Sobotni poranek, sobotnie śniadanie, sobotni poranny rytuał - "Wysokie obcasy". Czytam, przeglądam i patrzę, a oto recenzja najnowszego Allena. I tak patrzę, patrzę, a w jakiej kategorii film został umieszczony? KIT!! Allen i kit? Niemożliwe... Czyżby?
Udałam się przed wielki ekran i niestety. Allen nie zawsze jest hitem. Jak to? Ano tak to:
- fabuła - 80% kit,
- dialogi - 70% kit,
- zakończenie aż tak przewidywalne, że... 90% kit (przez szacunek i słabość nie jest to 100%),
- ilość zerknięć na zegarek - zdecydowanie wyższa niż liczba pojawiającego się uśmiechu na twarzy,
Średnia jest prosta - 80% kitu. I niestety nie mogę powiedzieć, że te brakujące 20% to hit. Nawet Hopkins w jednej z głównych ról, przyjemna muzyka i fajne wnętrza (i zewnętrza) nie ratują sytuacji. Szkoda. Żal.
Niestety w pełni muszę się zgodzić z tą opinią i tylko zważając na szacunek dla Allena można film podpisać jako 80% kitu. Gdyż patrząc obiektywnie gorszego "dzieła" u tego twórcy jeszcze nie widziałem :( a pozwolę admienić że "Co nas kręci, co nas podnieca" uważam za wspaniałość nad wspaniałościami w sztuce filmowej... ale to już inna historia...
OdpowiedzUsuńpozd. DaNoN
Frasunkiem wielkim napawa fakt, iż wujek Woody nam tetryczeje. Kiedyś miał kohones jak beretes... Chlip chlip:) Ze swojej strony mogę jedynie polecić Wam, drogie dzieci, obraz traktujący o życiu. Prawdziwym. Zero ściemy. Sama esencja egzystencji! Coś naprawdę wartego uwagi. Klasyka gatunku. "Ekstasen Madchen und Millionen", niedocenianego, lecz wielce utalentowanego reżysera - Pablo Juana Toreny. Film swoje lata ma, lecz jest ponadczasowy:-)
OdpowiedzUsuń