Lada dzień wyjeżdżamy na urlop.
Lada dzień miną dwa miesiące od naszego wyjazdu w Kotlinę Kłodzką.
MUSZĘ wspomnieć Wam o tym wyjeździe,
bo byliśmy w cudownym miejscu,
bo spędziliśmy pięknie czas,
bo wyjazd ten był niespodzianką dla Ajwonki z okazji jej okrągłych urodzin.
Ajwonka do samego końca nie wiedziała dokąd jedziemy.
Moi rodzice zawsze kochali góry,
kierunek wyjazdu był więc dość oczywisty,
ale i tak robiliśmy zmyłki,
udawaliśmy,
żartowaliśmy...
Dopiero gdy samochód zatrzymał się w miejscowości Sienna
Ajwonka wiedziała, że dotarliśmy do celu.
Szukając noclegu
wiedziałam, że chcę czegoś z klimatem
(zawsze tego chcę, haha),
czegoś z dobrym duchem,
ze starociem w wystroju.
Przebrnęliśmy przez oferty z booking.com
i zdecydowaliśmy się na Siedlisko Solej w miejscowości o nazwie Sienna.
Nazwa bardzo włoska, wymawia się ją jednak po polsku.
Dokonując rezerwacji wspomniałam z jakiej okazji przyjeżdżamy.
Kilka dni przed godziną zero,
zadzwoniłam do właścicieli przypomnieć o celu naszej podróży.
Z Panią Agatą ustaliłyśmy, że w pokoju rodziców będą dla Ajwonki kwiatki.
I rzeczywiście, kwiatki były, tulipany.
Do tego domowa nalewka, kieliszki i życzenia od właścicieli na kartce.
Wzruszenie oczywiście było
i uśmiech na twarzy, że tak miło.
Wieczorem zeszliśmy na obiadokolację.
Pyszne, domowe jedzenie w pięknej jadalni.
Po drugim daniu,
z kuchni wyszła Pani Agata niosąc domowe ciasto ze świeczką,
owocami, lodami... i ze "Sto lat" na ustach.
Do tego oczywiście domowa nalewka.
A ja prosiłam tylko o drobnostkę, o kwiatki...
Oczywiście, wszystkie te niespodzianki
były niespodziankami i nie podnosiły opłaty za nocleg czy też obiad.
Siedlisko jest kilkuletnim budynkiem,
ale to co dzieje się wewnątrz
przenosi nas w dawne czasy i napawa uśmiechem i spokojem.
Mnóstwo starych detali,
odnowionych, odświeżonych, z nowym życiem.
Pokoje urocze,
a piwnica odkrywa przed nami eleganckie saloniki,
w których można wypić piwo i np. zagrać w rummikub. :)
Piszę o tym miejscu, nie dlatego, że ktoś mnie o to poprosił.
Piszę, bo mam na to szczerą ochotę,
bo chyba nigdy nie byłam tak usatysfakcjonowana z jakiegokolwiek pobytu gdziekolwiek.
W Siedlisku, poza śniadaniami, jedliśmy tez obiadokolacje.
Były przepyszne, domowe.
Na deser ciasto pieczone chwilę wcześniej...
Były przepyszne, domowe.
Na deser ciasto pieczone chwilę wcześniej...
Pierwszego dnia Pani Danuta zachwalała swoją szarlotkę,
spytałam czy może zrobi następnego dnia.
Zrobiła, specjalnie dla nas.
I była przepyszna.
Jeśli więc będziecie kiedyś w Kotlinie Kłodzkiej
i będziecie szukać noclegu,
to szczerze polecam to miejsce. :)
W czasie naszego pobytu w tych pięknych stronach,
zdobyliśmy Czarną Górę.
Jak na pozimową kondycję było nieźle!
Zwiedziliśmy też Jaskinię Niedźwiedzią,
którą bardzo polecam.
Można potrenować wyobraźnię
przyglądając się coraz to piękniejszym
stalaktytom i stalagmitom.
A przewodnik - prawdziwy profesjonalista!
zdobyliśmy Czarną Górę.
Jak na pozimową kondycję było nieźle!
którą bardzo polecam.
Można potrenować wyobraźnię
przyglądając się coraz to piękniejszym
stalaktytom i stalagmitom.
A przewodnik - prawdziwy profesjonalista!
Spacerowaliśmy po okolicy,
podziwiając widoki,
wewnątrz zupełnie zniszczony.
A niedzielny poranek objawił się zimową scenerią!
Widoki były przecudne...
Po kilkunastu kilometrach zima przeobraziła się w wiosnę
i wśród zieleni dojechaliśmy do Kłodzka.
Miasteczko bardzo urokliwe
z pysznymi lodami w kawiarni w centrum miasta.
Widoki z niej były piękne,
ale samo zwiedzanie mało ciekawe.
Trafiliśmy na młodego przewodnika
o poziomie dowcipu,
którego nie lubię
(jak nie będziecie się państwo słuchać to was ukarzę...).
Odniosłam wrażenie,
że Twierdza idzie na ilość, a nie jakość...
Zwiedzaliśmy ją w ogromnej grupie.
Trzeba było być blisko przewodnika żeby coś usłyszeć.
Przewodnik nie miał mikrofonu.
Zwiedzanie trwało około godzinę,
a zgodnie z rozpiską miało trwać 1,5 albo 2 h (nie pamiętam).
Oblecieliśmy wszystko,
nie zaglądając w jakiekolwiek zakamarki i pomieszczenia.
W drodze z Kłodzka zajechaliśmy jeszcze w okolice Błędnych Skał.
Jednak deszcz nie pozwolił nam na coś więcej
niż spacer po lesie.
Głodni i trochę zmarznięci
zaczęliśmy szukać miejsca ze smacznym jedzeniem.
I to nam się udało!
Trafiliśmy do Oberży PRL w Jedlinie-Zdrój.
Klimat Oberży jest iście PRL-owski,
ale panie kelnerki przesympatyczne. :)
Jedliśmy schabowe w różnych wydaniach,
a Ajwonka żeberka.
Porcje były ogromne, a kosztowały około 25 zł.
Nie jestem fanką schabowego,
a ten smakował wyśmienicie.
Czy może być lepsza reklama? :)
ruszyliśmy do domu...
Niech wszystkie wyjazdy takie będą! :)
****************************
Garść praktycznych informacji:
- Nocleg w Siedlisku, ze śniadaniem (bardzo obfitym) kosztował nas 75 zł za osobę.
Obiadokolacja 30 zł. Był to dwudaniowy domowy obiad, z ogromnymi porcjami, plus deser (domowe wypieki).
- Na Czarną Górę można wjechać wyciągiem Babcia. Należy jednak pamiętać, że jest on czynny tylko w sezonie. Nasz pobyt przypadł na weekend przed majówką, więc wszędzie były pustki i wszystko było pozamykane. Nam to jednak nie przeszkadzało.
- Jaskinia Niedźwiedzia w Kletnie - zwiedzanie odbywa się co 20 minut w niewielkich grupach (maksymalnie chyba 12 osób); jest to celowe, gdyż dzięki temu jaskinia nie niszczeje jak to się kiedyś stało z Jaskinią Raj; warto więc zarezerwować sobie zwiedzanie; my tego nie zrobiliśmy i pierwszego dnia nie udało nam się wejść do jaskini. Fotografowanie jest płatne i kosztuje 10 zł.
- Na Czarną Górę można wjechać wyciągiem Babcia. Należy jednak pamiętać, że jest on czynny tylko w sezonie. Nasz pobyt przypadł na weekend przed majówką, więc wszędzie były pustki i wszystko było pozamykane. Nam to jednak nie przeszkadzało.
- Jaskinia Niedźwiedzia w Kletnie - zwiedzanie odbywa się co 20 minut w niewielkich grupach (maksymalnie chyba 12 osób); jest to celowe, gdyż dzięki temu jaskinia nie niszczeje jak to się kiedyś stało z Jaskinią Raj; warto więc zarezerwować sobie zwiedzanie; my tego nie zrobiliśmy i pierwszego dnia nie udało nam się wejść do jaskini. Fotografowanie jest płatne i kosztuje 10 zł.