał 20, kolejne około 12 - chleb będzie gotowy do pieczenia (mniej więcej podwoi objętość),
  • pieczemy przez ok. 1h w 200 stopniach,
  • po upieczeniu odparowujemy na kratce;
Aktualizacja (04-11-2013)
Od kilku miesięcy piekę chleb na zakwasie przynajmniej raz w tygodniu. Przepis trochę zmodyfikowałam, postanowiłam więc podzielić się z Wami, moimi uwagami.
Podaję skład na dwa bochenki (foremki o wymiarach: 12x26):
Skład: 150-170 g zakwasu pszenno-żytniego (2-3 łyżki odłożone z poprzedniego pieczenia), 300 g mąki pszennej (typ dowolny, jednak im wyższy tym lepiej), 300 g mąki orkiszowej, około 200 g żytniej typ 2000 (kubek), kubek otrębów orkiszowych, kubek ziaren słonecznika i siemienia lnianego, około 3 kubki (kubek za każdym razem ten sam) wody gazowanej, 1 łyżka soli, 1 łyżeczka cukru;
  • chleb zwykle przygotowuję wieczorem, tak by najpóźniej o 22 lub 23 odstawić w foremkach do zimnego piekarnika; gdy wstaję rano o 6 chleb jest wyrośnięty, włączam piekarnika na 200-220 stopni i piekę do 7, czyli niecałą godzinę - wyciągam gdy jest brązowy;
  • nie wykładajcie formy papierem; chleb jest o niebo (!!!!) lepszy, jeśli foremkę natłuścimy masłem i obsypiemy bułką tartą;
  • z mąkami kombinuję, ale ta powyższa mieszanka smakuje mi najbardziej; oczywiście można użyć zupełnie innych mąk. :)

Chleb jest przepyszny! W moim gronie spróbowało go wiele osób, które zachwyciły się smakiem. Kilka osób już dostało ode mnie zakwas i piecze często :)))
Ja piekę go często i coraz rzadziej jem kupny. Łapię się na tym, że wolę już robić sama niż zachodzić nawet do ulubionej piekarni! Tym bardziej, że koszt zrobienia chleba nie jest duży, a czasu na jego wykonanie potrzeba hmm... 10 minut? Nie liczę czasu jego stania ;).
Zakwasem służę! Wysyłka pocztą już sprawdzona :D

* słoiczek wstawiamy do lodówki na maks. 2 tygodnie; słoiczek przykrywamy wieczkiem, ale nie zakręcamy go; można odłożyć więcej niż jedną porcję.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Co do pracy? #4 pasta z makreli, jaj, ogórka kiszonego

Niemoc twórcza.
Zmęczenie materiału.
Mimo, że kuchnia pięknieje.
Do końcowego efektu bliżej niż dalej.
Jednak odpuszczam na tydzień.

Może w końcu coś pogotuję?
Wszak niebawem pierwszy sezon "Ugotowanych" ;) 
Domowych. Prywatnych.

Może w końcu zrealizuję receptę na okulary?
Z 7 marca...
Wszak dziwnym trafem stałam się posiadaczką nowych oprawek.
Całych białych dla odmiany.
O dziwo pasują.
Będą na zmianę.

Może w końcu udam się do Castoramy?
By pół tuzina wężyków zwrócić.
Żaden się nie przypadł.
Wiedzieliście, że baterie sprzedają z wężykami?
No i n-te wałki dokupię oczywiście.

Może w końcu odpiszę na maile zaległe?
Wstyd.

Może w końcu ktoś wpadnie?
Na kawę.
Albo herbatę z jaśminem.
Co z tego, że podłoga w kuchni upstrzona plamami.
Białymi rzecz jasna.
Wszak do zlewu nowego pasują! 

A może po prostu się tak spieszyć nie będę?
Chociaż po pracy.



A dziś kolejna pasta. 
Nigdy mi się nie znudzą.
Zwłaszcza makrela.

I jednak są.
Te kilka zdań.
A już się bałam, że będzie sam przepis.

Skład: 1 nieduża makrela wędzona, maks. 100 g żółtego sera, 2 jaja ugotowane na twardo, 3 małe ogórki kiszone, pieprz, ewentualnie 1-2 łyżki oliwy z oliwek jeśli ryba jest zbyt sucha, ewentualnie sól;
  • oczyszczoną z ości rybę przerzucamy do blendera,
  • dodajemy 2 jaja i starty żółty ser,
  • doprawiamy pieprzem (oliwą, solą),
  • miksujemy na gładką masą,
  • na koniec dodajemy starte ogórki, mieszamy :).
 
Kanapki z pastą zabrałam na niedawną wycieczkę. Do Ikei ;). Współtowarzyszom wyprawy smakowała.

środa, 3 kwietnia 2013

Kilka zdjęć o mnie

Jakiś czas temu Anka Wrocławianka zaprosiła mnie do zabawy fotograficznej. Ucieszyłam się z tej propozycji ogromnie, a i ubaw miałam niezły przy odpowiadaniu na pytania :))
Niektóre moje odpowiedzi nie są jednoznaczne, są z przymrużeniem oka. 
Nad niektórymi chwilę się głowiłam, by uniknąć oczywistych odpowiedzi ;).
Ciekawa jestem Waszych interpretacji, bo nie wszędzie widnieją moje dopiski :)

1. Codziennie widzisz:

 widok z mojego okna; kamienica, którą widzę codziennie wychodząc rano z domu;

2. Ubranie, w którym mieszkasz:

 bardzo lubię moją sypialnię :)
jest to chyba najbardziej dopieszczone pomieszczenie mojego M :)

3. Ulubiona pora dnia:

wieczorna spokojna herbata

4. Coś nowego:

Po kilku latach kupiłam dżinsy! Nie lubię...
Już są do przerobienia :/

5. Właśnie tęsknisz za:

 

6. Piosenka, która chodzi Ci po głowie:

miejsce 50-te na lp3 :) 
i jeszcze ta piosenka co to z boku siedzi...
 
 7. Nagłówek Twojego tygodnia:

Nie mogło być inaczej - dzięki tym zdjęciom wygrałam łazienkowy konkurs u Jagody :)

8. Najlepszy moment tygodnia:

 

9. Kim chciałaś być jako dziecko:

źródło: Internet 
10. Nie rozstajesz się z:

Jestem uzależniona...

11. Co można znaleźć na Twojej liście marzeń:


12. Twoja miłość od pierwszego wejrzenia:

Od tak pierwszego wejrzenia, że nawet go nie pamiętam!
Od Ajwonki i Gie wiem, że maleńką będąc mówiłam "Ala jajo"
  
13. Coś, co robisz cały czas:


14. Zdjęcie tygodnia:


15. Ulubione słowo, wyrażenie:

 kopytko :P

16. Najlepszy moment roku:


17. Ktoś, kto zawsze potrafi Cię uszczęśliwić:



 *********************************

No i które odpowiedzi najbardziej Wam się spodobały? :)
Do zabawy chciałabym zaprosić Igę, Kasię, Jagodę, Jo, Goh., DominikęMagdę, Kayah, Emkę :))
Czy któraś z Was się skusi? :)

*********************************

Do naszych sukienek dołączyła Jadowita :))

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...