W głowie miała totalną pustkę.
Gdy coś się w niej pojawiało
było niepełne,
nie miało sensu.
Kolejne pomysły były bez polotu
i najzwyczajniej w świecie
nie miały tego czegoś.
Odkąd zaczęła wierzyć,
że ma intuicję,
(jak się okazało ogromną!)
wiedziała, że nie może
skorzystać z pomysłów, których nie czuła.
Które,
jak to teraz mówią,
nie klikały.
Odpuściła,
zapomniała na chwilę,
a budząc się w niedzielę,
miała w głowie TO COŚ.
W zasadzie nie wiedziała do końca
jak będzie efekt,
ale zrobiła co czuje.
Wyszedł doskonały, zdrowy, bezmięsny i ładny obiad.
A ta opowiastka niech będzie wskazówką
i przełożeniem na inne,
poważniejsze aspekty życia.
Zawsze słuchaj siebie,
swojego wewnętrznego głosu,
swojego organizmu.
Jeśli trudno Ci usłyszeć,
wycisz się, zaufaj, skup.
A czasem, po prostu odpuść, wyluzuj.
Z tym podsumowaniem zapraszam Was na pierwszą, zimową odsłonę nowego cyklu pt.
JARSKIE DANIA NA CZTERY PORY ROKU.
Dań w sumie będzie 20, po 5 na każdą porę roku, na 5 blogach.
Zapraszam! Myślę, że wiele z Was skorzysta, bo wiem, że wiele moich czytelniczek nie je, lub rzadko je mięso. :) Jak ja.
Porcja na 2 osoby
- piekarnik nagrzać do 180 stopni,
- pomarańcze obrać i wyfiletować (moje pomarańcze były bardzo dojrzałe i poległam w tej kwestii;)),
- ryż przepłukać na sicie, przełożyć do garnka, zalać wodą (w stosunku 2:1) i gotować 30 minut (tak by nie był całkiem miękki); po ugotowaniu odcedzić;
- ciecierzycę odcedzić i opłukać, osuszyć papierowym ręcznikiem i przełożyć na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia; dodać harissę, oliwę, papryki wędzone i szczyptę soli; wstawić do nagrzanego piekarnika i piec 20-25 minut w międzyczasie 2-3 razy przemieszać,
- na patelni rozgrzać olej, dodać jarmuż, szczyptę soli, a po chwili dodać suszone pomidory pokrojone w paski, chwilkę przesmażyć,
- dodać ryż, wymieszać i smażyć około 5 minut, tak by ryż był miękki,
- dodać ciecierzycę i cząstki pomarańczy wraz z powstałym sokiem, pomieszać, smażyć 2 minuty; ewentualnie doprawić do smaku.
*Harissa - arabska pikantna pasta. Można kupić gotową lub zrobić samemu.
Ja zrobiłam według przepisu Dominiki Wójciak ("Warzywo"), który podaję poniżej.
Jako, że nie miałam chilli, dodałam ostrą paprykę, co w konsekwencji nie dało dużej ostrości paście, ale to dobrze, bo Pan Wu. nie lubi pikantnych potraw.
Harissa: 2 ząbki czosnku, 2 łyżki soku z cytryny, 1/2 łyżeczki ziaren kuminu, 1/2 łyżeczki ziaren kolendry, 1/4 łyżeczki ziaren kminku, 1 łyżka chilli w proszku, 1/2 łyżeczki wędzonej papryki, 1 łyżka przecieru pomidorowego, 4 łyżki oliwy z oliwek, 1/2 łyżeczki soli;
- Czosnek rozgnieść na pastę razem z solą i sokiem z cytryny. Kolendrę, kumin i kminek uprażyć na suchej patelni, a następnie utrzeć w moździerzu. Pastę z czosnku połączyć z przyprawami, oliwą i przecierem.
- Przełożyć do czystego wyparzonego słoika. Przechowywać w lodówce do tygodnia.
- Harissa pasuje do przyprawiania pasztetów wegetariańskich, do pieczenia warzyw lub strączków, do zup, mięs.
A Wy jakie bezmięsne obiady jecie? :) No i pytanie ważniejsze - słuchacie siebie? Czy nie zawsze się udaje?