piątek, 22 kwietnia 2016

O mężczyznach i kobietach... / Cebularze lubelskie

- Wiecie ile waży głowa? - padło pytanie prowadzącej
- 3 kg?  - dało się słyszeć z głębi sali
- 3,5 kg - odpowiedziała prowadząca,
- ale męski 3 kg - dodała po kilku sekundach,
zapadła cisza, chwila konsternacji, zastanowienia o co chodzi
- a wiecie dlaczego? bo jest bardziej pusta! ha ha ha,
- ha ha ha - zawtórowało kilka dziewcząt
na mojej twarzy pojawił się grymas, który był kolejnym ziarenkiem zwiększającym dystans między mną, a prowadzącą jogę....


************

- Wiesz, byłam ostatnio u Oli - zaczęła opowiadać ze wzburzeniem w głosie moja koleżanka - ona jest taka zmęczona wszystkimi obowiązkami, a jej mąż wraca z pracy i nawet jej herbaty nie zrobi! A ona co? Skąd wróciła? Ale ON wrócił z pracy i ON jest najbardziej zmęczony i najbardziej zapracowany, bo to facet. Wszyscy faceci są tacy sami!

************


Skąd ta niechęć do mężczyzn?
Kto jej nauczył?
Kto ją wpoił?
Czy mężczyźni naprawdę są beznadziejni?
Czy może kobietom z jakiegoś powodu wygodnie jest tak ich postrzegać?
Mogą wtedy rządzić, krzyczeć, narzekać,
a on ucieknie za tę gazetę,
schowa głowę w ekranie telewizora lub komputera.
Ucieknie, bo nie będzie mógł się odnaleźć w tych żalach i utyskiwaniach.
Czy każdy ojciec, brat, syn, mąż, dziadek jest / był tym strasznym facetem?
Jeśli tak, to dlaczego tak ich odbierasz?
Czy nie potrafisz dostrzec zalet, siły, pomocy, umiejętności?
A może to ci źli mężczyźni tak samo źle postrzegają matkę, babcię, żonę, córkę, siostrę?
Bo one dają im powody?
Bo oni się w ten sposób bronią?
Czy rzeczywiście nie znoszą tych kobiet?



Bardzo dużo tych pytań.
Pewnie po części retorycznych,
bo swoją odpowiedź na nie mam.
I mogę poprosić o jedno.
Złagodniejcie,
przyjrzyjcie się sobie
i dokładniej tym mężczyznom,
o których opowiadacie.
Droga koleżanko,
droga Pani Od Jogi.

O bliskich mi mężczyznach możecie przeczytać w ostatnim poście.
O każdym myślę bardzo ciepło.
Mój tata może nie jest złotą rączką
jak dziadek i Pan Wu,
ale od maleńkości zajmował się mną i bratem.
W latach 80. nie było to powszechne.
Myje wszystkie kilkanaście okien Za Rzeką
i robi całą masę innych pozytywnych rzeczy.



Mężczyźni to też ludzie,
też są pełni uczuć,
spostrzeżeń,
lęków.
Traktujmy ich tak
jak same chciałybyśmy być traktowane!

Między innymi z myślą o tacie i Panu Wu
zrobiłam cebularze.
Dziś ruszam z nimi i Ajwonką w drogę w nieznane.
Cebularze będą doskonałym umilaczem i przegryzką.

************

Cebularze upiekłam w ramach akcji Regionalne smaki, którą prowadzi Renata.
Cebularze to przysmak z Lubelszczyzny, którego historię możecie przeczytać tutaj.

Skład na wierzch ciasta: 2 duże cebule, 1 płaska łyżka maku, 1/2 łyżeczki soli, 1-2 łyżki oleju rzepakowego;
  • na 4 godziny przed pieczeniem cebularzy, kroimy cebulę w niewielką kostkę, dodajemy sól i mieszamy,
  • gdy cebula puści sok, dodajemy mak i olej, wszystko mieszamy i chowamy do lodówki,
  • cebulę wyjmujemy z lodówki na 30 minut przed ich wykładaniem na ciasto;




Skład: 250 g mąki pszennej (dałam pszenną pełnoziarnistą), 30 g świeżych drożdży, 2 łyżeczki cukru, 1/2 szklanki mleka (dałam 120 ml), 1 jajo, 30 g masła, 1/2 łyżeczki soli;
  • około 1,5-2 godziny po tym jak zaczęliśmy przygotowywać cebulę zabieramy się za ciasto,
  • drożdże mieszamy z cukrem i 2 łyżkami mąki (odbieramy z 250 g), przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 30 minut,
  • masło i 1/4 szklanki mleka przekładamy do garnuszka i rozpuszczamy, odstawiamy do wystudzenia,
  • mąkę mieszamy z solą, dodajemy wyrośnięty zaczyn, mleko z masłem, pozostałą 1/4 szklanki mleka i jajo - zagniatamy ciasto około 10 minut (moje było bardzo klejące i podsypywałam je mąką),
  • przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 1 godzinę,
  • wyrośnięte ciasto dzielimy na 6 części i z każdejj formujemy placki o grubości 1,5 cm i średnicy 15-20 cm,
  • placki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia,
  • na każdym placku układamy 1-2 łyżki cebuli lekko ją wgniatając w ciasto,
  • brzegi ciasta smarujemy roztrzepanym jajem lub mlekiem lub olejem,
  • odstawiamy do wyrośnięcia na 1 godzinę,
  • pieczemy przez 15-20 minut w temp. 200 stopni;




Cebularze są smaczne i na pewno je powtórzę. Następnym razem dodam więcej cebuli, a same bułki zrobię połowę mniejsze.


Cebularze na innych blogach:


poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Działka Dziadka



Graszka (nieświadomie) zachęciła mnie do podzielenia się z Wami kolejnym kawałkiem mojego życia.
Na razie jest to wręcz skrawek życia, ale kto wie co przyniesie przyszłość.
Chciałabym by przyniosła mi chęci,
natchnienie i siły do działania,
oraz radość z tego działania.
Tyle i aż tyle wystarczy! :)







Mój Dziadek był rannym ptaszkiem.
Jego dzieci wręcz przeciwnie.
Nie mógł patrzeć jak zalegają w łóżkach w dni wolne.
Wymykał się więc z domu wczesnym rankiem
i jechał w swoje miejsce na ziemi.
Na działkę.
Oddał jej całe swoje serce.
Wybudował altanę,
uprawiał grządki,
zarządzał całą działkową bandą.
A w wolnych chwilach grał w brydża
z działkowymi kompanami.
Dziadek był złotą rączką,
więc wszystko zrobił sam.





Dziadka nie ma z nami już 20 lat,
a działka jest.
Pod opieką wujka przeszła odnowę,
wypiękniała.
Później opiekowali się nią różni ludzie,
a od czterech lat mój brat Siwy i ja.
W pierwszym roku byliśmy pełni zapału
i... zaczęliśmy od d. strony,
czyli posialiśmy sałatę, rzodkiewkę, szczypiorek... :)
Kolejne sezony obfitowały w remonty, przeprowadzki, powiększanie rodziny...
Najmniej zapału miałam ja.








Ostatniego lata rękawy zakasał Pan Wu (złota rączka - tak jak Dziadek!)
i razem z Siwym wymienili dach.
Siwy zdjął całą boazerię ze ścian i sufitu.
Od lat była pysznym pokarmem dla korników.
A my nie mieliśmy przyjemności przebywania tam,
bo co otworzyliśmy drzwi
to w twarz leciał boazeryjny pył...
Siwy zajął się też tym co wokół,
wyciął wszystkie stare drzewa (czyli prawie wszystkie).
Żal, bo po Dziadku,
ale już od dawna nie owocowały i były liche.




Pan Wu nie może dłużej usiedzieć na miejscu,
więc pewnego dnia oznajmił
"trzeba się zabrać za altanę".
No i się zabrał.
Postanowiliśmy wyburzyć kawałek ściany.
Dzięki temu otworzymy mikroskopijną kuchenkę na resztę altany.
Zastanawiamy się co zrobić ze ścianami.
Kamienie oczywiście zostaną, 
bo są przepiękne,
a ich stan idealny.
Gorzej z cegłami.
Chcieliśmy zostawić,
odświeżyć, uzupełnić ubytki,
ale cegły są marne...
Pan Wu będzie myślał.


tej ścianki po prawej już nie ma 


Do zrobienia jest sufit, podłoga,
całe zewnętrze...
Dużo pracy.
Gdy miałam kiedyś sama chodzić na działkę
szukałam wymówek żeby nie iść.
Poza tym, rodzice na wsi,
więc wiele weekendów spędzałam, spędzaliśmy i spędzamy tam.
To jest nasza odskocznia od miasta.
Czy zapałamy do działki taką miłością,
by była naszą odskocznią choćby popołudniami?
Lub w miejskie weekendy?
Czas pokaże.
Dziadek by się cieszył...





Już się cieszy.
Na pewno.




poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Chleb ziołowy z płatkami owsianymi


Sobota miała być deszczowa.
Nie martwiła się tym wcale.
Pogoda nie jest w stanie zepsuć jej nastroju.
Wręcz przeciwnie,
deszcz przecież może być fajny!

Poza tym,
cały dzień planowała spędzić w kuchni.
Zaczęła od upieczenia bułeczek
do wieczornych wege burgerów.
Później zalała wrzątkiem zioła,
które miały się okazać idealnym uzupełnieniem domowego chleba.
Nawet jej się zamarzył deszcz stukający o szyby.
Zamiast tego, przez chmury nieśmiało przebijało się blade słońce,
którego ciepło okrywało foremki z rosnącym pieczywem.




Zrobiła kotlety z batatów,
sałatkę z kalafiorem i szafranem,
sałatkę z brokułami i jajkiem,
pastę z fasoli,
masło czosnkowe,
śledzika z jabłkiem.
W międzyczasie pstryknęła kilka zdjęć bochenkom,
które złociły się w promieniach wieczornego słońca.
On zrobił frytki warzywne
i razem czekali na swoich przyjaciół.
Którzy zajadali się wszystkim
i chwalili ziołowy chleb,
upieczony z przyjemnością
w ramach Kwietniowej Piekarni.



Przepis pochodzi z bloga Kasi - Smaki i Aromaty

Skład:

Zaczyn: 4 łyżki mąki pszennej chlebowej, 20 g świeżych drożdży, 1 łyżeczka cukru, 1/2 szklanki letniej wody;
  • wszystkie składniki mieszamy i odstawiamy na 15 minut;
Zioła po 1 łyżeczce: majeranek, kolendra, kminek, szałwia, tymianek, czarnuszka, cząber, rozmaryn, bazylia; 1/2 łyżeczki mielonego pieprzu, 1 łyżeczka soli;
  • całość zalewamy 1/2 szklanki ciepłej wody i odstawiamy na 20 minut;


Ciasto właściwe: 500 g mąki chlebowej (zmieszałam typ 720 i 650), 1/2 szklanki płatków owsianych, 2 łyżki aktywnego zakwasu żytniego, około 1/2 szklanki wody (dałam niecałą szklankę), cały zaczyn i ziołowa zalewa;
  • wszystkie składniki mieszamy przez około dwie minuty do połączenia składników,
  • ciasto powinno być dosyć luźne, ale nie lejące - jeśli jest zbyt zwarte, dolewamy wodę,
  • foremki smarujemy masłem, obsypujemy płatkami owsianymi i przekładamy ciasto (powinno sięgać do połowy foremek, u mnie sięgało niżej, a ostatecznie ciasto bardzo wyrosło, potroiło swoją objętość),
  • powierzchnię ciasto wygładzamy wilgotną dłonią i obsypujemy płatkami owsianymi, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na około godzinę (do podwojenia objętości),
  • wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy 55-60 minut, lub dłużej jeśli bochenki nie będą rumiane (ja piekłam ponad godzinę),
  • wyciągamy bochenki z foremek i studzimy na kratce;

Chleb jest przepyszny! Rośnie jak szalony, dziury ma duże, jest miękki w środku, a płatki pysznie chrupią. Nie jest też pracochłonny. Na pewno będą wracać do tego przepisu.



A Ty, jak spędziłeś sobotę? :)

******************************

Chleb ziołowy na blogach:

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Zamek Czocha, rzut oka na góry, czyli spokojna głowa i przewietrzone myśli


Bardzo lubimy jeździć w różne miejsca w naszym kraju.

Nie musi być daleko, nie musi być na długo.
Nic nie musi być ;)
Byle razem, byle coś zobaczyć i miło spędzić czas.
Na ostatnią sobotę Pan Wu zaplanował Zamek Czocha.
Dopiero w drodze dowiedziałam się, ze to nie był przypadek.
Na Zamku Czocha prawdopodobnie odnaleziono maszynę rozszyfrowującą radzieckie depesze,
o czym pisze Bogusław Wołoszański w książce "Twierdza szyfrów".
A Pan Wu rozczytuje się w Wołoszańskim...




Zamek Czocha położony jest cudownie, w samym środku zalewu leśniańskiego (mapa klik), w województwie dolnośląskim, koło miasteczka Leśna.
Wybudowany został już w XIII wieku i jak na tak stary zamek trzyma się całkiem nieźle.
Jest to najpiękniejszy zamek jaki dotąd widziałam.
Piękny, tajemniczy, bajkowy.
Latem odbywają się na nim dwutygodniowe kolonie dla fanów... Harry'ego Pottera!
Sama wzięłabym w takich udział ;)
Duża część zamku nie jest dostępna dla turystów, bo stanowi część hotelową.
Najdroższa komnata dwuosobowa to koszt 960 zł,
a dla nowożeńców, którzy urządzają na zamku wesele, jest gratis. ;)
Komnata ta ma swoją historię.
Wielkie małżeńskie łoże było przedzielone na pół, a po jednej stronie była wajcha,
która pozwalała pozbyć się niewygodnych kochanków... lub wrogów.
Połowa łóżka była po prostu zapadnią. Absztyfikanci lecieli głową w dół wprost na skały.
Nie mieli szansy na przeżycie...
Dziś zapadnia jest zamurowana, wajchy też nie ma, ale podobno była jeszcze w latach 70. XX wieku.
Można więc spać spokojnie.

Łoże, które uśmierciło niejednego i niejedną... 

Możecie mnie obejrzeć z każdej strony :P

Bilet na zamek kosztuje 15 zł. W tej cenie jest przewodnik, który oprowadzał nas przez około godzinę. Nie zdążyliśmy się znudzić, ale ja mogłabym jeszcze chodzić, patrzeć i słuchać ciekawych historii, których pani przewodniczka miała kilka w zanadrzu.
Nie będę ich przytaczać - pojedźcie, posłuchajcie, pooglądajcie ukryte w regałach i szafach przejścia, upewnijcie się, że zamkowy skarbiec jest pusty, obejrzyjcie siebie z każdej strony w szafie z luster, popodziwiajcie piękną (jak z Harry'ego Pottera) łazienkę...




W sezonie letnim można przepłynąć się statkiem wokół zamku i jeszcze dalej.
Jako, że nie mogliśmy skorzystać z tej przyjemności, pospacerowaliśmy sobie po okolicy powtarzając co chwilę achy i ochy.
Cudo!!!





Na naszą wyprawę zabraliśmy znajomych i każdy narobił pysznych kanapek - jak wycieczka, to wycieczka. Głód nam nie doskwierał, ale zachciało się lodów. Tak też trafiliśmy do Świeradowa.


A że ze Świeradowa już niedaleko do Szklarskiej, to pojechaliśmy na Polanę Jakuszycką.
Chcieliśmy zwiedzić kamieniołom Stanisław, ale jak się okazało do lata jest on zawsze zaśnieżony.
Na taką ewentualność nie byliśmy przygotowani, więc cofnęliśmy się na zakręt śmierci, by powzdychać do gór... Kocham takie widoki. Oczywiście byłam wzruszona, po plecach przebiegł dreszcz. W górach jest coś niesamowitego. To prawdziwy cud natury.




Naładowani tymi cudami wróciliśmy do domu.
A w niedzielę rozpoczęliśmy sezon rowerowy i grillowy. :)




I w ten sposób pożegnaliśmy weekend.
Planów wyjazdowych narobiliśmy tyle, że nam roku nie starczy ;)
Nowy tydzień się zaczął. Niech będzie dobry! :*

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...