Jako, że nie mam sokolego wzroku,
nigdy nie przepadałam za chodzeniem na grzyby.
W zasadzie unikałam takich wypraw.
Kilka lat temu ogromny urodzaj grzybów trochę zmienił moje nastawienie.
Później wybierałam się czasem z Ajwonką do lasu.
Głównie po to, by się poruszać i porobić zdjęcia.
W tym roku NA GRZYBACH byłam już nie raz!
Cieszyłam się z każdego znalezionego przeze mnie grzybka.
Ostatnio znalazłam bardzo dużo kozaków.
Są takie piękne, a ja nie wzięłam aparatu. :(
Wcześniej, grzybów znaleźliśmy tyle, że nie nadążaliśmy z suszeniem.
Trzeba było zrobić coś ze świeżych.
Padło na zupę.
Podeszłam do niej z dystansem, bo grzybową uwielbiam, ale z suszonych grzybów.
Dystans okazał się zbędny. Zupa wyszła wyjątkowo smaczna.
A przepis na nią znalazłam na niezawodnej Kwestii Smaku. :)
Skład: 700 g grzybów (u mnie głównie podgrzybki), 2 marchewki pokrojone w plasterki, 1 pietruszka pokrojona w kostkę, 4 ziemniaki pokrojone w kostkę, 1 łodyga selera naciowego pokrojona w plasterki, 2 l rosołu lub wywary warzywnego, 1 cebula, 2 ząbki czosnku, 100 ml śmietany kremówki, 50 ml wody, 2 łyżki masła, 1 łyżka oleju, 2 łyżki sosu sojowego, tymianek, sól, pieprz;
- grzyby myjemy, osuszamy i kroimy w kawałki, podsmażamy przez 5 minut na łyżce masła i łyżce oliwy, doprawiamy solą i pieprzem,
- w dużym garnku roztapiamy łyżkę masła, dodajemy marchewkę, pietruszkę i smazymy kilka minut,
- dodajemy ziemniaki, smażymy kilka minut, co chwilę mieszając,
- dodajemy seler i tymianek,
- po kilku minutach dodajemy grzyby i rosół - zagotowujemy, zmniejszamy ogień i gotujemy opk. 15 minut,
- kremówkę mieszamy z wodą i sosem sojowym i po łyżce (około 10) wlewamy do zupy cały czas mieszając; przelewamy resztę, zestawiamy z ognia,
- podajemy z zieloną pietruszką i lanymi kluskami (pycha!);
Byłam pewna, że nasz tradycyjny domowy przepis na tę z suszonych od dawna jest na blogu. Okazało się, że nie ma! Muszę to nadrobić :)
Taki mi apetyt narobiłaś na grzybową, że muszę skoczyć do naszego lasu po kilka grzybków. Jakoś w tym roku wszystkie zbiory ususzyliśmy, nic na świeżo nie zjedliśmy, a szkoda. Trzeba to zmienić ! ;)
OdpowiedzUsuńKochana masz włączoną weryfikację obrazkową! Tak ma być?
UsuńPamiętam, że kiedyś jadłam grzybową u znajomych, była ze świeżych grzybów i z warzywami i nie za bardzo mi smakowała. Ta jednak jest bardzo smaczna. Aż mnie miło zaskoczył ten smak. :) Ze świeżych grzybó lubię też sosy, choć rzeczywiście większość się u nas suszy. :)
UsuńAtko, musiałam włączyć weryfikację, bo miałam zalew spamu :( wolałabym żeby jej nie było, ale już nie miałam siły kasowac tych mejli :/
:*
Acha, rozumiem. Ja z tego powodu wyłączyłam przychodzenie na mail info. o nowym komentarzu. Dopiero jak zaloguje się na bloggera to widzę, ze ktoś mi cos napisał, a tam już jest automatyczny odsiew spamu, więc nawet nie wiem, że dostaje jakieś beznadziejne reklamy ;)
UsuńTo też jest rozwiązanie. :) A ja już przywykłam do tych komentarzy na mejlu ;), ale pomyślę czy też nie wprowadzić takiego rozwiązania. Na szczęście te obrazki nie są trudne do roszyfrowania, jak to było kiedyś. ;)
UsuńTak to fakt, obrazki są lepsze niż kiedyś.
UsuńPozdrawiam i życzę miłego dni i smacznego obiadku ;)
Na obiad były resztki z ostatnich dni, za to na kolację placuszki dyniowo-cukiniowe. Smaczne ;)
UsuńPozdrawiam Cię, Atko :)
pachnąca i smaczna zupka
OdpowiedzUsuńZgadza się :))
UsuńI ja miałam w tym roku frajdę ze zbierania grzybków nad morzem. Kozaki też znajdywałam i nawet miałam przy sobie aparat, to opublikuję dla ciebie jakiegoś. :))
OdpowiedzUsuńZupka cudo. To dzięki przysmażeniu tych grzybów na początku jest pewnie taka pyszna. Ja dodaję jeszcze przysmażone wstępnie (ale na brązowo) ziemniaczki pokrojone w kostkę. Mniammm! Rany jaki ja łasuch jestem!
A na Waszej wsi też zbieracie?
UsuńTo super, że masz zdjęcia kozaków! Będę ich wypatrywała u Ciebie :)
Masz rację, przesmażone to co innego niż tylko ugotowane. Z takimi ziemniaczkami to już full wypas. Mnie bardzo posmakowały te lane kluski. Muszę je na stałe wprowadzić w menu - takie łatwe, a takie dobre i fajny zastępnik makaronu. ;)
Gosiu, a jaki ze mnie łasuch! Jedzenie to taka przyjemność...
:*
piękne zdjęcia, aż pachną :) niestety nie przepadam za grzybami. Ogólnie. Być może dlatego, że ucząc się czytać dorwałam atlas grzybów (obrazki !) z opisem skutków rozmaitych zatruć i jakoś mi to utkwiło w pamięci :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńJa bardzo długo nie jadłam grzybów. Poza tymi z octu - jadłam je już jako mała dziewczynka i mama musiała je chować przede mną. ;) Do reszty grzybów przekonałam się całkiem niedawno, a zaczęło się od jajecznicy na kurkach.
Już nie miałaś po jaką książkę sięgnąć? :P :))
siem pytam, po co to zielone ? :P
OdpowiedzUsuńjeszcze w zielone gramy... :PP
UsuńMniam, uwielbiam zupy grzybowe! U mnie w tym roku dużoooo grzybów było :) Nawet mnie się udało znaleźć, bo normalnie to ich nie widzę, a tata się śmieje, że grzyby na drzewach nie rosną, bo ja najpierw muszę spojrzeć czy w pajęczynę nie wejdę, i grzyby przy okazji podepczę :)
OdpowiedzUsuńJa też, choć do tej pory uwielbiałam tylko tę z suszonych, no i ze świeżych zielonek.
UsuńHaha, ja mam to samo z tymi pajęczynami! Nie cierpię ich... ;)
Jak są świeże grzybki to zupka i sos najlepiej smakuje.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOj tak, uwielbiam sosy grzybowe :)
UsuńŚciskam Halszko :)
Dla mnie zbieranie grzybów to jeden z najwspanialszych sposobów na spędzenie czasu w piękny jesienny dzień :)
OdpowiedzUsuńZupka wygląda pięknie !
A ja zapraszam do wzięcia udziału w konkursie z nagrodami, trzeba przygotować zupę z kaszą:
http://sio-smutki.blogspot.com/2014/09/konkurs-z-firma-sys-jesienno-zimowa.html
Pozdrawiam:) Monika
Ja dopiero się przekonuję do grzybobrania pełną parą, ale masz rację, to kwintesencja jesieni. :)
UsuńDziękuję! :)
Pozdrawiam ciepło :)
Ta grzybowa zupa bardzo apetycznie się prezentuje, muszę koniecznie spróbować kiedyś, chociaż ja też lubię tą z suszonych :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAgnieszko, myślę, że ta Ci posmakowała - mówię to jako fanka grzybowej z suszonych ;)
UsuńPozdrawiam Cię ciepło :)
dokładnie taką zrobiłam tydzień temu, ale bez klusek- pycha:)
OdpowiedzUsuń♥♥♥
A żurek zrobiłaś? :)
Usuń♥♥♥ :D
Jednak wolę z suszonych. Choć mam też taki alternatywny przepis na zupę ze świeżych; w wersji oryginalnej są to zielonki. Mogą też być pieczarki, albo jakiekolwiek inne. Ciekawe, jak wypadłyby kurki...
OdpowiedzUsuńJa ze świeżych bardzo lubię z zielonek właśnie. To taka kartoflanka z zielonkami i podsmażoną cebulką. Teraz mi się przypomniało, że ze świeżych kurek też robiłam zupę. ;) Obydwa przepisy są na blogu :)
UsuńPychota!:)
OdpowiedzUsuńNie wiem, którą lubię bardziej, obie są pyszne i każda inna...
Do świeżych grzybów mam sentyment, przez Prababcię;)
:))
UsuńI bardzo dobrze, że każda inna :)
Pamiętasz Prababcię? Zazdroszczę! :)
Pamiętam, i te smaki, które wyczarowywała w kuchni opalanej drewnem też pamiętam, ehhhh...
UsuńBardzo lubię i z suszonych i ze świeżych. Każda jest nieco inna. Obie pyszne :)
OdpowiedzUsuńSmakowite są też sosy ze świeżych grzybów!
Czytałam ostatnio, że zmienił się pogląd iż grzyby mają tylko walory smakowe i nic prócz tego. Podobno odkryto, że grzyby zawierają sporo białka, witaminy z grupy B i inne cenne składniki. Ciekawe, czy to się potwierdzi?
Miłego popołudnia Alutko :)
Głaskanko dla Heli psotnicy :))
:)))
UsuńSosy to niebo w gębie! :)
Coś mi się obiło o tym co piszesz. Ciągle pojawiają się jakieś nowości i często po czasie słyszymy informację zupełnie odwrotną... I bądź tu mądry człowieku ;) Chyba najlepiej słuchać swojego organizmu i patrzeć na jego reakcje na dany produkt :))
Dobrego wieczoru, Olguś :***
Ostatnio troszkę popstrykałam zdjęć tej psotnicy - z myślą o Tobie :D
Oooooo! dzięki :)))
Usuńjestem nieustającą fanką panny Heli!
Masz rację, ja też jestem za tym, żeby słuchać własnego ciała.
A nawet, jeśli te grzyby są bezwartościowe, to przecież takie pyszne!!
bardzo apetyczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńnabrałam ochoty na taką zupkę :)
Dziękuję Tempo! Troszkę im ostrości brakuje.
UsuńTo do dzieła! Zapowiada się piękny weekend, więc nic, tylko do lasu lecieć... :)))
nie do lasu, tylko na bazar, ja się kompletnie nie znam na grzybach. no i poszłam na ten bazar, bo mi smaku na grzyby narobiłaś, kupiłam rydze, piękne były, a potem wszystkie wywaliłam do kosza. tak były robaczywe, że ani jednego kawalątka zdrowego nie znalazłam :D
UsuńTeż dzisiaj mieliśmy na obiad:-) Twoja wygląda bardzo apetycznie:-) Zdjęcie koszyka w lesie cudne:-)
OdpowiedzUsuńalez mi zapachnialo...uwielbiam ♥♥
OdpowiedzUsuńDo przepisu podeszłam, jak do pięknej opowieści. Nie zbieram grzybów, gdyż nie mogę ich jeść. Problem zaczyna się w okolicach Bożego Narodzenia. Wtedy jem, a potem cierpię, teraz zbieram siły ;)
OdpowiedzUsuńFantastic recipe!!! Thank you! A new sort of mushroom soup for me! Have to try this!
OdpowiedzUsuńAll my best
Elisabeth
Lepiej życzyć dziś Alutce
OdpowiedzUsuńniźli siedzieć gdzieś przy wootce :))
Lepiej Ali dać dziś kwiaty
niż se kupić dwa granaty!
Wszystkiego najlepszego Alutko Kochana
mnóstwa szczęścia i miłości! :***
Samych szczęśliwych chwil :*
OdpowiedzUsuń♥♥♥