Miało być "nie lubię jabłek", ale w zasadzie są smaczne. A ja ich nie jem. W sklepie omijam, wręcz nie zauważam.
Z drzewa nie zrywam. Z ziemi nie zbieram, by pospiesznie zjeść.
Kilka razy w roku pojawi się surowe na biurku w pracy - jakimś cudem. Ale ja nie lubię GO JEŚĆ.
Chyba chodzi o formę jedzenia. Musi być pokrojone w cząstki. Wtedy pochłonę. Ze smakiem! Na pewno za rzadko, ale nie wiem czy kiedyś będę o nich pamiętać.
Czy pojawi się ich KILKA w moim domu - tak bez celu, bez planu przerobienia. Nie wiem.
Za to uwielbiam te z kompotu. Takiego na szybko, bo za dużo było spadów. Do tego cytryna, goździki, odrobina cukru. Wyjadam takie miękkie ze szklanki.
Uwielbiam jabłecznik. Tylko też jakoś mi nie po drodze, by go robić. To się zmieni. Na pewno!
By przetrzeć jabłkowe szlaki, dziś te przerobione, moje ulubione, mięciutkie.
Z moim bardzo nieulubionym (!) ciastem francuskim. Używam go niezmiernie rzadko, choć chyba bardziej niż kiedyś jestem do niego przekonana.
To połączenie to wręcz niebo w gębie! Trochę banalne, proste... Ale czy nie o to właśnie chodzi?
Skład: jabłka, ciasto francuskie sklepowe (a co! idziemy na łatwiznę; spieszy się nam), cukier waniliowy, cynamon, jajo;
- Piekarnik nagrzewamy do 220 stopni,
- jabłka obieramy i kroimy na cząstki
- ciasto francuskie kroimy np. na kwadraty,
- na środku kwadratu układamy kawałek jabłka, posypujemy cynamonem,
- rogi kwadratów łączymy ze sobą i skręcamy,
- gotowe sakiewki smarujemy rozbełtanym jajem i posypujemy cukrem waniliowym,
- układamy na blaszce (niczym nie wysmarowanej) i wstawiamy do piekarnika na około 12 minut (najlepiej zasugerować się czasem i temperaturą z opakowania naszego ciastowego gotowca).
Niezwykle proste, niezwykle szybkie i... niezwykle smaczne!
Ogłoszenie parafialne:
Woodstockowy aparat nie wrócił do mnie. Drugi w naprawie - czyli jest progres :) i jest nadzieja :)
ostatnio takie robilam, pycha!:) zniknelo w jeden dzien wszystko :D
OdpowiedzUsuńAż w jeden dzień? ;D
UsuńJ mam podobnie z jabłkami. Prażone zjem, z cynamonem zjem, zapiekane w cieście na patleni zjem... Ale nie przepadam z najnaturalniejszą ich formą. A cieście francuskim na pewno wypróbuję ;-)
OdpowiedzUsuńA widzisz, czyli doskonale mnie rozumiesz :). A już się bałam, że nikt mnie nie poprze ;)
UsuńAlucha jak to nie jem jabłek?!Ja uwielbiam, najbardziej te świeże, soczyste jeszcze nieprzetworzone:) Choć kompotem i jabłkami w cieście francuskim nie pogardzę to i tak świeże wygrywają a jesienią/ zimą pieczone w piekarniku, delikatnie oprószone cynamonem:) Uściski
OdpowiedzUsuńNo Mimi no jak to?! Jakoś tak widzisz... Wstyd się przyznać, ale ja jakoś mało owocowa jestem :/. Niby lubię, i to wszystkie owoce, ale... Może dlatego, że mało słodyczowa ze mnie istota?
UsuńBuziaki :)
A ja lubię chrupać jabłuszko:) A teraz z drzewa to już najbardziej:) I jeszcze jak jest soczyste, że aż mi cieknie po brodzie!
OdpowiedzUsuńCudowny deserek zrobiłaś, tylko piec:)
No właśnie ja nie znoszę jak mi coś cieknie! :D myślisz, że np. brzoskwinię jak jem? Pokrojoną na kawałki :D
UsuńNie lubię jabłek. Jak już mi ktoś pokroi i poda pod nos to coś tam zjem, ale wolę inne owoce. Natomiast wszelkie wypieki z jabłkami - szczerze uwielbiam!
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że wszyscy mnie skrytykują za tę niechęć do surowych jabłek! :)
Usuńw prostocie siła :) super ciacha
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię gryź jabłek, wbijać się zębami, ale takie pokrojone czy starte to proszę bardzo, bardzo chętnie zjem.
Dzięki :)
UsuńCzyli jest nas więcej - bardzo to dla mnie pocieszające ;)
Ja osobiście nawet lubię jabłka, jem je od czasu do czasu. Przyznam szczerze, że Twój przepis bardzo mi się podoba! Ciasteczka wyglądają tak smakowicie, że jem je wzrokiem! Na pewno muszę kiedyś takie pyszności zrobić.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za wizytę u mnie i komentarz, muszę Ci zdradzić, że kiedy chciałam go zaakceptować i dodać to nagle znikł nim zdążyłam go w całości przeczytać! Ale ze mnie sierota, nawet nie wiem co zrobiłam, że go wsiąkło!
Buziaki kochana!
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba - zrób, bo to chwila moment a przekąska do kawy idealna :)
UsuńHaha, sierotka :P
Zerknę do Ciebie i sobie przypomnę co pisałam :D
Buziaki!
Kochana sytuacja opanowana, komentarz odnaleziony! A co do ciasteczek to na pewno zrobię!
UsuńBuziaki!
No udana jesteś :D
UsuńTo na pewno przez to, że wczoraj wróciłam z wakacji! Brakuje mi morza, słońca i plaży i się rozkojarzyłam. No ale na szczęście opanowałam sytuację, ale jak zobaczyłam kolejny komentarz od Ciebie to aż się uśmiechnęłam! :)
Usuńooo taki duecik to ja zawsze:)))smakowite zdjęcia:)))
OdpowiedzUsuńCzęstuj się Qrko :)
Usuńja też nie jadam jabłek, w sumie z kilku powodów- bo mnie mdlą, jedynie papierówki lubię i mogę zjeść, z kolei jeść nie mogę nawet papierówek, no chyba że sobie pokroję w kostkę (aparat na zębach), ale w cieście francuskim to ja nie odmówię, tak to chyba każdy lubi :)
OdpowiedzUsuńHeh, to jesteśmy razem z tymi kostkami przez aparat ;)) choć przyznam, że największy problem z jedzeniem miałam przez 2 pierwsze miesiące z aparatem. Teraz to jak coś muszę pokroić to kroję w kawały, już nie w kostkę ;)
UsuńZupełnie jak mój synuś, je tylko w cząstkach, pochłania ciasto z jabłkami:)
OdpowiedzUsuńJadałam tylko w ciąży, ba ...ja je pochłaniałam, ale zdrowo:)
Ostatnio mam smaki na słodko;)
Pozdrawiam Kochana:)
No właśnie, ja jak dziecko ;))
UsuńJa na słodkie rzadko mam smaka i dobrze mi z tym :)
Buziaki!
a szarlotka? Pycha! :)
OdpowiedzUsuńW szarlotce nie ma surowych jabłek, więc bardzo pycha! :)
Usuńalucha! gdzie jesteś? wracaj - ja cały czas śledzę blogosferę i widzę, że cię nie widzę:)
OdpowiedzUsuńGosiu kochana! Źle mi, że mnie nie widać :( problem jest jeden, czysto techniczny - brak aparatu. Pisałam o tym w poprzednim poście. Czekam od kilku tygodni na naprawę jednego z nich :/. Powoli tracę cierpliwość.
UsuńA cieszę się, że widzę Ciebie tutaj :)
No faktycznie, to może być wkurzajace... trzymam kciuki za szybką naprawę zatem:)
UsuńA ja bardzo lubię jabłka, ale od kiedy mam aparat na zębach trudniej mi je jeść.
OdpowiedzUsuńZa to w formie "takich ciastek", chętnie bym zjadła :)
Też mam aparatowy "problem" :)
UsuńDobrze, że nie stoi on na przeszkodzie w jedzeniu "takich ciastek" ;)
Jakie słodkości! Obserwuję koniecznie!:)
OdpowiedzUsuńNo nie czytała, rzeczywiście :)
OdpowiedzUsuńAle nadrobiłam, i wiesz coś z tymi jabłkami jest, bo i u mnie potrafią leżeć i nikt po nie nie sięga, ale jak tylko obiorę i pokroję na ćwiartki to znikają szybciutko. A więc lubię jabłka w cząstkach, a w jesiennych szarlotkach uwielbiam :)
Buźka!
O :)))
UsuńPo tym poście, ten mój wczorajszy jest chyba bardziej zrozumiały, co? ;)
No widzisz, ja tak mam z większością owoców - pokrojone znikają, niepokrojone zwykle leżą... ;)
Buźka :*