Gdy spieszę się do domu, by na gwałt kolejny dzień malować.
Bo absolutnie nie może być dnia przerwy.
Przecież wałki wówczas będą do wyrzucenia.
Przecież nie będę ich myć!
Paradoks...
Nie lubię zostawać po godzinach.
Gdy w głowie pełno rzeczy do zrobienia jeszcze na dziś!
Nie lubię po tych nadgodzinach biec na na 5 minut do Siwego.
Z okazji imienin.
I nie pójść z nim i KS na powolny spacer.
Bo przecież muszę jeszcze w domu zrobić to i tamto...
Bo zaraz sobota...
Nie lubię mówić, że dopiero w maju wybiorę się na działkę.
Bo do maja tamto i owamto.
Nie lubię bardzo późnym wieczorem pospiesznie czytać książki.
Chcę, ale nie lubię.
Z tyłu głowy słyszę tylko:
Już bardzo późno, zaraz trzeba wstać.
Nie lubię przez dwa miesięce odkładać wizyty u optyka.
I u speca kolanowego.
I tak byłby niezadowolony.
Częstotliwość ćwiczeń...
O pomstę do nieba woła.
Nie lubię gdy dopiero była sobota.
A już jest piątek.
A ja nawet nie zadzwoniłam do przyjaciela.
Który być może w potrzebie.
Viki, szacun za spontaniczność!
Już po sobocie.
Pełnej pozytywów.
Sobocie, dzięki której sprężyłam się z kuchnią.
Dzięki, której mieszkanie niemalże lśni.
Dzięki, której w niedzielę po niej leżę i pachnę.
I patrzę się na piękne białe tulipany.
I nadrabiam.
To i owo.
I na obiad pójdę do KS.
Nie na 5 minut.
Już po sobocie.
W czasie której pojawiło się kilka pyszności.
Przystawką była bursztynowa komnata :).
Skład: 1 kg pomidorów, 2 papryki czerwone, 1 średnia cebula, 4 ząbki czosnku, łyżka mascarpone, łyżeczka cukru (muscovado lub zmielony kandyzowany lub brązowy), oliwa z oliwek, sól, pieprz, suszony rozmaryn, oregano, bazylia, świeża bazylia do dekoracji;
- piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni,
- pomidory przekrawamy na pół,
- paprykę również kroimy na pół, wykrawamy gniazda nasienne,
- cebulę obieramy i kroimy na ćwiartki,
- wszystkie warzywa wraz z nieobranymi ząbkami czosnku układamy na blaszce,
- polewamy oliwą, posypujemy cukrem, ziołami, solą i pieprzem,
- blachę wstawiamy do piekarnika - pieczemy 45 minut,
- po wyjęciu i ostygnięciu miksujemy całość blenderem (czosnek wyciągamy z łupinek),
- krem podgrzewamy w garnku dodając mascarpone, 1 łyżeczkę oliwy,
- możemy dodać trochę wody jeśli krem jest zbyt gęsty;
Do kremu idealnie pasują paluchy grissini. Robiłam dwa podejścia. Ciasto nie urosło.
Trzeba się było raczyć kupnymi :)
* wybaczcie mój brak komentarzy w niektórych miejscach :(
czasem nie jestem w stanie ogarnąć postów, które wrzucacie codziennie,
czytam i zmykam.
Tego też nie lubię, ale ... life is life ;)
** przepis zaczerpnięty z bloga Wiewióry