Przy okazji weekendowego pieczenia chleba, oraz urodzin mojego taty, pokojarzyłam pewne fakty. ;)
Nie mam jakiś wielkich chlebowych wspomnień.
Że zawsze go uwielbiałam, bądź chodziłam po niego do sprawdzonej piekarni.
Mieszkaliśmy na wsi, w której maksymalnie były trzy sklepy,
a swego czasu tylko jeden GS.
Chleb w domu zawsze już był. ;)
Tata kupował go rano zanim wstaliśmy.
Chleb był duży i biały. W soboty były na śniadanie białe bułki.
Są do dziś i zawsze gdy jestem Za Rzeką jem je ze smakiem.
Te zwykłe sklepowe białe duże bułki. Z kreską na środku.
W latach 90. tata zaczął przynosić do domu chleb ciemny.
Czasem pumpernikiel.
Tylko on jadł te ciemne bochenki.
Musiało minąć naprawdę sporo czasu żebyśmy z bratem odważyli się sięgnąć po ciemną kromkę.
Brat przekonał się szybciej.
Dziś z chlebem Za Rzeką bywa różnie.
Czasem Ajwonka przywiezie z miejskiej piekarni,
Czasem tata kupi w wiejskim sklepie.
Czasem przywiozę ja z domowej piekarni. ;)
Lub mój brat, ze swojej domowej piekarni. :)
Rodzice w tych naszych chlebach się rozsmakowują.
Ja z przyjemnością wgryzam się w tę białą bułkę,
a mój brat w chleb żytni z wiejskiego sklepu.
To chyba najlepszy kupny żytni chleb jaki jadłam (i o normalnym, najlepszym składzie).
W ostatnią sobotę zawiozłam Za Rzekę ten wątpliwej urody bochenek.
Może nie był doskonałym prezentem na kolejne urodziny taty ;), ale zrobionym własnoręcznie. ;)
Przepis do styczniowej piekarni zaproponowała Ania z Bajkorady, a całą akcję jak zawsze, ogarnia Amber.
Chleb był bardzo smaczny, ale nie wyszedł mi okazały. Swoje uwagi zawarłam w przepisie, w nawiasach.
Skład:
Starter: 150 ml ciepłej wody, 1 łyżeczka cukru, 26 g świeżych drożdży (7 g suchych), 125 g mąki pszennej chlebowej;
- wodę mieszamy z cukrem i drożdżami; pozostawiamy w ciepłym miejscu na 10 minut,
- mieszamy z mąką, by uzyskać konsystencję gęstej pasty,
- przykrywamy folią i zostawiamy w temp. pokojowej na 24 h (u mnie trwało to niecałe 20 h).
Ciasto właściwe: 200 ml ciepłej wody, 1 łyżeczka cukru, 9 g świeżych drożdży (4 g suchych), 225 g mąki pszennej chlebowej, 100 g mąki pszennej razowej (ja dałam orkiszową, niski typ), 1 łyżeczka soli, 1 łyżeczka oliwy;
- wodę mieszamy z cukrem i drożdżami; pozostawiamy w ciepłym miejscu na 10 minut,
- mąki mieszamy z solą, starterem, rozpuszczonymi drożdżami, oraz oliwą,
- mieszamy łyżką do osiągnięcia lepkiego ciasta,
- przenosimy na stolnicę i zagniatamy ok. 10 minut aż będzie elastyczne i gładkie (rozciągac ciasto i składać z powrotem do siebie); nie podsypywać zbyt dużo mąki, żeby ciasto nie zrobiło się za suche (ja podsypywałam i podsypywałam, a ciasto strasznie się kleiło! straciłam cierpliwość i przełożyłam je do miksera, który zagniótł ciasto za mnie, ale bez rozciągania... przypuszczam, że dlatego wyszedł mi taki plaskacz),
- gotowe ciasto przekładamy do naoliwionej miski i odstawiamy na min. 1 godzinę do podwojenia objętości,
- blachę obsypujemy mąką,
- ciasto przekładamy na blachę, rozciągamy na ok. 30 cm długości i składamy na pół - czynność tę powtarzamy dwukrotnie,
- formujemy bochenek i nacinamy go kilkakrotnie ostrym nożem, posypujemy mąką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 45-60 minut (powinien dobrze wyrosnąć - mój rósł pięknie na każdym etapie, a potem... ;)),
- pieczemy 20-25 minut w piekarniku nagrzanym do 240 stopni, aż się zrumieni, a spód będzie wydawał głuchy odgłos,
- studzimy na kratce.
Hiszpański chleb piekli: Akacjowy blog, Bajkorada, Eksplozja smaku, Fabryka kulinarnych inspiracji, Grahamka, weka i kajzerka, Jagodziana Coffee, Każdy ma jakiegoś bzika, Konwalie w kuchni, Kuchnia Alicji, Kuchnia Gucia, Kuchennymi drzwiami, Kuchenne wojowanie, Kulinarne przygody Gatity, Leśny zakątek, Małe kulinaria, Mozaika życia, Nie tylko na słodko, Nieład malutki, Ogrody Babilonu, Posadzone i zjedzone, Proste potrawy, Smakowity chleb
Miałam okazję jakieś 30 lat temu jeść chleb kupiony w wiejskim sklepie GS, pieczony w piekarni zlokalizowanej w tejże wsi. Tego smaku i cudownie chrupiącej skórki nie zapomnę nigdy. I jadłam różne pyszne chleby, ale takiego jak tamten, już nigdy.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru Alutko :)
Bo kiedyś wszystkie chleby przepyszne, a i mąka pszenna była zupełnie inna. :)
UsuńDobrze jest mieć takie wspomnienia, Olguś :)
Miłego :*
Wygląda bardzo rustykalnie i bardzo pięknie
OdpowiedzUsuńOch, Alu, dziękuję :)))
UsuńTwój wypiek Alu jak zawsze jedyny w swoim rodzaju, bardzo rustykalny i takie lubię najbardziej:-)
OdpowiedzUsuńOlimipio, takie miłe słowo! Miód na me chlebowe serce ;)))
UsuńAlutka wiem o czym mówisz! Całe dzieciństwo w wakacje i ferie spedziłam jedząc taki chleb i takie bułki. Do dzisiaj pamiętam ich smak! Przypomniałaś mi smaki z tamtego okresu kochana:)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak Dziadziuś przywoził ze sklepu ten chleb,wieki bochen okrągłego chleba:))
Serdeczności dla Taty:** Koziorożce są SUPER!! :D
Margoś, myślę, że jak skusisz się na któryś z pszennych chlebów z mojego bloga, to te smaki wrócą :))
UsuńBardzo się cieszę, że przywołałam miłe wspomnienia i to związane z Dziadziusiem (jak ładnie nazwałaś!).
Dziękuję w imieniu Taty :* Ty coś wiesz o koziorożcach :D
no raczej kochana!! same dobre rzeczy tylko:DDD
Usuńno muszę popatrzeć na te przepisy Alutko,może któregoś dnia...kto wie...:)))
:DDD
Usuńniektóre przepisy są naprawdę proste, a jak zaczniesz robić inne chleby to Ci się to spodoba ;)))
Chleb wzorowo rustykalny!
OdpowiedzUsuńA Twoje chlebowe wspomnienia pasują do moich wakacyjnych z dzieciństwa.
Czasami spędzałam je u Dziadków.
Taki chleb sprzedawany był w wiejskim sklepie.I bułki z przedziałkiem.
Ale moja babcia sama też wypiekała.
Smak Jej chleba pamiętam, tego ze sklepu niestety nie...
Dziękuję za styczniowe pieczenie!
Aniu, dziękuję!
UsuńCzyli Ty masz w genach chlebowe wypiekanie :))
U mnie to raczej ja, takie geny zacznę przekazywać ;)
I ja dziękuję!
A ja pamiętam że u mojej babci przywozili chleb, który nie dość że był beznadziejny to jeszcze nie dla wszystkich wystarczało. Babcia miała chody u dostawcy to dla nas zawsze był
OdpowiedzUsuńStraszne! Nie dość, że niedobry to mało... A ludzie pewnie byli zmuszeni (z braku laku) do kupna takiego chleba.
UsuńA ja się dziwiłam że w Warszawie w zwykłym spożywczym Chleb jest o niebo lepszy niż wiejski
UsuńDobrze, że teraz jest zupełnie inaczej i można dostać dobry chleb, albo bez problemu upiec :)
Usuńmoże i plaskacz, ale wygląda bardzo swojsko, apetycznie i chciałoby się wyciągnąć rękę i podkraść kromeczkę :) do tego oczywiście pyszne, prawdziwe i zimne masło :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, marzy mi się takie masełko! Niestety nie tak łatwo o nie...
UsuńPozdrawiam :)
Moja ciocia ze wsi sama piekla chleb, nigdy nie jadlam niczego lepszego. Przed pokrojeniem znaczyla na nim nozem krzyz i dopiero mozna bylo jesc.
OdpowiedzUsuńMoj pradziadek wybudowal w Lodzi dom, a ze byl piekarzem, na podworzu byla jego piekarnia, a od frontu sklep. Dom i piekarnia zostaly mu odebrane, upanstwowione. Jeszcze wtedy chleb z niej byl bardzo dobry, na zakwasie, taki tradycyjny. Ale jak to z malymi firemkami bywa, przestalo sie oplacac i piekarnia padla. Dom rodzina odzyskala, ale piekarnia juz nie odzyla.
Pamietam, jako dzieci lazilismy tam i dostawalismy od piekarza "popsute" chleby, ktorych nie mozna bylo dac do sprzedazy, bo byly np. znieksztalcone czy cos. W smaku jednak nadal byly doskonale i calkiem gratis. :)
A próbowałaś później sama odtworzyć ten smak?
UsuńCo znaczył ten krzyż?
Co za historia z dziadkiem! Przykre bardzo, że tak to się skończyło z tą piekarnią...
Takie "popsute" na pewno miały swój urok. :) Tak jak dziś brzydkie warzywa i owoce to najlepsze rarytasy, bo to znak, że nie są sztucznie pędzone.
Mój wypiek też dostałabyś gratis :D
Jak rustico to rustico:-) Nie wiem co Ty chcesz od tego chleba? Wygląda bardzo okazale. Ja pamiętam swoje coroczne wakacje u babci, do południa każdego dnia stało się w sklepie czekając na samochód z piekarni. I tak pachniał i smakował jak żaden inny:-)
OdpowiedzUsuńPłaski był po prostu ;) wiesz, chciałam wręczyć okazały bochen. Duży był, ale beret ;)
UsuńWyobrażam sobie ten zapach... W zasadzie do dziś lubię przechodzić koło piekarni. Zwłaszcza na Placu Pocztowym :)
Niesamowity kształt chleba! wspaniały bochenek upiekłaś! dzięki za wspólny wypiek :)
OdpowiedzUsuńŁadnie to ujęłaś, Wiewiórko ;))
UsuńDziękuję :)
Bułeczki na sobotnie śniadanko, mniam i ja też tak mam u mamci, tato przynosi zawsze :) A rodzice na swojej wsi, mają taką piekarnię, gdzie pieką wyśmienite chleby, zbyt dobre, bo trudno się oprzeć ich chrupiącej skórce! Ten chleb bardzo nam zasmakował, szczególnie jedzony jeszcze na ciepło z masełkiem :) Buziole!
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że jemy u mam takie same bułki :D
UsuńMi też ten chleb posmakował, muszę znów go zrobić, ale inaczej będę zagniatać żeby ładniej wyrósł. :)
Buźka!
Chleb i wspomnienia piękne :) miło było wspólnie uczestniczyć w styczniowej piekarni.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Moniko :)
UsuńPozdrawiam :)
Zgodzę się z przedmówczyniami, że rustykalny jak trzeba:) Najważniejsze, że smakował!
OdpowiedzUsuńAniu, dzięki ;)
UsuńSmakował bardzo! Na pewno wrócę do tego chleba :)
wygląda smakowicie:) buziaki:***
OdpowiedzUsuńDziękuję Vikuś :***
UsuńJa nie wiem, jakim cudem Tobie taka chrupiąca skórka się udała.
OdpowiedzUsuńMoja była zupełnie miękka.
Bułki z przedziałkiem zawsze jadłam u Prababci, z żółtym serem, mniam.:))
Kiedyś nawet je upiekłam, muszę poszukać tego przepisu...
A w domu razowiec, chyba od zawsze, a na pewno jeszcze w tych czasach,
kiedy nie oszukiwano i nie dodawano karmelu do chleba z białej maki.;))
No chociaż skórka mi się udała :D
UsuńO, jak ja lubię białą bułkę z masłem i miękkim żółtym serem...
Poszukaj przepisu i podeślij!
Kolega, który ma piekarską rodziną (zaczęło się od dziadka) ładnych kilka lat temu opowiadał mi o karmelu. Mówił, że u nich w piekarni nie dodają i z oburzeniem o tym procederze mówił. A muszę przyznać, ze chleb z ich piekarni jest dla mnie najlepszy :)
Dla Taty wszystkiego najlepszego:).... a bochenek, nawet jeśli nie okazały to piękny, bo pieczony z sercem:)
OdpowiedzUsuńMasz rację, Jolu :) a za życzenie dziękuję bardzo!
UsuńOj tak. Dzieciaki coś mają problem z tym ciemnym pieczywem. Nasze jedzą, bo inne rzadko się pojawia w domu, ale same wybierają to jasne.
OdpowiedzUsuńKiedyś było inaczej, bo było tylko białe, więc trudniej się nam przestawiało na ciemne. :) Mój chrześniak od razu zaczął jeść ciemny chleb domowej roboty i taki lubi najbardziej. :)
UsuńChleb wygląda bardzo naturalnie, nie wymuskany. Ważne jest nowe doświadczenie i piękny czas wspólnego pieczenia.
OdpowiedzUsuńNie wymuskany - fajny komplement dla mojego wypieku :))) Dziękuję :)
UsuńEch wspomnienie bułki z przedziałkiem.... :) U nas też zawsze tata kupował pieczywo. Teraz jemy go mniej, czasem sama coś upiekę. Twój bochenek wygląda bardzo apetycznie i przepis nie wydaje się trudny. Zapisuję na wszelki wypadek :D
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńMy jemy dużo pieczywa, zawsze musi być w domu chleb. :) Dobrze się po nim czujemy, więc nie ograniczamy. :)
Przepis trudny nie jest, ale źle się zagniata, trzeba podsypać sporo mąki żeby ciasto się nie kleiło bardzo :)
Chleb ma piękne wnętrze :) z przyjemnością przeczytałam twoje chlebowe wspomnienia :) Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńDziękuję Małgosiu za miłe słowa :))
UsuńPozdrawiam!
Piękny bochen Ci się upiekł :-) Cudne wspomnienia. Dzięki za wspólny czas przy piekarniku.
OdpowiedzUsuńI ja bardzo dziękuję! :)
UsuńMnie a i owszem wyrósł, aż za bardzo, ale nie dał się ogarnąć bez foremki, pozdrawiam i życzę Tobie i sobie powodzenia w pieczeniu następnych chlebów. Najważniejsze, by się nie zrażać, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńUla, no właśnie, ja też mogłam go wrzucić do foremki, byłby wyższy. :) Następnym razem :)
UsuńOd pieczenia chleba już chyba się uzależniłam, ale tak, niech się dobrze bochenki pieką, by nie dopuścić do zniechęcenia :)))
Pozdrawiam ciepło!
Najważniejsze są intencje i smak, a tego na pewno nie zabrakło w tym chlebie :) Pozdrawiam ciepło :D
OdpowiedzUsuńMasz rację, Łucjo :) Chlebek był pyszny :)
UsuńPozdrawiam!
Dlaczego piszesz, że wątpliwej urody??? Piękny chleb Ci wyszedł.
OdpowiedzUsuńAj, bo taki plaskacz ;))
UsuńDziękuję Basiu :)
Własnoręcznie upieczony chleb zawsze jest NAJPIĘKNIEJSZY i NAJSMACZNIEJSZY!!! I najzdrowszy - wiem co jem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wspólne pieczenie
pozdrawiam serdecznie
M.
Tak jest! Swój chleb jest po prostu naj! :)))
UsuńPozdrawiam ciepło :)
Plaskacz plaskaczem, najważniejsze, że smakował!
OdpowiedzUsuńa wygląda bardzo fajnie :)
To prawda, był smaczny i tego się trzymajmy :))
UsuńDzięki!
Każdy chleb ma swój indywidualny wygląd :) Chleb ma smakować :) a domowe wypieki takie smakowite już są :D Dziękuję za wspólne pieczenie :) Bochenek wyszedł Tobie idealnie :) Domowe pieczywo jest najlepsze a zapach roznoszący się po mieszkaniu bezcenny :)
OdpowiedzUsuńTak, Patrycjo, domowe pieczywo najlepsze, a zapach jest wspaniały :))
UsuńPozdrawiam Cię ciepło :)
Piękny rustykalny chleb! Dziękuję za wspólny czas i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :))
UsuńAlutko nie powiem nic nowego : najbardziej rustykalny ze wszystkich zdaje sie:-)
OdpowiedzUsuńMio było piec razem.
Aniu, dziękuję! :))
UsuńTata pożarł i nic nie zostawił!
OdpowiedzUsuńSkandal!
UsuńZamarzył mi się taki domowy chlebek :)
OdpowiedzUsuńIvko, nic tylko piec ;))
UsuńJemy oczami, ale też z wielu ludowych mądrości wiemy, że nie ocenia się książki po okładce, w wielu przypadkach pozory mylą, a koniec końców najważniejsze jest przecież wnętrze :) Dla mnie chleb jest piękny, prawdziwie rustykalny :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAgnieszko, masz rację, to nie wygląd jest najważniejszy. Czasem piękna potrawa okazuje się być kiepska w smaku.
UsuńCieszę się, że chleb Ci się podoba :)
Pozdrawiam Cię ciepło :)
Dawno mnie u Ciebie nie było. Nadrabiam zaległości i jestem pod wrażenie tego chlebka. Pięknie Ci się upiekł. Wygląda fantastycznie, a o jego smaku nie chcę nawet myśleć, bo właśnie burczy mi w brzuchu... Uściski serdeczne!
OdpowiedzUsuńAgnieszko, nie wiem czy aż na tak miły komentarz zasługuje ten mój wypiek ;))
UsuńSmaczny był na pewno ;)
Buźka :)