środa, 25 czerwca 2014

Szparagi z kurczakiem na nutę azjatycką

Obiad ten jadło trzech mężczyzn i ja.
Fajnie było, bo jednak zauważam, że wokół zwykle jest więcej pań niż panów.
Na imprezach rodzinnych,
na spotkaniach towarzyskich,
na spotkaniach ze znajomymi z liceum, studiów...
Czyli statystyki nie kłamią? :)

Najmłodszy mężczyzna, lat niespełna trzy, do stołu zasiadł,
a jakże!
Jednak bardziej interesująca dla jego podniebienia okazała się kromka suchego chleba.
Dobrze, że mężczyzna ów zna przede wszystkim domowy chleb. Bardzo razowy.
I od początku za nim przepada!



Mężczyznom starszym obiad smakował.
Jednemu tak po prostu,
a drugi był zachwycony.
Tak jak ja po kilku kęsach.
Mimo, że posmak głównie słodkawy.

Sezon na szparagi się kończy
i wcale nie namawiam Was byście lecieli je jeszcze kupić.
Pani Ela, o której pisałam tutaj,
mówi, że pole szparagowe trzeba zaorać najpóźniej w imieniny Jana.
Moja babcia wraz z początkiem czerwca przestaje szparagi kupować.
Przepis zalega mi od dłuższego czasu,
a muszę go wrzucić, bo jest przepyszny.
Za rok o nim zapomnę.
A szkoda by było. :)


Skład na sos: 10 łyżek jasnego sosu sojowego, 6 łyżek soku z cytryny, 6 łyżek wody, 4 łyżki cukru, łyżeczka mąki ziemniaczanej;
  • wszystkie składniki mieszamy;
Skład: 2 pęczki szparagów, 400 g piersi z kurczaka, 10-12 pieczarek, 250 g chińskiego makaronu (chow mein), 5 startych ząbków czosnku, 6 łyżek posiekanego szczypiorku, 1/2 łyżeczki białego pieprzu, 3 łyżki oleju (u mnie kokosowy), olej sezamowy do skropienia;
/dla 4 osób/
  • makaron gotujemy maks. 3 minuty, odcedzamy, opłukujemy zimną wodą,
  • odkrawamy zdrewniałe końcówki szparagów (białe obieramy), pozostałą część kroimy po skosie na grube plastry, a główki przekrawamy wzdłuż,
  • pierś kroimy w małą kosteczkę, doprawiamy solą, pieprzem, czosnkiem i 1 łyżką oleju kokosowego,
  • umyte pieczarki kroimy w plasterki,
  • w dużym garnku rozgrzewamy olej kokosowy (pozostałe 2 łyżki),
  • wrzucamy kurczaka, smażymy kilka minut,
  • dodajemy szparagi i pieczarki, smażymy kilka minut aż szparagi zaczną robić się miękkie,
  • dodajemy makaron i szczypior, mieszamy i chwilę smażymy,
  • wlewamy sos, zagotowujemy, w razie konieczności gotujemy chwilę,
  • skrapiamy olejem sezamowym.


Przypomnę Wam o tym daniu na początku kolejnego maja. :) 

Przepis pochodzi z Kwestii smaku.

wtorek, 17 czerwca 2014

Knekkebrød, czyli chleb norweski. Pasta brokułowa z czarnuszką


Ile razy mówiliście z lekkością w sercu
"strach ma wielkie oczy!"?
I z taką ulgą, że się udało,
że jednak jest dobrze,
że to przecież było takie proste! 

Jestem przekonana, że spotkało to Was nie raz i nie dwa.
Niekoniecznie w sprawach wielkiej wagi.
Może macie jakieś fajne wspomnienia z niepotrzebnym strachem w tle?

Za każdym razem gdy publikuję chlebowy wpis
pojawiają się komentarze typu "ja nie dałabym rady".
Ha! Jakbym słyszała samą siebie sprzed jakiegoś czasu.
Teraz jestem cwana bogatsza w chlebowe doświadczenia
i ze spokojem mówię, że to nie jest trudne,
że naprawdę strach ma wielkie oczy.
Często te chlebowe przepisy wydają się nie mieć końca
i to zniechęca wielu.
Jednak to zwykle opis jest bardzo dokładny, dlatego długi.
A jeśli chleb robimy 2-3 dni to przecież nie non stop.
Zwykle większość czasu leżakuje sobie np. w lodówce.



Odważcie się więc i zerknijcie do poprzednich chlebowych wpisów! :)
Jeśli chcecie zacząć od czegoś naprawdę prostego i szybkiego to dzisiejszy przepis jest dla Was. :))

Ten norweski chlebek jest dla mnie raczej przekąską niż pieczywem.
Nie lubię pieczywa typu Vasa, nie przepadam za waflami ryżowymi.
Za to kocham prawdziwy chleb! 
A dzisiejszy wypiek skojarzył mi się z sezamkami. :))
I może dlatego najbardziej smakuje mi ze słodkimi truskawkami? :D


Przepis na Knekkebrød znalazła Marzena, a całą piekarniczą akcję prowadziła, jak zawsze niezastąpiona Amber. :)

Skład: 200 ml otrębów pszennych, 200 ml płatków owsianych, 200 ml pełnoziarnistej mąki żytniej, 200 ml ziaren słonecznika, 100 ml siemienia lnianego, 100 ml ziaren sezamu, 200 ml pestek dyni (ja nie lubię, więc dałam więcej innych ziaren), 2 łyżeczki soli, 700 ml wody;
  • wszystkie składniki mieszamy i odstawiamy na 10 minut,
  • piekarnik włączamy na 150 stopni z termoobiegiem,
  • blachę do pieczenia wykładamy papierem i rozkładamy na niej nasze ciasto najcieniej jak się da,
  • pieczemy przez 10 minut,
  • wyciągamy, po chwili kroimy w prostokąty i z powrotem wstawiamy do piekarnika - na 30-40 minut,
  • wyciągamy, odstawiamy do wystygnięcia,
  • przechowujemy w szklanym lub ceramicznym pojemniku, który przepuszcza powietrze;
Z tych proporcji wyszły mi 3 blachy. To naprawdę bardzo dużo prostokątów. ;) Schowałam je w szklanym słoju, w którym niestety trochę zmiękły, przestały być chrupkie. Może zły pojemnik? Może za mało powietrza? Jednak to nie problem, wystarczy chlebki podgrzać choćby na suchej patelni. :)
To świetna alternatywa dla kupnych przekąsek.

Oprócz truskawek proponuję Wam pastę brokułową (zrobicie ją szybciej niż upieką się prostokąty). :)



Skład: 1 brokuł, 1 łyżka ricotty (opcjonalnie), sól, pieprz, czarnuszka;

wtorek, 10 czerwca 2014

Co do pracy? #9 owocowy miks, a także: jak zadbać o dobre samopoczucie?

Zauważyłam pewną prawidłowość.
Po dłuższym nieruszaniu się (dłuższym, czyli już po około tygodniu!) zaczynam mieć problemy.
Po pierwsze, czuję się ociężała,
Po drugie, bolą mnie plecy (odzywa się siedząca praca),
Po trzecie, mam coraz większy wzdęty brzuch,
Po czwarte, jestem znudzona i zła!
Myślę, że jestem doskonałym przykładem na to jak zbawienny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie ma ruch.
I nie mam tu na myśli aerobików, ćwiczeń siłowych, czy maratonów...
Mam na myśli podróż do pracy inną niż samochód.
Jeśli to możliwe, wybierz rower lub spacer.
Jeśli to niemożliwe to może chociaż autobus?
Z autobusu można wyjść 2 przystanki wcześniej.
Mam na myśli spacery (chociaż weekendowe!).
Mam na myśli ćwiczenia domowe (choć 2 razy w tygodniu).


Jeżdżę do pracy rowerem. W jedną stronę to około 12 minut. Tylko! A jednak jakie to zbawienne... Czasem wracam okrężną drogą.
Spaceruję sporo.
Staram się ćwiczyć 2-3 razy w tygodniu Skalpel Chodakowskiej (wyłączam fonię, wiem kiedy oddychać, a nie chcę słuchać o tym, że dam radę i że po tych ćwiczeniach zmieni się całe moje życie i jaka to będę teraz szczęśliwa! Tfu...). Jak nie mam czasu (40 min.) to włączam Trening z gwiazdami i wybieram jedną z trzech części (jakieś 18 min.) - lepsze to niż nic! Fonię wyłączam. :)
Powiem szczerze, że dotąd żadne ćwiczenia nie dały mi takich efektów jak te, więc je po prostu szczerze polecam. Są spokojne, bez biegów i skoków. Przecież nie będę się pocić! Tego nie lubię. :P
Chyba już wie czemu zawsze lubiłam basen... :P

Tylko tyle wystarczy, by nie wystąpiły działania niepożądane, wymienione na początku tejże ulotki instrukcji.

Zaraz, zaraz... By działać zgodnie z zaleceniami trzeba mieć możliwość do pełnego zginania kolan...
W takich chwilach ratuję się inaczej.


Codziennie rano, na czczo piję kubek wody z łyżeczką miodu i sokiem z cytryny. Napój przygotowuję dzień wcześniej i przykrywam, bo nie cierpię wody po nocy zakurzonej.
Po tym, jaglanka. Przepis znajdziecie tutaj u Marzeny
Ten poranny zestaw działa! Po tygodniu stosowania takich śniadań czuć wyraźną różnicę. Jest lżej. Mimo braku ruchu!
Jako, że ta jaglanka to całkiem spore śniadanie (dodaję jakieś owoce, albo suszone, albo świeże), to drugie śniadanie jest już zwykle mniejsze.

Owoce na trzecie śniadanie. ;) Polskie - tylko sezonowe. Tutaj fajny kalendarz sezonowości.
Wiem wiem, wiele osób o tym wie i stosuje, ale jednak jak widzę jak ktoś je pomidora zimą, albo truskawki w marcu... A potem narzekają na bóle i łykają kolejne tabletki...
Przyznaję, że dotychczas bardzo rzadko jadłam owoce. Nie lubię słodyczy (lubię tylko czasem), a owoce z nimi mi się kojarzą, a poza tym nie są konkretnym jedzeniem. Jednak nie ma co przesadzać z tym, by każdy z moich pięciu posiłków był super konkretny. :)
I znów przyznaję, owoce jako jeden z posiłków to był strzał w dziesiątkę!
Mam jeszcze taką dziwną przypadłość, że owoce zjem raczej tylko pokrojone. Nie pamiętam kiedy wgryzałam się w jabłko! Buzia cała mokra jak przy arbuzie, albo brzoskwini. Never! 

Taki owocowy miks jak ten dzisiejszy też daje radę. :)) 


Skład: 1 dojrzałe awokado, 1 banan, 10 truskawek, ewentualnie miód i / lub sok z cytryny (ja ostatecznie zostałam przy samych owocach);
  • awokado i banana obieramy, kroimy na kawałki, wrzucamy do blendera wraz z truskawkami,
  • wciskamy przycisk,
  • chwila moment i gotowe,
  • wstawiamy do lodówki;
Mam jeszcze kilka metod na lepsze samopoczucie, ale o tym innym razem. :)
A Wy jakieś macie? :)

Kto dotrwał do końca? Dla tych osób nagroda w postaci Helutki. ;)

wtorek, 3 czerwca 2014

Szparagi z kaszą gryczaną, łososiem i suszonymi grzybami

Od dwóch dni chcę opublikować ten wpis,
bo lada moment skończy się sezon na szparagi.
A jeszcze jakieś przepisy mam w zanadrzu...
Czasem nie wiem co napisać.
Niektórym wówczas zazdroszczę lekkości pióra
i całej masy pomysłów w głowie.
Skąd to brać? Kto wie? :)


Ja dziś wiem jedno na pewno.
Połączenia z pozoru dziwne i niepasujące do siebie
mogą być zaskakująco dobre!
Tak jest z dzisiejszym przepisem.
A czy tak też jest z ludźmi?
Czy to przeciwieństwa się przyciągają?
W przyjaźni, koleżeństwie jak najbardziej.
W związku nie bardzo.
Tak myślę ja.
Tak z autopsji. :)
I w jednym i w drugim przypadku. ;)

Oryginalny przepis (klik) był z połowy mojej porcji i podobno był dla 3 osób.
Podobno, bo moją podwójną zjadły 3 osoby...
Jako, że były dokładki obstawiam, że to ilość dla maks. 4 osób. ;)


Skład: 200 g kaszy gryczanej, 500 g filetu z łososia, 2 pęczki szparagów, 50 g (dwie duże garście) suszonych grzybów, pęczek natki pietruszki, skórka starta z połowy cytryny, 3 ząbki czosnku, pół cebuli, olej rzepakowy, twaróg do posypania, sól, pieprz;
/porcja dla 4 osób/
  • grzyby opłukujemy i zalewamy zimną wodą, moczymy godzinę,
  • kaszę gotujemy 15 minut i odcedzamy,
  • szparagi obieramy, obcinamy zdrewniałe końcówki, kroimy na kawałki,
  • szparagi układamy w naczyniu do gotowania na parze, a na nich wymoczone i odciśnięte grzyby; gotujemy na parze 10-15 minut tak by były chrupkie,
  • po ugotowaniu wyciągamy grzyby i kroimy w małe kawałki,
  • na patelni rozgrzewamy 2 łyżki oleju, wrzucamy posiekamy drobno czosnek i cebulę, smażymy na małym ogniu około 4 minuty,
  • pokrojonego w kostkę łososia dodajemy do cebulki wraz z grzybami, doprawiamy solą, mieszamy i smażymy 4 minuty,
  • dodajemy kaszę gryczaną, posiekaną natkę pietruszki i skórkę z cytryny, doprawiamy pieprzem i solą, smażymy 2 minuty, mieszamy co chwilkę,
  • dodajemy szparagi i 6 łyżek oleju, mieszamy, smażymy przez minutkę,
  • podajemy z twarogiem.


Gorąco polecam Wam to zaskakująco pyszne danie! Szparagi ugotowane na parze były cudownie chrupkie i absolutnie niełykowate. A dodatek wiejskiego, jednodniowego twarogu... Ach!

Po takim obiedzie można zgodnie zagrać w bierki. :)))



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...