poniedziałek, 25 listopada 2013

Co do pracy? #8 Czyli co zrobić z mięsem z rosołu. Zdrowiej.

Wychodzę do pracy - szaro.
Wracam z pracy - szaro.
Przy tym wiatr, czasem deszcz.
Czapka na głowie, szalik coraz grubszy.
Rękawiczki, których nie lubię.
Wolałabym je na rower zamienić,
ale ten zostaje od kilku dni w domu.
Z Helą, która coraz więcej śpi.
Nawet Za Rzeką, gdzie Majeczka kusi wspólnymi zabawami.
Nie, nie, nie zabawami. Szaleństwem! ;)



Nie narzekam na tę pogodę.
Więcej czasu spędzam w domu,
który ocieplam jak mogę.
Zasłonami, dywanem, obrusem.
Kolejnymi lampkami i świeczkami.
A to tylko w salonie, który w końcu zaczynam lubić.

W kuchni coraz częściej rosół.
Uwielbiam.
Tylko co z tym mięsem?
 
Potrawka? Zapiekanka? Dodatek do samego rosołu?
To już było.
Choć z podsmażonej wołowinki z dodatkiem cebuli i maczanego w tym chlebie nie zrezygnuję. O nie! ;))

Skład: mięso drobiowe z rosołu - u mnie 2 skrzydełka i 2 udka, ok. 2 łyżki majonezu, coś pomidorowego - ja akurat miałam zmiksowane pieczone pomidory i paprykę z tego przepisu (klik) (może być przecier, keczup, koncentrat pomidorowy) - ilość wedle uznania (u mnie ok. 3 łyżek), sól, pieprz, szczypiorek do posypania;
  • mięso obieramy ze skóry i oddzielamy od kości,
  • miksujemy blenderem z całą resztą dodatków,
  • posypujemy szczypiorkiem; 



Bardzo lubię pasztet i ta pasta ogromnie mi przypomina taki lepiej-nie-czytać-składu drobiowo-pomidorowy. ;) To zdecydowanie zdrowsza alternatywa.

Moi mili, przypominam Wam o trwającym konkursie. Zapraszam! :)

czwartek, 21 listopada 2013

Torcik czekoladowy dla Niej

Chyba najbardziej lubię gotować sama.
Sama wszystko przygotować.
Sama próbować.
Sama jeść? Nigdy nie myślałam, że to coś strasznego.
Choć rzeczywiście, z kimś przyjemniej i zapewne weselej.
Gdy coś mi zasmakuje lubię danie powielić i zaserwować.
Nie tylko sobie.
Jednak jest garstka osób, dla których mogę gotować coś po raz pierwszy.
Z przyjemnością.

Tak było tym razem.
Przepis na to ciacho pojawił się w mojej głowie przy okazji gruszkowej akcji.
Pomysł odsunęłam na bok. Na chwilę.
Tylko po to, by zrealizować go w Jej urodziny.

Ona - jedna z naszej paczki.
Paczki, która trzyma się od lat. Niemalże podstawówkowych!
Paczki, która poszerzyła się o kilku dodatkowych członków. :)
Ona - uśmiechnięta, radosna, skryta.
Dbająca, myśląca i martwiąca się o innych.
Nigdy o siebie.

Droga K., tak byśmy chcieli byś czasem była egoistką.
Byś pomyślała o tym co dobre dla Ciebie.

Torcik. Mój pierwszy w życiu. Niekoniecznie ładny, choć dla mnie piękny. :) I pyszny. :)


Skład:
Biszkopt: 4 jaja, kubek cukru, kubek mąki, 4 łyżki oleju, łyżeczka proszku do pieczenia, kilka łyżek kakao;
  • białka oddzielamy od żółtek i ubijamy je na sztywną pianę, dodając pod koniec cukier,
  • do ubitej piany dodajemy na przemian żółtka i olej, ciągle miksujemy,
  • wsypujemy mąkę, proszek, kakao - miksujemy,
  • pieczemy przez 35-40 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni;
Mus gruszkowy: 4 duże gruszki, odrobina wody, odrobina miodu i soku z cytryny;
  • gruszki obieramy, kroimy w małą kostkę,
  • gotujemy z dodatkiem wody do miękkości,
  • studzimy i traktujemy blenderem z dodatkiem miodu i soku z cytryny;
Polewa czekoladowa: 150 g gorzkiej czekolady, niespełna 100 g masła;
  • czekoladę i masło przerzucamy co garnuszka,
  • podgrzewamy na małym ogniu do całkowitego rozpuszczenia;

  • biszkopt przekrawamy na pół,
  • spód smarujemy musem,
  • przykrywamy górną częścią i całość smarujemy polewą,
  • u góry układamy orzechy;

Straciłam / zgubiłam część zdjęć. :(( Nie mam m.in. folderu z tym torcikiem.
Dobrze, że to jedno zdjęcie było w innym folderze, który nie zaginął...

piątek, 15 listopada 2013

Zdrowy konkurs

Zgodnie z obietnicą ogłaszam dziś "Zdrowy konkurs".
Czytając książkę, o której pisałam ostatnio, wiedziałam, że ten konkurs się pojawi. Chciałabym kogoś obdarować książką Julity Bator "Zamień chemię na jedzenie".
Przygotowałam wpis konkursowy, który wczoraj musiałam zaktualizować.
Dlaczego?
W środę wpadłam na pomysł, że napiszę maila do wydawnictwa znak o mych niecnych planach. :)
Ku mej uciesze wydawnictwo odpisało niemalże natychmiast, że wysyła mi zestaw konkursowy*. :)))
Zatem worek z nagrodami się powiększy. Bardzo mnie to cieszy.
Jak tylko dotrze do mnie ów zestaw, dam Wam znać, ile jest nagród.
W tej chwili na pewno jest jedna książka i nagrody dodatkowe, oczywiście zdrowe.
Jakie? To niech pozostanie tajemnicą, by tradycji prezentów szytych na miarę stało się zadość. :)

Co zrobić, by wygrać?
  1. Napisać komentarz, w którym powiecie, dlaczego chcielibyście tę książkę mieć. Może to być też e-mail. Możecie pisać krótko, długo, wierszem, prozą... Może to być zdjęcie, obrazek... Co tylko przyjdzie Wam do głowy.
  2. Nagrodzę najlepsze uzasadnienie. Jeśli będę miała kilka typów, zrobię losowanie.
  3. Nagrodzę więcej niż jedną osobę.
  4. Miło mi będzie, jeśli będziesz moim obserwatorem - tu lub na fb.
  5. Miło mi będzie, jeśli umieścisz na swoim blogu banerek.
  6. Osoby, które nie mają bloga, proszę o adres mejlowy.
  7. Wszystkie Wasze odpowiedzi zbieram do 4 grudnia, a wyniki ogłoszę w mikołajki poniedziałek po mikołajkach :)

Bardzo zachęcam Was do udziału w konkursie! :)
Z niecierpliwością czekam na Wasze zgłoszenia.
Jednocześnie dziękuję za Wasz odzew pod ostatnim postem.

**************
Aktualizacja z 2.12.2013 i 3.12.2013

* Zestawem od wydawnictwa Znak okazałay się NA RAZIE jedna dwie książkai. :)
Do wygrania są dwie trzy książki (w tym jedna ode mnie) i pewne zdrowe niespodzianki (ufundowane przeze mnie). :))) 
Na przesyłkę czekałam długo, musiałam się upomnieć. :(
To dla mnie nauczka, by nie pisać o wszystkim przed "załatwieniem" sprawy.

środa, 13 listopada 2013

Zdrowiej! "Zamień chemię na jedzenie"

Julita Bator przez lata miała problem brzuchem. Przez lata miała problem z dziećmi, a raczej ich permanentnymi chorobami.
Jeden antybiotyk zastępował kolejny. Kolejny zastępował syrop na kaszel. Zapalenia oskrzeli, gardła, alergie i inne wysypki.
Dzieci zdrowiały, chorowali rodzice. I tak w kółko. Przez kilka lat.
Najstarsza córka pani Julity pierwszy antybiotyk (a raczej dwa naraz) dostała w czwartej dobie życia, kolejny w trzecim miesiącu. Do siódmego roku życia dostała około 20 antybiotyków i sterydów wziewnych.
Młodsza córka przebyła podobną drogę. Najmłodszy syn dostał tylko jeden antybiotyk.
W końcu przyszedł moment, w którym Julita Bator zaczęła szukać przyczyny ciągłych chorób pojawiających się w jej rodzinie.
Po przestudiowaniu wielu książek, stron internetowych, a przede wszystkim po dogłębnej analizie składu różnych produktów spożywczych i leków (!) znalazła przyczynę. Gdzie? Oczywiście w chemicznym składzie rzeczy, które jedli, które przyjmowali jako lekarstwo.

Czy to odkrywcza teza? Nie bardzo.

Od jakiegoś czasu docierają do nas informacje o tym, co złe, co niedobre. O żywności bio, eko.
Tylko jest jeden problem. Czy te informacje rzeczywiście do nas trafiają? Czy próbujemy coś zmienić?
Część osób na pewno tak, ale to (chyba) ciągle garstka.
Ciągle panuje przekonanie, że zdrowsze jedzenie wymaga od nas nakładu ciężkiej pracy. Że zdrowsze jedzenie jest dla osób zamożnych. Nieprawda!
Między innymi tę nieprawdę ;) Julita Bator próbuje przekazać w swojej książce "Zamień chemię na jedzenie", wskazując wprost, jakie produkty możemy spokojnie kupić w supermarkecie.

Po 4 latach od zmiany nawyków żywieniowych w pięcioosobowej rodzinie Państwa Batorów pojawił się jeden antybiotyk. Nie pojawiły się żadne alergie, a wieloletnie problemy jelitowe pani domu zniknęły.

Przekonuje Was to? Mnie tak.
 
znak.com.pl

Książka podzielona jest na rozdziały tematyczne - od zasad ogólnych po szczegółowe dotyczące np. mięsa, warzyw, owoców, napojów.
Autorka w sposób jasny i klarowny wyjaśnia, co w danym produkcie jest szkodliwe i dlaczego. Wskazuje, jak tego uniknąć, jak odszukać zdrowszy produkt.
Produkty, które kupujemy na co dzień, rozłożone są na czynniki pierwsze. Każdy ze składników oznaczony jest odpowiednim znacznikiem (unikać, zachować ostrożność, nie jeść za często, dodatek bezpieczny). Znaczniki są dla mnie nie do końca logiczne, ale to moje subiektywne odczucie (znak "-" oznacza dodatek najgorszy, a "!" już taki zły nie jest; wg mnie powinno być odwrotnie).
Każdy z rozdziałów kończy się ciekawymi przepisami kulinarnymi oraz zwięzłym podsumowaniem zawierającym najważniejsze informacje.

Sporo miejsca autorka poświęca żywieniu dzieci. Ostro krytykuje wszystkie gotowce (mleka, kaszki, deserki, jogurciki, napoje itp.), a jeszcze ostrzej słodycze i przeróżne przekąski.
Chcesz dać dziecku kaszkę? Ugotuj kaszę mannę.
Chcesz dać coś słodkiego? Poczęstuj owocami, upiecz ciasto
Nie jest to czcze gadanie. Wszystko ma swoje uzasadnienie.
Podpowiada też, jak przemycać warzywa czy kasze. Jak negocjować z najmłodszymi członkami rodziny.

Spora część informacji zawartych w książce dla mnie samej odkrywcza nie była.
Nigdy nie byłam fanką wszelkich kolorowych napojów. Od lat piję wodę, herbatę i kawę (tylko sypaną!).
Nigdy nie byłam fanką jogurtów smakowych i innych deserków. Od lat nie jem tych słodkich chemicznych papek.
Nigdy nie byłam fanką słodyczy. Zauważyłam jakiś czas temu, że jak zjem kilka czekoladowych cukierków, boli mnie brzuch. Wzdyma się. Nie ma więc sensu tego ruszać.
Nie używam w ogóle przypraw typu vegeta, kucharek (jak to dobrze, że Ajwonka nigdy tego nie używała!) i innych kostek rosołowych.
Nie kupuję wędlin. Większość z nich to istna tablica Mendelejewa. Czasem kupię dobrą podsuszaną kiełbasę. A lepiej kupić kawałek mięsa i upiec. Zdrowiej i taniej.
Od jakiegoś czasu nie kupuję pieczywa. Naprawdę nietrudno zrobić samemu chleb na zakwasie. Trwa to chwilę, a w chlebie kupnym bardzo często są przeróżne naprawdę zbędne dodatki, ulepszacze, spulchniacze...

Tak, te informacje odkrywcze nie były, ale sporo innych już tak. Na przykład nigdy nie zwracałam uwagi na skład nabiału. Teraz już wiem, by nie kupować produktów zawierających mleko w proszku.
Tylko raz poświęciłam dłuższą chwilę na analizę składu jogurtów naturalnych i już wiem, po który sięgnąć. Zmiany można wprowadzać powoli, sukcesywnie. Nie odczujemy wówczas, że zabiera nam to wiele czasu.
W książce podoba mi się np. zestawienie dodatków "E" (nie, nie jest ono przerażająco długie), których lepiej unikać.
Podoba mi się to, że wiele rzeczy można zrobić samemu, że wiele zdrowszych produktów nie jest absolutnie z górnej półki.
Podobają mi się argumenty Autorki, że można wydać więcej pieniędzy na zdrowsze produkty, oszczędzając na lekach, na słodyczach kupnych itp.
Wszystkie ważne i niezwykle rozsądne informacje są w pigułce.
Czyż to nie proste? Wystarczą chęci. :)

Bardzo wszystkich zachęcam do zdrowych zmian. Do sięgnięcia po tę książkę.
Ja planuję co jakiś czas zamieszczać tu zdrowsze propozycje jedzeniowe (oznaczone tagiem "zdrowiej"). Jesteście za? :)
W piątek zapraszam Was na konkurs związany oczywiście z dzisiejszym tematem.
A dziś proszę o Wasze opowieści, doświadczenia, obserwacje...

P.S. W swoim życiu (w dzieciństwie) brałam 2 razy antybiotyk. Później już tylko raz, przepisany przez panią dermatolog. Nie pomógł.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Chleb na zakwasie z karmelizowanym porem i słonecznikiem


Tym razem nie zastanawiałam się wcale.
Mam nadzieję, że tak już zostanie.
Teraz już wiem...
Jeśli chodzi o chleb, nie warto się zastanawiać.
Trzeba się tylko dobrze zorganizować.
Wszystko zaplanować.
Policzyć godziny i minuty,
żeby przypadkiem nie wypadło, że chleb trzeba upiec w nocy. :)

Przytrafiło mi się to kilka dni temu,
piekąc mój chleb "codzienny"*.
Przyspieszałam jego wzrost w ciepłym piekarniku.
Zaczęłam piec za szybko.
Było już po północy, a ja ledwo widziałam na oczy.
Pośpiech się zemścił.
Jeden z bochenków był zakalcowaty.
(pewnie, że go zjadłam :P)


Na szczęście pracę nad dzisiejszym chlebem rozplanowałam niemalże idealnie.
Gorące bochenki wyjęłam w sobotni wieczór.
Podczas wizyty moich przyjaciół.
Wizyty spontanicznej, na luzie i w dresach. :)
Mniejszy bochenek zjedliśmy od razu.
Ze smakiem.
Ogromnym smakiem.
Mimo zbyt mocno spieczonej skóry.

W takich momentach wiem, że nie warto się zastanawiać.
Warto poznawać nowe.
Nie tylko smaki. :)


Skład:
Na 12 godzin wcześniej przygotowujemy zaczyn:  2 łyżki zakwasu (w oryginale zakwas pszenny, mój jest mieszanką - pszenny-żytni-orkiszowy), 1,5 szklanki mąki pszennej,  3/4 szklanki wody;
  • Do zakwasu wlewamy wodę - mieszamy i dodajemy mąkę,
  • składniki mieszamy do momentu uzyskania względnie gładkiej pasty,
  • naczynie owijamy folią spożywczą,
  • odkładamy w ciepłe miejsce na przynajmniej 8 godzin (ja odłożyłam na noc, na ok. 11 godzin,
  • aby sprawdzić czy zakwas jest gotowy do dalszej pracy nabieramy go na łyżeczkę i upuszczamy do szklanki wypełnionej wodą. Jeżeli pływa po jej powierzchni, można działać dalej. Jeżeli tonie, musi jeszcze fermentować.

Ciasto właściwe: 2 szklanki wody, 800 g mąki pszennej typ 550, 400 g mąki pełnoziarnistej, 1,5 łyżki soli, cały zaczyn (ewentualnie odjąć 2 łyżki na kolejny chleb), 2 duże pory, 1 łyżka miodu, 2 łyżki octu balsamicznego, 200 g pestek ze słonecznika, 2 łyżki masła;
  • Przygotowujemy dodatki: pory myjemy i kroimy w cienkie półplasterki,
  • wrzucamy na rozgrzaną oliwę i smażymy do momentu, aż zmięknie,
  • dodajemy miód i ocet balsamiczny, mieszamy,
  • kiedy płyny odparują, a por pokryje się ciemną glazurą ściągamy go z ognia i studzimy,
  • na tej samej patelni rozpuszczamy masło i wsypujemy pestki słonecznika,
  • smażymy je na złoto, ściągamy z ognia, pozostawiamy do ostygnięcia i dodajemy do pora;
  •  
  • Do miski wlewamy wodę, dodajemy zaczyn - mieszamy,
  • wsypujemy mąkę i łączymy ją z wodą przy pomocy rąk, ale nie wyrabiamy (ciasto wychodzi baaaardzo suche),
  • miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 30 minut.

  
  • Po upływie 30 minut do ciasta dodajemy sól, wystudzone dodatki,
  • składniki łączymy ręką lub przy pomocy miksera,
  • ja dodałam trochę wody, bo ciasto było za suche,
  • ciasto wyrzucamy na podsypany mąką blat i wyrabiamy do momentu aż będzie gładkie i będzie odchodziło od blatu,
  • wyrobione ciasto przekładamy do naoliwionej miski,
  • odstawiamy na 2 godziny do fermentacji, w międzyczasie 2 razy w odstępach 45 minutowych wyrzucamy je na lekko posypany mąką blat, rozpłaszczamy i składamy na trzy, a następnie jeszcze raz na trzy;

  • Przefermentowane ciasto dzielimy na 2 lub 3 części - ja podzieliłam na dwie, jedną większą, druga mniejszą,
  • formujemy z nich kule i pozostawiamy na blacie na 20 minut,
  • po tym czasie formujemy je w bochenki - dużą część przełożyłam do durszlaka (wyłożonego ściereczką obsypaną mąką), z mniejszej natomiast zrobiłam podłużny bochenek i przełożyłam do koszyczka wiklinowego (też wyłożonego ściereczką obsypaną mąką),
  • odstawiamy do wyrośnięcia na 4 godziny w temperaturze pokojowej (lub 8 godzin w lodówce),
  • wyrośnięty chleb nacinamy przed włożeniem do pieca,
  • pieczemy w naparowanym piekarniku nagrzanym do 230 stopni przez ok 40 minut (po tym czasie skóra była trochę spalona, lepiej więc kontrolować wygląd chleba),
  • po upieczeniu studzimy na kratce.


Kolejny raz zachwycił mnie smak wspólnie pieczonego chleba. Delikatny posmak pora jest cudowny. Przypomniał mi się smak cebulaków.
Chleb ten zapisuję do stałego menu.
Nie przerażajcie się długością przepisu. To tylko tak wygląda. Serio!
Poza tym, spokojnie można ten chleb zrobić z połowy porcji. Wówczas pamiętajcie o skróceniu czasu pieczenia.

Poniżej chleb z wiklinowego koszyczka. Jest śliczny. Niestety nie dotrwał do powyższej sesji zdjęciowej. :)


Bochenki pieczone były w ramach Październikowej piekarni, zorganizowanej przez Amber.
Oryginalny przepis u Moniki.

Lista piekarek:

Ania  http://bajkorada.blogspot.com/2013/11/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym_4.html
Ankawell http://ankawell.blogspot.com/2013/11/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym.html
Amber http://www.kuchennymidrzwiami.pl/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym-porem-i-pestkami-pazdziernikowa-piekarnia/
Asia  http://asia-white-kitchen.blogspot.com/2013/11/chleb-z-karmelizowanym-porem-i-ziarnami.html
Bożenka http://www.smakowekubki.com/2013/11/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym.html
Dorota http://ugotujmyto.pl/chleb-z-porem-karmelizowanym-pestkami/
Gatita http://kulinarneprzygodygatity.blogspot.com/2013/11/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym.html
Gosia http://codojedzenia.pl/chleb-na-pszennym-zakwasie-z-porami-i-pestkami/
Gosia http://kochamgary.blogspot.com/2013/11/pazdziernikowa-piekarnia-chleb-na.html
Gosia  http://emigrantki-w-kuchni.blogspot.com/2013/11/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym.html
Joanna http://rodzinna-kuchnia.blogspot.com/2013/11/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym.html
Kamila http://ogrodybabilonu.blogspot.com/2013/11/chleb-z-karmelizowanym-porem-i-pestkami.html
Łucja http://fabrykakulinarnychinspiracji.blogspot.com/2013/11/chleb-z-karmelizowanym-porem-i-pestkami.html
Magda http://konwaliewkuchni.blogspot.com/2013/11/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym.html
Marzena http://zaciszekuchenne.blogspot.com/2013/11/chleb-z-karmelizowanym-porem-i-pestkami.html
Marta http://czeresniowakuchnia.blogspot.com/2013/11/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym.html
Marysia http://pieczywonazakwasie.blogspot.com/2013/11/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym.html
Mysia http://www.pieczarkamysia.pl/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym-porem-i-pestkami/
Piegusek  http://piegusek1976.blogspot.com/2013/11/chleb-za-zakwasie-z-karmelizowanym.html
Renata S http://forksncanvas.blogspot.com/2013/11/pazdziernikowa-piekarnia.html
Siankoo http://everydayflavours.blogspot.com/2013/11/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym.html
Tofka http://www.parawkuchni.blogspot.com/2013/11/karmelizowane-pory-pestki-i-chleb.html
Tosia http://smakowitychleb.pl/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym-porem-pestkami/
Wisła http://zapachchleba.blogspot.com/2013/11/chleb-na-zakwasie-z-karmelizowanym.html

* zaktualizowałam przepis - trochę inaczej piekę niż na samym początku. Zapraszam. :)

** dobrze, że przepis podzielony jest zdjęciami?

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...