Gie uwielbia słodycze. I absolutnie nie rozumiem ostatnich, często zadawanych przez niego pytań. Takiej o to maści: "czy będzie jakieś ciasto?", "jakie ciasto zrobicie?". Ale, że o co chodzi? Że niby prowadzę bloga, na którego wrzucam jakieś tam jedzonko to jest to tożsame z pieczeniem? No nic z tego nie rozumiem ;) przecież Gie dobrze wie, że za pieczeniem nie przepadam, Ajwonka tymbardziej.
Jednak pewnego razu - a było to ładnych kilka dni temu - udało nam się pójść na kompromis. Odwiedziłam Magdę K. i żywcem zgapiłam przepis na biało - kolorowy deser. Bez pieczenia! Na zimno! Na upał :)
- na samym wstępie musimy zrobić dwie galaretki (takie na jakie macie ochotę, byle były owocowe) - jak stężeją kroimy je w kostkę,
- 1 szklankę mleka 3,2% zagotować wraz z 80g cukru,
- osobno zagotować 1/2 kubka wody, odstawić z ognia i do wrzącej wsypać 2 łyżki żelatyny, szybko rozmieszać, by się rozpuściła (tym zajęła się Ajwonka, gdyż dla mnie to na razie wyższa szkoła jazdy),
- 400 ml śmietany 18% połączyć z 200 ml śmietany 30% i z powyższą żelatyną (może być ciepła) - wymieszać i dodać ostudzone mleko z cukrem - wymieszać ponownie,
- tortownicę o średnicy min. 22 cm wykładamy papierem do pieczenia,
- na dnie układamy biszkopty,
- na biszkopty wrzucamy połowę obydwu galaretek i połowę owoców (u mnie były to truskawki),
- zalewamy połową naszej masy,
- znów powtarzamy czynność z galaretkami i owocami,
- znów wlewamy masę - tym razem całą, która nam została - czyli drugie pół ;),
- na kilka godzin wstawiamy do lodówki, by stężało;
Jako profan słodkości, nie ośmieliłam się czegokolwiek modyfikować. Jednak po fakcie, stwierdzam, iż zrobiłabym drugą warstwę biszkoptów - tam na pierwszych galaretkach. Tylko chyba by zmiękły, co? Hmmm.... Rzeczywiście profan ze mnie ;)
Pięknie wyszło :) cieszę się że smakowało, a co do drugiej warstwy biszkoptów, myślę, że chyba nie zdążyłyby zamoknąć :)
OdpowiedzUsuńSmakowało tak, że całe zostało zjedzone od razu :) a skoro mówisz, że nie zdążyłyby to muszę spróbować z podwójną warstwą :)
OdpowiedzUsuńOjej, jak to ładnie wygląda! Ja muszę teraz częściej robić 'coś słodkiego', bo Misio ma wakacje:) Tak w zerówce miał posiłki, aż do podwieczorku. Galaretki uwielbia! I truskawki!
OdpowiedzUsuńŁadnie tam Za Rzeką:)
Pozdrawiam :)
O, to wyzwanie słodyczowe przed Tobą ;) a ten deser polecam gorąco :)) tylko trzeba się uzbroić w cierpliwość - najpierw kilka godzin czekamy na galaretki, a potem tyleż samo na efekt końcowy. Czyli najlepiej galaretki zrobić dzień wcześniej :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie ;) dzięki :)
Chciałabym kiedyś też zrobić takie kostki z galeretki, może do każdej wrzucić poziomkę:)
OdpowiedzUsuńAle coś na słodko nas wzięło przy poniedziałku:)
Udanego popołudnia, pewnie wnet koniec pracy i wolne, wykorzystaj czas dla siebie:)
Ja zwyczajnie ugotowałam galaretki, a potem w kostkę pokroiłam. Ale jak się jest w posiadaniu foremek do lodu - kwadratowych - to tak jak mówisz, można wrzucić do każdej poziomkę i zalać galaretką. To może być ciekawe, o ile nie będzie problemu z wyjęciem tych kwadracików ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że zalanie takiej foremki wcześniej zimną wodą sprawi, że nie będzie problemu. Mam nadzieję, że Twoje spotkanie było sympatyczne:) Miłego wieczoru i spokojnej nocki;)
OdpowiedzUsuńTeż o wodzie pomyślałam :) Bardzo było sympatyczne - dzięki JaKa :)
OdpowiedzUsuńJak smakowicie:)
OdpowiedzUsuńMoja rodzinka uwielbia tego typu słodkości:)
U nas mówią na to Śmietankowiec;)
Często też robię podobny deser na zimno z serków waniliowych...
A tęcza piękna;)
Pozdrawiam...
Tak, słyszałam tę nazwę, ale nie chciałam kopiować wszystkiego - wystarczyło, że przepis zgapiłam :)
OdpowiedzUsuńa z serkami musi być pyszne - bardzo lubię waniliowe :)
pozdrawiam
Ja dzisiaj piekłam biszkopt, nawet wyszedł, nie opadł, spoko. Przełożyłam masę waniliową, na górę galaretkę, ale bez truskawek, bo zdążyliśmy je zjeść do tego czasu;). Wyszło przepyszne, ładnie ułożyłam na talerzu i do Taty, z życzeniami:)
OdpowiedzUsuńJednak jakoś nie przekonałam się do pieczenia. To potrwa... ;)
Ooo, biszkopt to wcale nie taka prosta sprawa - gratuluję :)
OdpowiedzUsuńA u nas z okazji dnia Taty był... SERNIK NA ZIMNO! Wyszedł super :)
A podzielam Twój brak entuzjazmu do pieczenia ;) ale może z czasem przyjdzie? :)
No właśnie, nic na siłę. Jeszcze tylko w przyszłym tygodniu czeka mnie TORT, a wiesz, nigdy nie robiłam torta;). I potem daję sobie spokój.
OdpowiedzUsuńKupię chyba te gotowe spody, masę. Coś wymyślę. Syn ma urodziny i tort musi być;)
TORT?! O dżizas! ;) nigdy nie robiłam tortu i nie przepadam za jego smakiem. Ale dla Synusia musi być :))
OdpowiedzUsuńA gotowe spody są bardzo dobre :)
Kupiłam dzisiaj spody, kremy, lukier, inne do ozdoby;). Jutro po południu będę działać;).
OdpowiedzUsuńA w środę jak to Młody mówi 'imprezka';)
Koniecznie daj znać jak Ci poszło! I czy Młody był usatysfakcjonowany maminymi wyczynami ;) i imprezką :)
OdpowiedzUsuń