Ci co mnie znają, dobrze wiedzą, że chętniej sięgnę po ruskie pierogi niż po coś słodkiego ;). Podczas jednej z takich rozmów, Gosia stwierdziła, że pewnie bardzo posmakuje mi ciasto marchewkowe, Przyjęłam jej sugestię do wiadomości i temat się jakoś urwał. Nie na długo jednak, bo magda k. przedstawiła niedawno przepis na takowe ciasto ;).
I nadarzyła się okazja, by je w końcu wypróbować. Nie ukrywam, że baaaardzo zachęciła mnie prostota wykonania.
- 300g obranej marchewki ścieramy na drobnych oczkach tarki (lub wrzucamy do maszynki - ja chciałam właśnie pójść na łatwiznę, ale nie nie wiem gdzie zapodziały się moje końcówki do warzyw!),
- do marchewki wrzucamy 200g wiórków kokosowych (idealnie pasują),
- wsypujemy 180g cukru trzcinowego,
- wbijamy 3 jaja,
- wsypujemy 3 łyżki mąki oraz 1 łyżeczkę proszku do pieczenia,
- wszystko mieszamy widelcem,
- wstawiamy do piekarnika na 40 minut (200 stopni);
Powyższe proporcje są na okrągłą blaszkę, ja to zrobiłam w okrągłym naczyniu żaroodpornym o śr. ok. 23 cm. Ciasto jest pyszne - opinię tę podzieliły koleżanki z pracy (PP stwierdziła, że jest lepsze niż sernik) i spoza niej. W związku z tym, szczerze polecam!
P.S. By tarka wybaczyła mi tę chwilę słabości, gdy chciałam związać się z maszynką, uwieczniłam tareczkę na zdjęciach:D.
P.S.2 A to, skojarzyło mi się w momencie pisania tytułu tego posta: