Doszły mnie słuchy, że coś cicho się u mnie zrobiło. Od razu więc, przerywam tę ciszę śledziami (Mimi, słodycze - na przepis których czekasz - będą następną razą;) ). I obiecuję, że postaram się, by ciszy było mniej. Tylko czy to będzie możliwe od razu? Nie wiem. Pewnie dopiero po podjęciu pewnej decyzji, na której podjęcie póki co się nie zanosi. Tak więc - wszystko w swoim czasie!
A czy Wy dokonując pewnych ważnych wyborów, przed dokonaniem których analizujecie wszystko wte i wewte, oglądacie to i owo, a może tamto i owamto, też czujecie potworne zmęczenie? Czy tylko ja tak mam? :)
Mam wrażenie, że u mnie występuje to ze wzmożoną siłą - już taka moja natura, że z pozoru oczywisty wybór jest przeze mnie rozkładany na czynniki pierwsze ;)
Bardzo dobrze, że wybór na dzisiejszy obiad był ogromnie prosty. Oczywisty wręcz! Wczoraj był tak zwany śledzik, a dziś dla wielu jest post. W związku z tymi dniami, przedwczoraj (wczoraj, przedwczoraj, dzisiaj...) przygotowałam obiad na dziś. Przez dwa dni porządnie i grzecznie się przegryzł :).
Zalewa:
- 0,5 szklanki octu + 1,5 szklanki wody (zawsze stosunek 1:3) + łyżeczka cukru + liść laurowy 9kilka sztuk), kulki pieprzu i ziela angielskiego,
- całość wlewamy / wrzucamy do gara i zagotowujemy;
Cała reszta:
- 3 duże cebule obieramy, kroimy w cienkie półplasterki i wrzucamy do gorącej zalewy,
- całość odstawiamy do wystudzenia,
- 500 - 600 g matiasów moczymy w wodzie przez ok. 30 minut lub do momentu aż nie będą zbyt słone,
- kroimy je na kawałki - wielkości ulubionej :), ja wolę mniejszą wielkość (mniejsza wielkość?!),
- do słoja (1l) wrzucamy kawałki śledzia, następnie wlewamy wystudzoną zalewę wraz z cebulą, znów śledzie, znów cebula z zalewą... i tak wiele warstw, aż słój się wypełni po brzegi (powyższe proporcje są właśnie na taki słoik),
- odstawiamy do przegryzienia na 2 dni;
Podanie:
- ziemniaki w mundurkach (mniam!!), które każdy obiera sam, parząc sobie paluchy,
- słój na stole, z którego każdy sam wyławia śledziki i cebulkę, uważając, by nie pochlapać stołu,
- kubek śmietany do polania śledzia / cebuli / ziemniaka albo wszystkiego na raz!
A Wy w jaki sposób lubicie jeść śledzia?
A propos ciszy :)
A propos ciszy :)
Pycha!
OdpowiedzUsuńja w takie wyborowe dni często mawiam, że "dzisiaj mam zaburzenia aparatu decyzyjnego" jeśli chodzi o małe sprawy, a dokonywanie dużych wyborów też poprzedzam dogłębną analizą za i przeciw:)
OdpowiedzUsuńśledzie to bardzo dobry wybór, jeśli chodzi o temat dzisiejszego posta!
Haha, dobre - zaburzenia aparatu decyzyjnego :D. I dobrze - tak trzeba stwierdzić i poczekać aż aparat sam się naprawi ;).
UsuńŚledzie były strzałem w 10!
Trzymam za słowo Alucha! Póki co zadowalam się śledzikiem, bo lubię bardzo:) I ziemniaczkiem ze śmietaną też nie pogardzę!:) Co do ważnych wyborów/decyzji...one z reguły nie są łatwe:) Różnie jak to w życiu bywa:) Czasem wystarczy chwila, czasem coś kosztem czegoś niestety, a czasem dokładnie wiem czego chcę i nie interesują mnie żadne opcje pośrednie...:) Chociaż przyznaje od jakiegoś czasu staram się jak najmniej analizować:) I jest mi z tym lżej:) Pozdrawiam i powodzenia!
OdpowiedzUsuńMimi, dobry śledzik nie jest zły :).
UsuńStarasz się mnie analizować? Podpisuję się się pod tym obiema rękami! Tak jest zdecydowanie lepiej :). No, ale nie zawsze się da.
O moim wyborze powiem w swoim czasie. A raczej mam nadzieję, że pokażę :D
Jeśli chodzi o śledzie to lubię je wte i wewte, dodając to i owo, lub tamto i owamto - czyli zawsze a szczególnie z takim ziemniaczkiem jak u Ciebie na zdjęciu!
OdpowiedzUsuńHahaha, Anka dostajesz 6 z interpretacji posta i umiejętności wykorzystania go w swej twórczości ;))
UsuńDodatkowy plus za upodobanie do ziemniaczków, ale to już chyba zbyt stronnicza ocena, prawda? ;)
Twój sposób jedzenia śledzia, jest identyczny z moim :)
OdpowiedzUsuńco do podejmowania decyzji zazwyczaj robię to błyskawicznie :) za to ja cały luty mam jakiś umysłowy zastój, muszę w końcu ruszyć :)
:))
UsuńZazdroszczę tej błyskawiczności ;)
"umysłowy zastój" - dobre ;). Same fajne określenia w komentarzach się trafiły :)
Ziemniaki w mundurkach z masełkiem i solą - jestem na tak. Ale śledzi - jak i wszystkich innych ryb nie jadam :)
OdpowiedzUsuńMmm, z masełkiem i solą też bardzo lubię :). Albo z gzikiem.
UsuńNie jadasz, bo nie lubisz?
Ja też za śledziami nie przepadam ;-) ale ziemniaki w mundurkach bardzo lubię :-)
OdpowiedzUsuńŚledzie posmakowały mi stosunkowo niedawno ;). Myślę, że pewne smaki przychodzą z czasem :). Podobnie miałam z wątróbką.
UsuńŚledziki uwielbiam (o ile nie są z oleju), do tego ziemniaki z piekarnika i twarożek.
OdpowiedzUsuńAle u mnie coś nie-postnie, bo pizzę robię, co prawda wersję light, ale zawsze :pp
Hehe ja też nie przepadam za tymi z oleju.
UsuńJa pizzę będę robić w sobotę :). A cóż to za wersja light? ;>
Mój dziadek przed wigilią nam dał świetnie przyrządzone - przyprawa korzenna albo coś takiego.
UsuńI mogłabym się jeszcze zajadać wersją w śmietanie z groszkiem :)
To musisz wytargać od dziadka przepis :))
Usuńśledzie uwielbiam!
OdpowiedzUsuńJa też! :)
UsuńOj śledzikiem to ja nie pogardzę!:)
OdpowiedzUsuńNo nie ma mowy :). Lubię też śledziowe sałatki :)
Usuń