Z utęsknieniem czekam na lekkie ochłodzenie.
Nie odnajduję się w upalnych dniach.
Zaszywam się w chłodnym mieszkaniu i raczej się lenię.
Choć w weekend oszukałam upał.
Wybraliśmy się na przejażdżkę rowerową,
a jak wiadomo, na rowerach jest przyjemnie.
I rzeczywiście, mimo bardzo wysokiej temperatury,
po 45 km nie czułam wyczerpania.
Fakt, bolał mnie tyłek i kark, ale reszta - luzik.
Bardzo mnie to cieszy! :)
Wieczorem okazało się, że słońce ze mnie zakpiło...
Odczuła to skóra na ramionach,
mimo potraktowania całej siebie filtrem 30.
Bardzo uważam na słońce, bo się go boję,
a moja skóra jest alabastrowa
(żeby nie powiedzieć biała :P).
No dobra, już taka nie jest.
Bądźcie więc bardziej czujni!
Robiąc bajgle też trzeba zachować czujność.
Bajgle były bohaterem wspólnej lipcowej piekarni.
Troszkę się wystraszyłam, gdy poczytałam niektóre komentarze u Amber.
Na szczęście mam swoją grupę wsparcia, która zwie się MMMAK ;)
i na której zgodnie zostało ustalone co następuje:
Do bajgli lepiej dodać mniej wody, a później ewentualnie troszkę dolewać.
Dlatego zmniejszyłam proporcje wymienione w oryginalnym przepisie.
- wszystkie składniki mieszamy i zagniatamy ciasto,
- w razie czego podsypać mąką lub dolać wody - ciasto powinno być gładkie, nieklejące się do rąk,
- zagniecione ciasto wkładamy do naoliwionej miski i odstawiamy na 1h do wyrośnięcia,
- wyrośnięte ciasto dzielimy na 12-15 części i z każdej formujemy kulkę,
- kulki układamy na tacy w pewnej odległości - będą jeszcze rosły,
- odstawiamy na 20 minut, a po tym czasie w każdej kulce robimy dziurkę kciukiem,
- kulki odstawiamy na 40 minut do wyrośnięcia,
- w dużym garnku zagotowujemy wodę (wody musi być tyle, by bajgle nie dotknęły dna);
Dodatkowo: 1 łyżka miodu, sezam, mak, jajko;
- do gotującej się wody dodajemy miód,
- wkładamy bajgle i gotujemy po minucie z każdej strony,
- wyjmujemy łyżką cedzakową na ściereczkę,
- bajgle smarujemy roztrzepanym jajkiem i każdego z nich maczamy w ziarnach,
- układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia,
- pieczemy 20-25 minut (aż się zezłocą) w piekarniku nagrzanym do 200 stopni;
Takie bajgle to świetna alternatywa do domowego chleba. :) Smaczne ze słodkimi i słonymi dodatkami. Albo bez niczego, jeszcze ciepłe, chrupiące... Pycha!
Tym razem piekli: Arnikowa kuchnia, Bajkorada, By było przyjemniej, Fabryka kulinarnych inspiracji, Forks’N’Canvas, Każdy ma jakiegoś bzika, Konwalie w kuchni, Kuchnia Alicji, Kuchnia Gucia, Kuchennymi drzwiami, Kulinarne przygody Gatity, Leśny Zakątek, Magia w kuchni, Moje małe czarowanie, Moje domowe kucharzenie, Nieład malutki, Nie tylko na słodko, Ogrody Babilonu, Para w kuchni, Poradniczanka, Smakowity chleb, Ugotujmy to, Zacisze kuchenne, Zakalce mego życia
No i dobrze, ze oszukalas upal! A bajgle wyszly piekne, bo jak moglo byc inaczej. Dziekuje za wspolny czas i do nastepnego pieczenia :)
OdpowiedzUsuńMalarko, dobrze niedobrze ;) i tak mnie dopadło to cholerstwo ;)
UsuńDziękuję! Do następnego :))
I to nawet widać, że pycha! Twoja alabastrowa skóra bardzo podziałała na moją wyobraźnię! Jak dama z wyższych sfer, albo... Japonka! :)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że widać. :D
UsuńZaszalałam z tym alabastrem, ale trzeba się jakoś komplementować... Poza tym, jak się nie ma tego co się lubi... ;)))
W zasadzie, to trochę pasowałabym na Japonkę, co nie? ;)) Zresztą, japońską wersję mnie widziałaś, więc wszystko się zgadza! :D
też mnie ten alabaster wpędził w kompleksy pP
Usuńa bajgle mmmm pychota:)
Viki, Ty masz za to piękną opaleniznę. :D
Usuń:)))) :*
i takie z zmniejszoną ilością wody wyglądają rasowo , piękne, kolorowe bajgle
OdpowiedzUsuńDziękuję za wspólne pieczenie
Rasowo - to dopiero komplement :D
UsuńJa również dziękuję, Margot :)
Są bajgle, jest taras... a gdzie Helka?;)
OdpowiedzUsuńWyrosły perfekcyjnie!:)
Uważaj na tę swoją alabastrową cerę.
Może warto pomyśleć o jakiejś parasolce przykręconej do kierownicy?;))
Kurka... nie wiem gdzie wtedy była Helka! Pamiętam, że Maja leżała nieopodal, ale Helcia mi umknęła. ;) Przed chwilą wróciła od dziadków - śpi i je. ;)
Usuń:)))
No uważam, i widzisz co z tego wyszło. Dziś przeczytałam, że aby się ochronić trzeba nałożyć na się 30 ml kremu z filtrem. Zatem pojemnik 150 ml powinien starczyć na 5 razy... Chyba TROSZKĘ mniej na siebie kładę. ;P
A wiesz, mam gdzieś taką koronkową elegancką parasolkę! :D
Alutko,
OdpowiedzUsuńten upał idealnie wkomponował się w Twoje pieczenie,bo bajgle cudne!
Zawsze przy pieczywie powinno się zmniejszać ilość wody,a potem ewentualnie dodawać.
Każdy ma inną mąkę,która inaczej wchłania wodę.
Dziękuję za pyszne bajglowanie.
Amber, dziękuję! :)
UsuńTeraz to ja już będę pamiętać (mam nadzieję!), żeby zaczynać od mniejszej ilości wody. :)
A ja dziękuję za kolejną piekarniczą akcję. :)
Chodzą za mną już od pewnego czasu, ale trochę pracochłonne i nie umiem się do nich zabrać ;)
OdpowiedzUsuńCo do pogody to ja też uciekam. Mocne filtry zakupione, bo już prawie zaraz wakacje i 2 tygodnie na dość otwartej przestrzeni.
Kasiu, ten przepis to wersja fast. Bardzo szybko się zagniata i w zasadzie nie ma przy nich aż tak dużo pracy. To gotowanie troszkę upierdliwe tylko. ;)
UsuńTak, Ty też jesteś zimnolubna. :) Gdzie wakacje w tym roku? :)))
Bajgle wyglądają bardzo smakowicie :) nie znałam tego przepisu, zaskoczyło mnie najpierw gotowanie, a później pieczenie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Olguś :)
UsuńJa żadnego nie znałam przepisu ;) po obgotowaniu były sztywniejsze i można je było śmiało wziąć w dłoń i maczać w ziarnach. Przed gotowaniem ciężko by było ;))
Wyglądają bardzo apetycznie a to najważniejsze :) Pozdrawiam i dziękuję za wspólny czas :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Pozdrawiam ciepło :)
Usuńcudnie wyszły! bajgle idealne:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:))) pozdrawiam!
UsuńPieknie wygladaja i zapewne dobrze smakuja:) A ja na pewno zrobie paste z brokula! Pozdrawiam cieplutko i przepraszam za brak polskich liter. Ania
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Aniu :)
UsuńNapisz czy pasta smakowała :)
Pozdrawiam ciepło!
Alucha! Cudne bajgle w pięknych tarasowych klimatach! Fajny miałaś weekend :) Parasolka potrzebna od zaraz hihihi :) Buziaki!
OdpowiedzUsuńKamilka, ta tarasowa aura to taka Twoja, co? :) Ty często masz zdjęcia na dworze :)))
UsuńBuziaki!
Cuda smakowite - wyglądają na chrupiące i przesmaczne :)
OdpowiedzUsuńBo to trzeba kremu z filtrem 50 używać...
OdpowiedzUsuńJa na pewno kiedyś te bajgle upiekę... jak nie będzie upału...
Wychodzi na to, że 50... albo częściej smarować się 30.
UsuńAgaju, upiecz! Nie są aż tak bardzo pracochłonne :))
Ależ pięknie te bajgle na tym balkonie wyglądają, jak rumiane bułeczki śniadaniowe;-)
OdpowiedzUsuń:))) szkoda, że całości nie potraktowałam jajkiem, byłyby bardziej rumiane :))
UsuńUpał upałem a bajgle trzeba upiec, dziękuje za wspólny czas i za piękne bajgle.
OdpowiedzUsuńOtóż to! I bardzo dobrze, że upał nie pokrzyżował bajglowych planów ;)
Usuń:):):) i mnie zdarzało się wracać pomidorowa z wyprawy rowerowej, ale odtąd mój niezbędnik to +50UV, uroda alabastrowej karnacji ;)
OdpowiedzUsuńCzłowiek się uczy na błędach ;) mam nadzieję, że obydwu nam się nie powtórzy taka pomidorowa przygoda ;))
UsuńŚciskam Jo :)
Smak bajgli z NY śni mi się czasem po nocach. Wiem, że ich uroda polega na 'podwójnej obróbce'. Może kiedyś sie odważę, jak mi przejdzie strach, że to jednak nie będzie to ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak smakują te z NY (masz świetne doświadczenia!), ale mając w pamięci taki smak też miałabym stresa... ale wiesz, kto nie próbuje ten nie ma. ;))
UsuńBuźka!
Wspaniale wyrośnięte, prezentują się cudownie! :)
OdpowiedzUsuńMiło mi! :))
UsuńZgadza się, najlepsze jeszcze te ciepłe:)
OdpowiedzUsuńCiepłe i takie chrupiące... ach :)
UsuńPięknie urosły! Dzięki za wspólne pieczenie:)
OdpowiedzUsuńWczoraj przeglądałam przepisy na durszlaku i przepisy na bajgle atakowały z każdej strony. :D Nie robiłam jeszcze nigdy domowych, muszę przy jakiejś leniwej, deszczowej niedzieli spróbować. Co do upałów to na wyspie jest małe ich ryzyko. 20 na plusie to już pełnia lata. W ubiegłym roku, byłam w Polsce przy 30 stopniach... umierałam. :x
OdpowiedzUsuńTak to jest przy wspólnym pieczeniu. :D I cały urok w tym, że najczęściej piecze się to czego się do tej pory nie robiło. Tak było np. z tymi bajglami. :)
Usuń20 na plusie to idealna temp.! :)
Ślę uściski :))
Wspaniałe bajglowe bułeczki, idealne na długie przejażdżki rowerowe - następnym razem też takie zrobię. Do następnego pieczenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTo prawda, idealne na wycieczki rowerowe i wszelkie inne wypady :)
Do następnego :)
Bajgle piękne, puchate!
OdpowiedzUsuńA co do upałów, to ja akurat lubię :) i nie narzekam, ale nie lubię się spalić na słońcu!! Współczuję!
Dziękuję Łucjo :)
UsuńJa jestem zimnolubna, na moje szczęście tych upalnych dni w roku nie jest wiele. :)
Możemy sobie podać ręce w kwestii upałów, bardzo źle je znoszę. A rower niestety mi ukradli, trudno mi więc je oszukać. Chwilowo kryję się w najchłodniejszych miejscach domu, ale po powrocie do Warszawy pozostaje mi tylko liczyć na ochłodzenie... A bajgle wyglądają pysznie! :-)
OdpowiedzUsuńFajnie jest wiedzieć, że ie tylko ja narzekam na gorące dni. ;)
UsuńCiągle się boję o mój rower, ale odkąd oznakowałam go na policji czuję się spokojniejsza. Może to niewielka ochrona, ale zawsze to jakieś odstraszenie. ;)
Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie :)
Bezdziurkowe ale za to jakie okrąglutkie! Piękne :)
OdpowiedzUsuńPiękne Ci one wyszły,aż miło popatrzeć :)
OdpowiedzUsuńMuszę się zmobilizować i też upiec :*
Rower w upalny dzień to jest to:) Bajgle bardzo okazałe, ja niestety poszłam na całość z wodą i wyszły plackowate;) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńBajgle, aż ślinka cieknie!!!! Jeszcze nigdy nie robiła, ale Twój przepis jest bardzo czytelny, przepisałam go sobie nóż widelec się odważę:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że mnie odwiedzasz mimo mojej nieobecności:*
mam na nie ochotę, takie ładne Wam powychodziły!
OdpowiedzUsuńUpału nie da się oszukać, ja jedynie wyciągam ze strychu wysłużony wentylator i noszę go za sobą po całym domu by mnie owiewał, ale szczerze mówiąc lubię gdy żar się leje z nieba.
Jakie cudne i jak wyrośnięte:-) Alutko, przynajmniej dostarczyłaś witaminy D;-)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu chodzą za mną bajgle i patrząc na te Alutkowe nabrałam zdwojonych chęci :) Pora by myśl w czyn przekuta została i mam nadzieję, że niedługo i na moim stole pojawią się takie pyszne cudeńka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń