wtorek, 24 lutego 2015

Cytrynowy makaron z jarmużem, czyli makaron na zimę / o sąsiadce

W niedzielę miałam (nie)przyjemność odwiedzić moją sąsiadkę.
To wyjątkowo męcząca sąsiadka.
Dobrze jednak, że nie odczuwam jej paskudnego charakteru w domowym zaciszu.



Musiałam do niej wpaść dosłownie na chwilę.
Czasem do niej zajdę, jednak staram się tego nie robić w weekend.
Tym razem mnie "wezwała".
Po raz kolejny przeżyłam szok.
Jak wiele osób lubi ją odwiedzać,
wręcz ubóstwiają ją.
Spędzają u niej cały dzień,
oglądają każdy jej kąt,
całymi rodzinami jedzą chemiczny obiad,
po którym ciągną małe dzieci na rurkę z kremem,
albo lody,
do tego zimny chemiczny napój,
a sami popijają ciepłą kawkę.
Przecież jest zima, trzeba coś ciepłego.
Dzieci nie muszą...

Przemykam chyłkiem, 
krokiem bardzo szybkim,
by jak najszybciej zakończyć wizytę.
Męczy mnie tłum, hałas i takie rodzinne weekendy.
Męczą i trochę smucą,
ale z drugiej strony, to nie mój problem!



My zjedliśmy pyszny zimowy makaron,
w domowym zaciszu,
nie u sąsiadki, której imię mogłoby brzmieć dostojnie.
Galeria.
Nazwisko jednak zdradza wszystko.
Handlowa.

*************

Dzisiejszy obiad otwiera kolejny rok, w którym wraz z MAKowymi dziewczynami ugotujemy dania na każdą porę roku. W ubiegłym, królowały pierogi. W tym, makarony!
Zapraszam do Magdy, Małgosi, Marzeny i Kamili.



Skład: 250 g makaronu (szerokie wstążki), jedna polędwiczka wieprzowa, 400 g jarmużu, 100 g mascarpone, sok z połowy cytryny, łyżka ciemnego sosu sojowego, łyżka masła klarowanego, 2 łyżki oleju rzepakowego, biały pieprz, sól, szczypta płatków chilli, skórka z cytryny;
  • umytą i osuszoną polędwiczkę nacieramy pieprzem i sosem sojowym, odstawiamy na godzinę do lodówki,
  • jarmuż myjemy, osuszamy, odkrawamy twarde końcówki, resztę kroimy i wrzucamy do blendera,
  • do jarmużu dodajemy sok z cytryny, olej rzepakowy i blendujemy,
  • piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni,
  • na patelni rozgrzewamy masło, na którym smażymy mięso, po dwie minuty z każdej strony,
  • mięso przekładamy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i wstawiamy do piekarnika na około 15 minut,
  • jarmuż przerzucamy na patelnię, na której smażyło się mięso, doprawiamy chilli, białym pieprzem, solą i kilka minut dusimy,
  • w między czasie wstawiamy wodę na makaron,
  • do jarmużu dodajemy mascarpone, dokładnie mieszamy i zostawiamy na małym ogniu,
  • ugotowany makaron odcedzamy, zostawiając 3 łyżki wody z gotowania, którą dodajemy do jarmużu wraz z makaronem, całość dokładnie mieszamy,
  • upieczone mięso kroimy w plastry, które układamy na jarmużowym makaronie,
  • na wierzch ścieramy skórkę z cytryny;




piątek, 13 lutego 2015

Tłusty czwartek zabiegany i zapomniany

Tym razem zapomniałam, że on już tradycyjnie wpisał się w mój blog.
Gdy sobie o tym przypomniałam, było za późno.
Za późno, by stworzyć przekorne danie,
które sprostałoby wymaganiom tego szczególnego dnia.
Niekończący się remont,
niekończące się zakupy.


Do tego luty - kulminacja urodzin i imienin najbliższych.
I...
zupełnie nowe, niezwykle zaskakujące wyzwanie zawodowe przede mną.
Spora zmiana, której się nie spodziewałam i nie planowałam.
Życie jest naprawdę zaskakujące i ciągle ma dla nas niespodzianki. :)
Zatem trzymajcie kciuki,
bo przede mną sporo nauki i egzaminów. :)


Zdjęcia wspominają moje tłuste czwartki na tym blogu.
Kliknięcie w zdjęcie przekieruje Was do tamtych przepisów i postów. :)


Tegoroczny tłusty czwartek spędziłam w stolicy, nie mając okazji na zjedzenie pączka!
Była za to smaczna rybka ;)

wtorek, 10 lutego 2015

Chleb orkiszowy ubijany - dobre zwieńczenie dobrego weekendu :)


Sobotni poranek i milion myśli w głowie.
Do zrobienia
ciasto urodzinowe dla Niego,
makaron zimowy w ramach MAKowej akcji,
chleb w ramach lutowej piekarni.
Do tego pomalowanie kilku ścian,
posprzątanie mieszkania
i dopilnowanie, by wszyscy dotarli na wieczorne kręgle
i by każdy te kręgle utrzymał w tajemnicy przed Nim.
Dzień pełen pracy,
wieczór pełen emocji i radości.
Widzieć, że druga osoba jest szczęśliwa i zszokowana* niespodzianką
- bezcenne!
To chyba większa radość niż samemu niespodzianek doświadczać. :)
Za to niedziela była przyjemnie leniwa,
z długim porankiem w towarzystwie tego pięknego i pysznego chleba orkiszowego.


Chleb do lutowej piekarni wybrała Ania z bloga Nie tylko na słodko.
A nad całą piekarnią tradycyjnie czuwa Amber.

Skład: 840 g mąki orkiszowej (u mnie pół na pół mąka orkiszowa 2000 i 720), 160 g razowej mąki orkiszowej (u mnie pszenna typ 750), 10 g świeżych drożdży, 20 g soli, około 800 g wody;

Wieczorem:
  • mąki mieszamy w misce, dodajemy i rozcieramy drożdże, dodajemy sól i wodę,
  • ciasto ubijamy na wysokich obrotach miksera, najlepiej końcówką do ubijania piany (można również hakiem), do momentu aż ciasto zacznie odchodzić od ścianek (u mnie nie zaczęło, ale może byłam za mało cierpliwa),
  • miskę przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy do lodówki na noc;
Następnego dnia:
  • ciasto wyjmujemy z lodówki i zostawiamy na blacie na 2-3 godziny, by się ogrzało,
  • ciasto delikatnie wyjmujemy na omączony blat i obsypujemy je mąką,
  • dzielimy ciasto na cztery równe prostokąty,
  • ostrożnie, żeby nie naruszyć struktury ciasta, skręcamy ze sobą po dwa paski na kształt warkocza; w ten sposób powstaną dwa bochenki,
  • chleby przekładamy na blaszki lub tace wyłożone papierem do pieczenia, przykrywamy ściereczką, pozostawiamy do wyrośnięcia - mają prawie podwoić objętość,
  • piekarnik nagrzewamy wraz z blachą do pieczenia (w oryginalnym przepisie wraz z kamieniem) do 250 stopni,
  • piekarnik obficie spryskujemy wodą,
  • zsuwamy bochenek wraz z papierem na gorącą blachę, spryskujemy piekarnik, a po minucie powtarzamy tę czynność,
  • w sumie po 5 minutach zmniejszamy temperaturę do 210 stopni i pieczemy jeszcze przez 20-30 minut,
  • chleby studzimy na kratce.


Moje uwagi:
Ciasto po nocy, po wyjęciu z miski było wilgotne i bardzo rozciągliwe. Podsypałam sporo mąki, by nie kleiło się do rąk. Skręcanie warkoczy nie było trudne, jednak ciasto bardzo się wyciągało i stawało się coraz dłuższe. ;) Tym sposobem powstały mi dwa nieduże bochenki (rozcięłam jeden dłuuuugi), które zmieściły się na jednej blasze piekarnikowej, oraz kolejne dwa bochenki, które utworzyły literę Z. :D Tak się ciasto wydłużało, tak zaczęłam nim skręcać, że literka Z gotowa. ;)


Poza tym ciasto pięknie mi rosło, i w nocy, i na blaszkach i w piecu.
Chleb jest przepyszny! Bardzo go wszystkim polecam. :)
To jeszcze trochę chleba Zet ;)




* jeśli facet kilka razy z rzędu ma 0 punktów w kręgle to wiedz, że coś się dzieje :D

czwartek, 5 lutego 2015

Pomarańczowy mus czekoladowy (miał być)

Jak to jest z tymi słodyczami?
Dzieci tak bardzo ich pragną.
Dorośli bardzo często też.
Większość dorosłych, których znam słodyczy pożąda.
Zwłaszcza mężczyźni.
A niby to kobiety takie slodyczowe, zwłaszcza raz w miesiącu.
Ja raz w miesiącu  po prostu więcej jem.
Rzadko mam atak ochoty na słodkie.
Z czego to wynika, że jedni wciągają je na potęgę, a inni wręcz patrzą z niechęcią?
Według jednych teorii to kwestia zapotrzebowania organizmu na smak słdki (nie mylić ze słodyczami).
Według innych teorii to kwestia miłości, a raczej jej braku w którymś okresie życia (niezłe, co?).


Może we wszystkim jest trochę prawdy?
I w tym, że to kwestia nawyków?
Nie pamiętam bym jako dziecko rzucała się na słodycze.
Pamiętam, że często ich w domu nie było, bo Ajwonka nie lubiła, więc nie kupowała. ;)
Jednak pamiętam, że dziwiłam się, jak można jeść gorzką czekoladę.
Teraz jest dla mnie bardzo słodka ;)
I taki deser jak dziś, jest dla mnie prawdziwą bombą słodkości.
Chciałam ją przełamać wyraźną nutą pomarańczy,
ale nuta była zbyt delikatna. ;)
Sam mus, musowo pyszny.
Taki akuratny zimowy deser.
Jeden w sezonie wystarczy? :)


Inspiracja: Lokata
Skład: 250 g gorzkiej czekolady, 4 jaja, 50 g cukru pudru, 50 g miękkiego masła, 200 g śmietany kremówki, 8 łyżek soku z pomarańczy;
  • czekoladę łamiemy na kawałki i rozpuszczamy wraz z sokiem w kąpieli wodnej,
  • w tym czasie oddzielamy żółtka od białek,
  • białka ubijamy na sztywno wraz z cukrem,
  • kremówkę ubijamy,
  • rozpuszczoną czekoladę miksujemy z masłem na gładką masę,
  • dodajemy naprzemiennie ubitą pianę z białek i żółtka, delikatnie mieszamy,
  • na koniec dodajemy ubitą kremówkę i też delikatnie mieszamy,
  • przekładamy do szklaneczek i odstawiamy do lodówki, by mus się ściął.


A Wy co myślicie o tym pociągu do słodyczy?

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...