Mamy taki zwyczaj, że wszystkie monety
wrzucamy do słoika.
Wszystkie złotówkowe (1, 2 i 5).
A później wydajemy na wyjazdy.
Z końcem roku, słoik "wyjazdowy" już się nie domykał.
Musieliśmy go opróżnić!
Tym razem, zebraną
sumkę przeznaczyliśmy na wyjazd do Pragi z zahaczeniem o polskie
góry.
Może Was to zdziwi, ale w Pradze nigdy nie byłam, a przecież
daleko do niej nie mamy. Jakieś 4 godzinki autem.
Nocleg
zarezerwowaliśmy w hotelu na Wyszehradzie.
Na Stare Miasto szliśmy około 30
minut. Spacer przyjemny, między ogromnymi starymi kamienicami. Wszystkie odnowione. Zdziwiła mnie ich ilość, i to że nie
występują w ścisłym centrum, w okolicy starego miasta. One są
wszędzie!
Pierwszy dzień naszego pobytu przypadł na święto
Trzech Króli. Na praskim starym mieście było jeszcze bardzo świątecznie (następnego dnia już nie).
Piękna, ogromna choinka, ze światełkami w kształcie ruchomych
sopli. Cudo! Pełno bud z klobasą (zachwyciło mnie to słowo) i
grzanym winem (pycha).
Zanim trafiliśmy na Stare Miasto, wzdłuż i wszerz przeszliśmy Most Karola. Turystów tłum! Ja
naiwnie wierzyłam, że w styczniu to prawie nikt… że w styczniu
to tylko my . ;)
Snując się po uliczkach wokół Starego Miasta,
trafiliśmy do muzeum figur woskowych. Przyjemne miejsce. A Tina
Turner jak żywa.
Drugiego dnia w drodze na Hradczany,
odwiedziliśmy uroczych tancerzy.
Fred Aster i Ginger Rogers.
Hradczany powalają swą wielkością,
choć mnie najbardziej urzekła Złota uliczka. W jej domkach czas się zatrzymał.
Większość czasu spędziliśmy na
łazęgowaniu. Lubię tak spędzać czas w obcym miejscu.
Odnajdywać
urocze uliczki
dostrzegać piękno w oczywistościach
podziwiać architekturę
natknąć się na pawie w pustym
parku
zadumać się chwilę
Pomnik Ofiar Komunizmu
nocą wrócić na most...
a następnego dnia zauważyć za kutą bramą cmentarz żydowski.
W łazęgowaniu przeszkadzały
oblodzone chodniki. W
niewielu miejscach były czymkolwiek posypane.
W te chłodne zimowe dni rozgrzewaliśmy
się grzanym winem. Najlepsze było z ulicznej budki. Smakowały nam
też zupy, jednego dnia kapuśniak, drugiego pomidorowa. Miałam
ochotę na czosnkową, ale nigdzie na taką nie trafiłam. A spoglądaliśmy na większość menu, wystawionych przed knajpkami.
Nie mieliśmy szczęścia do dań drugich. Gulasz w chlebie był co
najwyżej poprawny, choć wyglądał ładnie.
A smażony ser okazał
się zamarzniętą porażką. Najbardziej smakował nam trdelnik
(Wiki podaje: tradycyjne słodkie ciasto pochodzące ze Słowacji, z miasta Skalica. Jest wykonane z walcowanego ciasta, owijanego wokół kija, a następnie grillowanego i posypanego cukrem wymieszanym z orzechami oraz z cynamonem), wspomniane winko i ziemniaki na patyku. Czyli,
uliczne żarcie górą! Trzeciego dnia, poszliśmy do włoskiej
knajpy. ;) Nie mogę Wam
niestety polecić miejsca gdzie na pewno zjecie super.
Czytałam dobre opinie o Cafe Louvre, którą odwiedzał
Franz Kafka i Albert Einstein.
***************
Garść informacji praktycznych: noclegu
szukaliśmy przez serwis booking.com. Za dwie noce ze śniadaniem i
parkingiem zapłaciliśmy 280 zł. Hotel **** w okolicach centrum.
Myślę, że to dobra cena, choć hotel nie był pierwszej świeżości.
Poruszaliśmy się głównie pieszo. Raz tylko skorzystaliśmy z
metra - w drodze powrotnej do hotelu (na tej trasie metro przez pewien odcinek jedzie nad ziemią). Bilety są w automatach przy
zejściu do metra. Bilet 30-minutowy kosztował około 20 koron (3
zł). Za obiad dla dwóch osób – zupa, drugie, coś do picia
(grzane wino) płaciliśmy średnio 500 koron. Winieta za przejazd
czeskimi autostradami kosztowała 310 koron. Kupuje się ją
na stacji benzynowej, pierwszej, którą zobaczycie w Czechach. Winieta jest ważna 10 dni (oczywiście można kupić winiety na dłuższy okres).
Pogoda w styczniu, wiadomo jaka. ;) Mgliście, ponuro, śnieżnie, ale i słońce nas uraczyło swą obecnością. :)
***************
Wracając z Pragi zatrzymaliśmy się w pewnym dworku w okolicach Świeradowa. O tym, następnym razem... :)
Byliście w Pradze? Jakie macie wspomnienia?
Odkładacie monety do skarbonki? :)
Mnie Praga zawsze zachwyca i było mi dane zjeść tam dobrze :)
OdpowiedzUsuńPo Waszej wspomince nabrałam znów ochoty by połazić sobie tam,
po jedzonko nam zrobiłam, na wzór z "Cafe Louvre" właśnie (niedługo u mnie) :)
Pozdrawiam
To cudowne miasto. Z ogromną chęcią wrócę tam zieloną porą roku :)
UsuńKamilka, nic tylko jechać!
Ciekawa jestem tego jedzonka!
Bużka :*
już jest na blogu :)
Usuńw luty pojechalismy z mężem do Pragi z okazji jego okrągłych urodzin, sama mu zorganizowalam, dowiedziała się o tym dwa dni przed wyjazdem:)
OdpowiedzUsuńbyło cudnie. Spalismy w hotelu na barce na Wełtawie, w samym centrum.
jeju, az mi się łezka sentymentalna zakręciła, to był jeden z najpiekniejszych wyjazdó w naszym zyciu małżenskim:))
a dokąd jedziecie nastepnym razem?
Rybeńko, wspaniałą niespodziankę zrobiłaś mężowi! Ty jesteś mistrzynią niespodzianek. A spanie na barce to już szczyt szczytów ;)) (kiedyś to odgapię).
UsuńJa na razie chyba najmilej wspominam nasz wyjazd do Trójmiasta, rok temu w marcu. :)
Następny wyjazd na wschód Polski - Podlasie, Mazury. :)))
A Wy dokąd?
zbliżają się moje okragłe urodziny i nie wiem:)))
Usuńto tak naprawde był hotel normalny na barce
też przez booking.com, to dobra strona bo mozna czesto w ostatniej chwili odwołac rezerwacje za darmo:)
No to teraz będę niecierpliwie czekać do Twoich urodzin :D
UsuńBardzo dobra strona. Zwykle są bieżące oceny i komentarze. Nocleg w dworku też przez booking znaleźliśmy.
Fajny pomysł z tymi złotówkami. Ja nie zbieram, i pewnie dlatego nie byłam nigdy w Pradze. :] A chciałabym! Hm, zacząć zbierać?
OdpowiedzUsuńPozdrówka, Alu! I buźka w Helenę. :)
Jolu :*
UsuńNo na pewno dlatego w Pradze nie byłaś! Nadrabiaj zaległości i zapełniaj słoik ;) my wrzucamy 1, 2 i 5. Naprawdę ładną sumkę można uzbierać. Teraz starczyło nam na cały wyjazd (również na tę zahaczkę w dworku w górach), nic nie dokładaliśmy. :)
Helena dostała dziś relaxa, omija go szerokim łukiem :/ nie zasługuje na buziaki ;))
Alu, zmień jego ustawienie. Mam wrażenie, że to też jest ważne. U nas stoi na stoliku przy oknie, czyli na pewnej wysokości i co chwilę tam ktoś włazi, chyba że Bazyl zalegnie na dzień cały, co mu się czasem zdarza, i śpi w najlepsze, nikomu nie ustępując. Drugi szezlong stroi na stole bardziej w głębi pokoju, dalej od okna, i ten jest mniej obłożony - wejdzie tam czasem któryś kot, ale nie przesiaduje tam zbyt długo. I może spróbuj wsypać do niego troszkę kocimiętki z tej dołączonej celofanowej saszetki.
UsuńA Heli tym bardziej daj buziaka, bo ona może się zestresowała tym nowo przybyłym obiektem. Wiadomo to, może ją zaatakuje znienacka? ;)
Postawiłam pod stołem, tam gdzie często siedzi. To troszkę jej azyl, więc może rzeczywiście odebrała to jako niepożądanego stwora. Tym bardziej, że Pan Wu łaził z relaxem za nią :P
UsuńKocimiętkę wsypałam, ale ona na Helę nie działa. Wiesz co, Hela to w ogóle trochę inny kot. Nie lubi pudełek, kartonów, no chyba, że do obgryzania. Nie włazi, nie chowa się. Drapak zaczęła drapać dopiero na nowym mieszkaniu, gdy wystawiliśmy go na balkon. Także tego ;)
Tak że tego, powiadasz? ;) To rzeczywiście nie kot musi być. :)
UsuńA Pan Wu - nie mam słów, żeby tak się na Heli nie znać. Nie zdał podstawowego testu! Teraz to ten fotelik już tylko dla Pana Wu się chyba nada. ;)
Uściski dla Was!
Bo on Pańcię Heli chciał zadowolić, zachęcając kocicę do relaxu ;))
UsuńAle zasiadła wczoraj nie raz! Dziś już nie. Trzeba ją sadzać :P
Buziaki!
Nigdy nie bylam, czego niezmiernie zaluje, bo chcialabym zobaczyc, przezyc to miasto. Za wsze jednak bylo mi nie po drodze. Trudno, chyba juz Pragi nie zobacze, z tym wieksza przyjemnoscia zwiedzilam ja z Wami. (na szczescie bez chuchu, bo Czesi wiedza, czego nie serwowac) :)))
OdpowiedzUsuńAniu, kto wie, kto wie... A nuż, dostaniesz w prezencie weekend w Pradze dla dwóch osób :D nigdy nic nie wiadomo. Trzymam kciuki, byś Pragę zobaczyła! Albo zacznij monety odkładać :D
Usuń"chuchową" zupę zjadłam w Świeradowie. Sztuczna była, niesmaczna. :/
i ja nie byłam
OdpowiedzUsuńale będę :)
a zbieranie złotówek to doskonały pomysł. Ja nie zbieram, ale robi to moja mama... zawsze na wakacje ma sporą gotówkę do wydania na przyjemności... dzięki temu nigdy im przyjemności nie brakuje :)
Całuski :***
Pewnie, że będziesz!
UsuńTo odkładanie monet to super sprawa. Pojechaliśmy sobie na mini urlop bez uszczerbku na domowym budżecie. :) Albo tak jak Twoja mama - można mieć super przyjemności i nie żałować sobie niczego. :)
Buziaczki, Emuś :***
Żeby zbierać, trzeba by przestać płacić kartą... :)
OdpowiedzUsuńPragę wspominam bardzo dobrze i chętnie bym się jeszcze tam wybrała. Zachwyciła mnie bardzo.
Agaju, ja dlatego specjalnie kasę wypłacam. No i staram się nie płacić monetami 1, 2 i 5 - złotowymi. Czasem za jednym zamachem wrzucimy do słoika kilka dyszek ;))
UsuńTo takie miasto, do którego chce się wrócić. I takie, które się nie znudzi.
Uściski!
Uwielbiam Pragę, jest taka klimatyczna :) Kamienice są piękne; patrzę na twoje zdjęcia i aż się zachłystuję - tam przecież też byłam, właśnie tą uliczką szłam! :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie do Pragi pojechaliśmy z C. na nasze pierwsze wspólne wakacje, mam więc do niej dodatkowy sentyment :)
No i zawsze byłam tam latem; marzy mi się wyjazd okołoświąteczny do Pragi właśnie i do Wiednia :)
My w czasie pobytu w Pradze, wieczorkiem obejrzeliśmy film "Koneser", który ma praski wątek. Nie wiedzieliśmy o tym i tylko krzyczeliśmy do ekranu "tam szliśmy", "o, to ten krawężnik!" ;)))
UsuńA ja dla odmiany odwiedzę Pragę latem właśnie. :) Albo wiosną.
Wiedeń też mi się marzy. I Budapeszt.
Przymierzam się do Pragi jak przysłowiowy pies do przysłowiowego jeża ;) mam rodzinę blisko granicy czeskiej, więc tym bardziej jest to niezrozumiałe :)))))
OdpowiedzUsuńAle w końcu pojade, przy najbliższych odwiedzinach u babci :)
Małgosiu, to Ty przestań się przymierzać, tylko jedź! Nie ma co odwlekać ;)
UsuńKoniecznie daj znać jak było :)
Uwielbiam Pragę choć nigdy nie byłam tam zimą, marzy mi się wizyta w okresie świątecznym i chyba Wasza opcja była najlepsza - bo mimo wszystko już pewnie mniej tłumów było niż w grudniu :) Miło mi było "przejść się" po Pradze oglądając Twoje świetne foty - dziękuję! Trdelnik (kurtosz) też podbił nasze serca, choć udało nam się trafić na bardzo dobrą kaczkę. Ale to z 5 kolacji zjedzonych w Pradze tylko jedna trafiona, pozostałe też nie powaliły nas. Ale widoki wszystko nadrabiają! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMasz rację, na pewno nie było tak tłoczno jak w grudniu.
UsuńTrdelnik jest pyszny, a ja nie jestem fanką słodkości.
Jedna trafiona kolacja na 5, to troszkę słaby wynik. Obie nie miałyśmy szczęścia do czeskich knajp. Następnym razem trzeba odwiedzić Cafe Louvre. :)
Pozdrawiam ciepło!
Kocham Pragę, jest piękniejsza od Paryża i bardziej zadbana. A Złota Uliczka to och!
OdpowiedzUsuńJa jeszcze w Paryżu nie byłam, ale wszystko przede mną ;))
UsuńMoglabym skopiowac Hane. :) Kocham Prage (po Pradze Paryz byl zyciowym rozczarowaniem) chociaz chyba wole ja w wiosennym wydaniu. Co do trunkow to tam po raz pierwszy ale chyba nie ostatni pilam becherovke.
OdpowiedzUsuńLolu, ciekawe czy i ja rozczaruję się Paryżem jak w końcu do niego trafię. Może PAryż jest po prostu przereklamowany?
UsuńBecherowkę chyba kiedyś piłam, ale nie pamiętam smaku.
Uściski noworoczne, Lolu! :)
Dziękuję za tę wirtualną wycieczkę :)
OdpowiedzUsuńNie byłam w Pradze. Wszystko przede mną!
:**
Całą przyjemność po mojej stronie :)
UsuńBędzie jeszcze wycieczka śnieżna!
Pewnie,że przed Tobą :))
Buziaki :*
Byłam świadkiem zbierania wszystkich monet z opłat za autostrady (biedne panie w okienkach za każdym razem napotykały na banknoty celem rozmienienia;-))przez pana Wu :-)Ja na urodziny dostałam skarbonkę i monety ze słoika powędrowały do niej celem uniknięcia podbierania...Przyznaj się ile uzbieraliście?;-) Fajnie Praga wygląda zimą. Ja 19 lat temu byłam na weekendzie majowym. O matko jak dawno, teraz sobie to uświadomiłam, bo wtedy mojej Izy jeszcze nie było;-)Tak jak Ci wspominałam pamiętam rybną knajpę między mostami w parku i smak karpia grillowanego do dzisiaj pamiętam:-)
OdpowiedzUsuńHahaha :))) i tak właśnie się odbywa to zbieranie monet. ;) Nie ma zmiłuj :D
UsuńMy jakoś nie podbieramy tych monet. Czasem aż się dziwię ;)
To teraz kolejna wizyta z Izą? :)
kocham Pragę, była kilka razy, raz na 5 dniowej wycieczce z przewodnikiem
OdpowiedzUsuńkocham atmosferę tego europejskiego miasta
zbieranie złotówek - fajny pomysł :)
Sonic, miło Cię widzieć :*
UsuńPragę znasz jak własną kieszeń ;)) no prawie ;)
Zbieranie polecam!
Nigdy nie bylam, ale mialam jechac juz nie raz - slyszalm, ze jest przepieknie i zdjecia powierdzają tą teorie ;P pozdrawiam i zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńKatsuumi, kolejnym razem skorzystaj z okazji i jedź! :))
UsuńPozdrawiam Cię ciepło :)
Tak, przyznaję się bez bicia - w Pradze mnie jeszcze nie było :-( Kto jednak wie - co przyniesie rozpoczęty dopiero Rok? Dzień dobry w styczniu! :-)
OdpowiedzUsuńNie byłaś, bo widocznie z synem miałaś ją zobaczyć po raz pierwszy ;)
UsuńDzień dobry, Anulka! :*
Byłam w Pradze w czasach podstawówki, pięknie było :) Chciałabym odwiedzić ją jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńI tego Ci życzę :)
UsuńO tak,Praga jest piękna:)chętnie bym tam wróciła,ale zdecydowanie latem:)
OdpowiedzUsuńNie przerażają Cię letnie tłumy turystów? :)
UsuńWiedziałam, że Praga jest piękna! Ale po Twoich zdjęciach nabrałam na nią jeszcze większej ochoty.
OdpowiedzUsuńCzas zbierać drobniaki:*:*
Pozdrawiam Cię cieplutko i ściskam!
Gohaa, do dzieła! Zbieraj i niedługo jedziecie :))
UsuńBuziaki!
My też zbieramy, ale tylko piątki.;) Naprawdę można zebrać niezłą sumę. Kiedyś nawet nie udało nam się wszystkiego wydać podczas tygodniowego pobytu w naszych górach.;) Fajnie, że udało Wam trafić na nieco świątecznego klimatu. Pięknie to wygląda na zdjęciach.:) Z niecierpliwością czekam na relację z gór!
OdpowiedzUsuńZapomniałam dodać, że łazęgowanie to moja ulubiona forma wypoczynku.;)
UsuńOooo, nawet Wam zostało! Nam się to nie zdarzyło ;))) ja na wyjazdach chyba rozrzutna jestem ;)
UsuńChociaż to też zależy gdzie się pojedzie...
Właśnie zabieram się za selekcję górskich zdjęć :) dobrze, że nie ma ich za dużo.
Tak, łazęgowanie jest najlepsze! Kiedyś byłam na objazdówce w Hiszpanii, lataliśmy po różnych zabytkach, kościołach, zawsze z przewodnikiem. Lubię przewodników, ale... nic nie pamiętam z tych ich opowieści. A łażenie uliczkami tak. No i jednak wolę słuchać o naszej historii. :)
Pragę kocham miłością wielką, pewnie dlatego ilekroć jest okazja, wybywamy poszwendać się po wąskich uliczkach, zatłoczonym (jak widać, ZAWSZE) Moście Karola czy Placu Wacława. zawsze bywam tam latem... dlatego Twoje zdjęcia wywołały uśmiech na twarzy :)
OdpowiedzUsuńkilka obfotografowanych przez Ciebie miejsc gdzieś mi umknęło, dlatego znów tam wrócę ;)
co do ceny lokum, to faktycznie daliście nie dużo, zważywszy na położenie. my zwykle śpimy gdzieś dalej centrum, ale w pobliżu metra. największą przygodę mieliśmy nocując w botelu, czyli statku na Wełtawie. pomijając fakt, że dostaliśmy 2 oddzielne łóżka przyspawane do ścian, przez co ruszyć ich nie można było, cały wypad należy zaliczyć do udanych ;)
pozdrawiam noworocznie i wiele dobrego Ci życzę,
monika
Na jedzenie tylko Cafe Louvre na Národní třídě. Przez poludnie tanio, smacznie i szybko. Studiowalam w Pradze. I kocham ja.
OdpowiedzUsuńNatalia
Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń