Hałas.
Nie lubię go.
Męczy mnie.
Czasem męczy szumiące w oddali radio.
Nie uznaję krzyczących kłótni,
nie rozumiem krzyku na drugą osobę.
Pan Wu. ma donośny głos
i potrafię powiedzieć "ale mów, proszę, ciszej". :)
Nie wiem
czy to ja mam tak wrażliwe ucho?
Może niedobory wzrokowe
dały mi nadmiary słuchowe? :)
Nie lubię uporczywego hałasu.
I nieważne czy jest to długotrwały dźwięk kosiarki,
piły,
okapu (!),
czy gromady dzieci krzyczących godzinami pod oknami naszego parterowego mieszkania.
A piszę o tym dlatego,
że o te dzieci toczy się spór w naszym bloku.
Wielu osobom to przeszkadza,
a innym nie.
I tak, usłyszałam od jednej z matek
"bo nie ma pani dzieci".
Hm,
no tak, nie mam,
ale czy to znaczy,
że nie mogę wyrazić swojego zdania?
Zdania w kontekście hałasu?
Nawet nie dzieci jako takich.
Choć gdybym miała na to ochotę,
to też nie mogę?
Bo NIE MAM DZIECI?
Póki co,
zamykam okna,
wyciszam radio,
wyłączam okap,
wentylację ustawiam na najniższy poziom,
nalewam zupę
i jem.
Jem i spokojnie rozmawiam z Panem Wu.
A później, zastanawiam się, jakie wiosenne zupy zjadłabym u moich koleżanek.
Małgosi, Marzeny, Magdy i Kamili.
Zupa na cztery pory roku - wiosna!
Skład: 1,5 l wody, 3 średnie marchewki, 2 średnie pietruszki, pół małego selera, zielona część pora, kawałeczek imbiru, pęczek zielonych i pęczek białych szparagów, 2 spore gałązki lubczyki, 2 spore gałązki natki marchewki, łyżka masła, kulki kolorowego pieprzu, 2 kulki ziela ang., 1 liść laurowy, szczypta kurkumy, szczypta bertramu (opcjonalnie);
- wodę zagotowujemy i dodajemy łyżkę masła,
- warzywa korzeniowe obieramy i kroimy w duże kawałki,wrzucamy do wrzątku,
- białe szparagi obieramy i kroimy na pół - dolną część (wraz ze zdrewniałymi końcówkami) dodajemy do wrzątku,
- to samo robimy z zielonymi szparagami, ale nie obieramy ich,
- do wrzątku dodajemy por, lubczyk, nać marchwi,
- dodajemy przyprawy,
- gotujemy na małym ogniu aż wszystkie warzywa będą miękkie;
- z wywaru wyławiamy wszystko oprócz szparagów,
- gdy wywar trochę ostygnie blendujemy całość na delikatny krem (nie będzie bardzo gęsty),
- jeśli w zupie wyczujemy łyka przelewamy ją przez sito lub durszlak;
Następnie: 4 średnie ziemniaki, kawałeczek świeżej ostrej papryczki (ilość wedle upodobań), 50 ml śmietanki 30%, garść koperku
- ziemniaki obieramy, myjemy, kroimy w kostkę,
- pozostałe szparagi kroimy na kawałki, nie uszkadzając główek,
- zupę zagotowujemy i dodajemy do niej ziemniaki, papryczkę i szparagi bez główek,
- po 5 minutach dodajemy główki,
- gotujemy około 15 minut, do pożądanej miękkości szparagów,
- pod koniec gotowania dodajemy śmietanką i posiekany koperek,
- w razie potrzeby doprawiamy;
Zupa, dzięki wywarowi jest bardzo smaczna.
A z warzyw wyciągniętych z wywaru i surowego pora zrobiłam sałatkę jarzynową. :) Dogotowałam jedynie ziemniaki i jaja.
A teraz idę poczęstować się zupami dziewczyn. :)
A teraz idę poczęstować się zupami dziewczyn. :)
Dobry wywar to podstawa! Pyszna podstawa i wspaniała zupa, teraz takie smakują najbardziej!
OdpowiedzUsuńWspaniale jest razem gotować!
Mnie dzieciowe krzyki nie przeszkadzają, ale ciszę bardzo lubię :)
Zdecydowanie tak! :))
UsuńNawet dzieciowe w postaci kilkunastu długotrwałych krzyków? ;)
:*
ja dla odmiany nie lubię wielkiej ciszy
OdpowiedzUsuńw aucie słucham książek
w domu słucham trójki
no własnie, jesteś wszak trójkofanem??
ale ciągły hałas dzieci może przeszkadzać, oj może...
Trójkofanem jestem, a jakże ;) ale radio zawsze nie za głośno leci. Zdarza się, że czuję, że coś mnie drażni, a to... radio właśnie! Jakaś nie taka muzyka, albo nie taka audycja. ;) Np. całkowicie wyciszam Trójkę w południe - nie lubię dyskusji w "za, a nawet przeciw".
UsuńI mówi to mama. :) no! :)
wiesz, tym bardziej, ponieważ mama
Usuńw domu mi wystarcza hałasu
na zewnątrz z trudem :P
teraz znaczy w domu jedno i cisza:))
No racja...
UsuńAle od dwóch mam usłyszałam "bo nie ma pani dzieci"...
to radio musisz głośniej ;)
robię głośniej na liste przebojów:))
Usuń"nie ma pani dzieci" to żaden argument
się mamusiom nie chce dyscyplinowac dzieci!
na listę ja też, i na Manna, i na audycje poranne ;)
UsuńNo to trafiłaś w punkt!
Blok mamy ogrodzony, więc idealnie dla rodziców, co? A że rodzice mieszkają wyżej niż na parterze to też fajnie...
Jednej pani się spytałam "a co to za argument?". Przeprosiła.
moja mama była radiotelegrafistka
Usuńbyła bardzo uwrażliwiona na hałas, szumy
ja bardzo lubię dzieci
ale czasem absolutnie nie mam ochoty na dziecięce wrzaski!!
Ciekawe czemu ja taka wrażliwa jestem.
UsuńBo Ty mądra babka jesteś :)
he he he
Usuńraczej taka wygodncka bym powiedziała:)))
Skąd ja to znam! ;)
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko dzieciom bawiącym się na dworze, ale darcie się w niebogłosy, nieustanne walenie piłką o ścianę obok okna, bieganie w tę i z powrotem po klatce i trzaskanie z całej siły drzwiami może wyprowadzić z równowagi.
Tym bardziej, że całkiem niedaleko jest i miejsce do biegania, i ściana, a hałas nikomu tam nie przeszkadza.
Ale przecież w tej kwestii nie mam prawa głosu. ;)
Zjadłabym chętnie Twoją zupę, szczególnie że ma w sobie moje ukochane szparagi. :)
Magda, to doskonale wiesz o czym mówię...
UsuńZa naszym blokiem jest plac zabaw, i to taki superaśny, ale nie...
Ale co my mamy do gadania!
My właśnie zjedliśmy zielone z bułką tartą. :)
A ja znów mam szczęście do szparagów prosto z pola. Za Rzeką jest pole zielonych szparagów. Z dala od dróg. Dasz wiarę? :) Ale ja i tak wolę białe ;)
A moje szparagowe gospodarstwo w tym roku znów zamknięte. :(
UsuńSzparagi z targu nie smakują tak dobrze.
Zielone jeszcze jako tako, ale białe... moje ukochane... szkoda gadać.
Koleżanka obiecała przywieść od znajomego, ponoć pyszne... nie mogę się doczekać. :)
Ostatnio w warzywniaku kupiłam smaczne białe. Takie wilgotne były, soczyste... ach.
UsuńNiech te od koleżanki będą idealne! :))
Jak ja Cię rozumiem:))))mam pod oknami plac zabaw:))właśnie jest 20.30 a wrzeszcząca zabawa trwa w najlepsze:))chociaż jest nadzieja-burza idzie!
OdpowiedzUsuńzupa wygląda bardzo apetycznie:))
a co do kwestii -nie mam głosu to może ustawiłyśmy się w takiej pozycji?:))
Burza i deszcz naszą jedyną nadzieją! ;)))
UsuńU nas pada od wczoraj, więc luzik ;)
Rozmawiałam o tym z koleżanką, która ma dwoje dzieci i doskonale mnie rozumie, więc to niekoniecznie kwestia posiadania potomstwa...
A zupkę bardzo Ci polecam :)
Tymek idzie wczesniej spac niż pozostałe dzieciaki z osiedla, więc też czasem cierpimy z tego powodu. (Mścimy się za to w weekendowe poranki;))) przegapiłam bzy i szparagi w tym roku:) pysznie i aromatycznie!
OdpowiedzUsuńTymek to złote dziecko - daje wieczór rodzicom ;)
UsuńJeju, jak ja lubię Tymka. Musicie przyjechać do ZG.
Szparagi jeszcze miesiąc będą! :)
Szparagi robiłam tylko dwa razy w tym miesiącu, to do mnie niepodobne;) boje sie że czerwcowe bedą bardziej łykowate..
UsuńŚwieże nie powinny być :)
UsuńPowodzenia w szparagowaniu tegorocznym ;)
Ciszę tylko pamiętam u mojej babci i odgłos tykania zegara...A tak hałas nam towarzyszy ciągle. A hałas dzieci tylko tolerują matki, które mają dzieci w takim samym wieku, bo później już też im przeszkadza;-)Tak jest z bezstresowym wychowaniem - wejdą wszystkim na głowę, a Ty nie masz prawa odezwać się;-)
OdpowiedzUsuńA zupka cudowna i jak musiała pachnieć i smakować:-) Dzięki za kolejny wspólny czas:-)
A wiesz, Ty mi się z ciszą kojarzysz. Może przez Twój spokojny głos :)
UsuńMówisz, że tak jest z mamami? Może i tak.
A z bezstresowym wychowaniem to masz całkowicie rację!
Oj tak, pachniało i smakowało :)
Bezstresowe wychowanie? może dowcip z brodą?
UsuńW autobusie matka i chłopiec w wieku późnoprzedszkolnym. Siedzi i kopie kobietę obok. Mama nie reaguje. Ktoś zwraca uwagę. Mama z oburzeniem, ze jej dziecko jest wychowywane bezstresowo. Na to nastolatek wyjmuje z ust przeżuwaną gumę, przykleja mamie na czoło i mówi: mnie też wychowywano bezstresowo :)
Hahaha! Może i z brodą, ale ja nie znałam ;))
UsuńPrzyznam się, że chodzi za mną wpis własnie na ten temat: hałas, koszmarny i irytujący.
OdpowiedzUsuńMam dorosłe dzieci, ale chyba zawsze ucho wrażliwe cierpiało przy nadmiarze decybeli. Tez mieszkam na parterze, więc wiem o czym piszesz. Czasami zwrócę uwagę dorosłym, staram się żartobliwie, bez ataku. To na nic, bo oni nie rozumieją o co mi chodzi. Schodzą z samej góry z dziećmi, dzieci walą po szczebelkach poręcz, piszczą, krzyczą, śpiewają. I zdziwienie, kiedy proszę, aby trochę się przyciszyli. Nie potrafią zrozumieć, że ściany cienkie (u nich przecież nic nie słychać - nic dziwnego, na ostatnim piętrze...), a ja słyszę wszystko. Trzaskanie drzwiami, wrzaski dzieciaków do domofonu (mam taką delikwentkę po sąsiedzku, która "przepięknie" "mówi" do matki...) Ostatnio przydybałam sąsiada i mówię, że kiedy wracał ostatnio w sobotę w środku nocy (między 2, a 3) i głośno śmiał się na klatce, to mnie obudził, a na zwróconą uwagę z prośbą o uciszenie się odpowiada "dobranoc" - nie rozumiał. Czepiam się.
Cycki opadają.
Kurtyna.
Małgosiu, po pierwsze, jestem zdziwiona, że nie jestem osamotniona w moich odczuciach. I wręcz jest mi miło z tego powodu. Z osobami "na żywo" nie spotkałam się z większym zrozumieniem, a to tylko sprawia, że przestaje się chcieć mówić za wiele o sobie...
UsuńJa mam o tyle szczęście, że nasze mieszkanie nie jest przy klatce schodowej, klatka jest z boku, oddzielona drzwiami, więc żadnych ewentualnych stukotów nie słyszę. Za to okno kuchni wychodzi na schody na zewnątrz. Tam już hałas jest, czasem ogromny. Niby wystarczy zamknąć okno...
Myślę, że warto jest zwracać uwagę. Tak jak piszesz, nie atakować, ale po prostu wyrazić swoje zdanie. Każdy z nas ma do tego prawo, prawda? Owszem, narażamy się na śmieszność, na pełne niezrozumienia spojrzenia, ale przynajmniej będziemy żyć w zgodzie ze sobą. A to nie jest łatwe, jak się okazuje!
Gosiu, życzę Ci cudownej sąsiedzkiej przemiany ;)) no dobra, choć większego spokoju Ci życzę :)
Bo cisza musi być- dla wytchnienia duszy, skołatanego serca, zmęczonej głowy i dla pozbierania myśli, aby gdzieś w natłoku hałasu i kakofonii dźwięków, można było funkcjonować. I tu do rzeczy nic nie ma posiadanie "pociech" lub ich brak. A przecież każdy z nas potrzebuje trochę ciszy, która dzwoni w uszach i pozwala nam usłyszećbicie serca. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś, Kasiu. Trafiłaś w punkt. Myślę, że wiele osób jednak ucieka od ciszy... Cisza jest przecież straszna, obnaża nas i czasem wręcz nakazuje wsłuchanie się w siebie. Niektórzy nie potrafią, uciekają od tego...
UsuńŚciskam Cię! :*
Mysle ze jestem jeszcze bardziej niz Ty wyczulona na halasy, najlepiej sie czuje jak nic mi nie brzeczy w domu, lubie miec okna otwarte i lubie naturalne dzwieki jak deszcz, wiatr, ptaki, ale niech tylko sasiad uruchomi kosiarke od razu okna zamykam. Najgorsze sa rozwydrzone dzieciaki w supermarketach, bo nie ma jak uciec od tego.
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszelkiego rodzaju zupy, moge jesc codziennie. Teresa
Tereso, naprawdę? Jest ktoś kto ma bardziej wyczulone ucho niż ja? :)
UsuńDźwięki natury to najpiękniejsze dźwięki. Usiąść w niby ciszy i zacząć odnajdywać kolejne ptasie trele, szum wiatru, opadające liście...
Supermarketów nie cierpię, jestem bardzo rzadko. Zakupy robię w necie, w małych sklepach, czasem w dyskontach - lepsze to niż wielkie markety ;)
Zupy to najlepsze co możemy dać naszemu organizmowi :)
Pozdrawiam Cię!
Ja lubię ciszę, drażni mnie radio włączone w tle, sącząca się muzyka, czy jakieś rozmowy i podobnie jak Ciebie rozmaite ciągłe dźwięki. Rozumiem Cię dobrze w kwestii wrzeszczących dzieci, nie raz miałam ważną pracę do zrobienia i zupełnie nie mogłam się skupić. A argument o braku dzieci jest kompletnie nie trafiony i w pewnym sensie poniżej pasa.
OdpowiedzUsuńTak, poniżej pasa. Mam wrażenie, że osoby posługujące się tym argumentem, patrzą z wyższością na ludzi bez dzieci. Bez zastanowienia się dlaczego dana osoba nie ma dziecka. A najgorzej, że jak ktoś głośno powie, że dzieci nie lubi! Och, koniec świata ;)
UsuńUściski, Olguś. I jak najwięcej ciszy wokół. :)
Muszę stanąć w obronie krzyczących dzieci, bo widzę pewną nierównowagę w ocenach:
OdpowiedzUsuń- fajnie że dzieciaki jeszcze gdzieś wychodzą na dwór sie wyszaleć, bo w dużych miastach osiedla podejrzanie milkną
- myśle że niemalże każde dziecko ma na swoim koncie rozwrzeszczaną "akcję w supermarkecie", a to dlatego że dla dzieci robienie zakupów jedzeniowych jest dość nudne i łatwo wtedy o punkty zapalne, a matka/ojciec zakupy czasem musi zrobić i nie zawsze ma sie osobę ktora moze sie wtedy zająć potomkiem
- nie nazwałabym tego bezstresowym wychowaniem, ale uważam ze ciagle uciszanie dziecka moze byc wręcz szkodliwe, takie dziecko - gdyby mu sie działa prawdziwa krzywda i np ktoś obcy o niecnych zamiarach... Nie chce iść dalej, ale wiecie o co chodzi, to takie ugładzone dziecko tez nie piśnie słówka - wiec ja wolę mojego ekspresyjnego syna, który krzyknie ma całe gardło: "Ja pana nie znam, nie chce z panem rozmawiać!"
- schodzenie po schodach i uderzanie w szczebelki: no kurde nie ma innej drogi na dół, jak zabronię dotykania szczebelków, to bedzie opowiadał kolejną historie typu "A wieśśś.... " wcale nie ciszej; piłka na schodach? Jak zabronisz, to sąsiad i tak ucierpi z powodu krzyków i tłumaczeń dlaczego nie robimy hałasu na klatce (zajmie to z pewnością dłużej niz zejście z piłką;) - oczywiście tłumaczymy ale efekt tych tłumaczeń bedzie widać dopiero za pare lat, bo małe dzieci po prostu "ciszy" nie mają w repertuarze:)
Tez kiedyś nie lubiłam krzyków dzieci, ale teraz wiem ze sa nieuniknione:) a nawet czasem pożądany
Nie zgodzę się z Tobą w sprawie uciszania dzieci. Dzieci trzeba uczyć, że nie w każdym miejscu można wszystko. Czy w kościele dziecko powinno krzyczeć i np. kopać w ławki? idąc torem Twojego myślenia, to wtedy również nie powinno się go uciszać :) Uderzanie w szczebelki a dotykanie to dwie różne sprawy. Naprawdę dziecko MUSI uderzać samochodzikiem we wszystkie barierki? Naprawdę MUSI głośno śpiewać? Z dzieckiem trzeba rozmawiać, tak zwyczajnie mówić, że sąsiadom może to przeszkadzać, że nie powinno się hałasować bez potrzeby, że nam też czasami przeszkadza jakiś hałas, kiedy chcemy np. odpocząć po południu. Nie krzyczeć, nie zakazywać agresywnie, ale właśnie tłumaczyć. W taki sposób uczymy dzieci szacunku dla drugiego człowieka.
UsuńOczywiście, nie popadając w paranoję, nie oczekuję fruwania czy tym podobnych absurdów :)
Goha, chyba mój post przyciągnął osoby, które mają problem z hałasem, w tym z hałasem dzieci. Nie jest to wdzięczny temat i też trzeba mieć trochę odwagi żeby powiedzieć wprost- męczy mnie hałas dzieci. Co często jest odbierane jako atak na dzieci, a w rzeczywistości niekoniecznie nim jest...
Usuń- jak najbardziej jestem za tym żeby dzieci wychodziły na dwór! Zawsze będę to pochwalać. I mi dzieci na dworze nie przeszkadzają, ale długotrwałe wrzaski i inne strzelanki gromady dzieci.
- nie doświadczyłam wielu dziecięcych akcji w supermarketach; może dlatego, że rzadko w nich jestem? a może po prostu wcale nie jest tak źle z takimi akcjami? Moja koleżanka, mama dwójki maluchów, zakupy zamawia w tesco - problem z supermarketem nie istnieje ;))
- nie chodzi o ciągłe uciszanie, absolutnie. Ale tak jak pisze Małgorzata, fajnie jest w domu powiedzieć dziecku, że walenie o szczebelki nie jest konieczne, że są sąsiedzi, których fajnie jest szanować i którzy niekoniecznie będą zadowoleni słysząc takie akcje. Nie spotkałam się z wieloma takimi akcjami, więc chyba dzieci to rozumieją jeśli się im o tym mówi? Z resztą, dzieci to bardzo mądre istoty.
Notorycznego kopania w kościelne ławki też nie lubię i nie rozumiem gdy rodzic nie zwraca na to uwagi - wtedy mam rzeczywiście myśl "bezstresowe wychowanie".
Najważniejszy jest zdrowy rozsądek. Jak we wszystkim :)
Tez nie przepadam za drazniacym halasem, nadmiernym i narzucajacym sie. I zbyt intensywnymi zapachami. Krzyczace dzieci tez nie musza moim zdaniem robic tego pod oknem albo tuz za naszym plotem. Albo skakac na trzesczcacej trampolinie. Ostatnio pan zza plotu poradzil nam, zebysmy sobie zakupili zatyczki do uszu, jak nam przeszkadza.
OdpowiedzUsuńZapachy! I z tym mam mały problem. Nie mam uczuleń, alergii, ale nie lubię intensywnych zapachów na tyle, że mijając sklepowe półki z detergentami, kręci mi się w nosie, oczy zaczynają łzawić... Płyn do prania i płukania mam bezzapachowy, kosmetyki raczej też. :)
UsuńI jak tu w spokoju żyć z takimi sąsiadami jak pan zza płotu?
Poki co przyjeli pouczenie, bo sie uspokoili troche, dzieci nam nie przeszkadzaja, ale trampoliny dzis nie bylo slychac. Jeszcze mamy do uspokojenia innych sasiadow, o tym napisze jednak za jakis czas, damy im szanse na poprawe. Moze da sie zalatwic sprawe metodami kulturalnymi.
UsuńNa zapachy nadwrazliwa jest moja przyjaciolka, podobnie jak Ty. Pozdrowienia
Zapowiada się wspaniale :)
OdpowiedzUsuń:))
Usuńpodobny problem poruszył kiedyś mój ulubiony prof.Z.Mikołejko w swoim felietonie w "Wysokich Obcasach Extra".Całkowicie sie zgodziłam wtedy i teraz z Toba.Natomiast temat dzieci pojawił sie u nas w pracy w innym kontekście-młoda dziewczyna stwierdziła,że nie podoba jej sie wydawanie jej podatków na 500+.Po dyskusji konkluzja była taka-niech tam dzieci dostają ok! A jeśli chodzi o podatki to nie dalibyśmy grosza na polityków i tyle!
OdpowiedzUsuńTego typu tematy chyba zawsze z prof. Mikołejko będą mi się kojarzyć.
UsuńNo nie dalibyśmy...
Jak sobie przypomnę jak my kiedyś darliśmy sie w niebogłosy " Mamoooooo rzuć mi kromke!!!!!" ;))))))) I nie że mama słyszała za piereszym razem...
OdpowiedzUsuńI nie jestem do końca przekonana czy to kwestia dyscypliny.
Wrzask to wrzask niemniej jednak.
A może spróbuj potraktować to jako 'biały szum' - ja tak robie przy mojej trójce, bo inaczej bym zwariowała. Ale jeśli ta sztuczka działa tylko na własnym gruncie...to może zapytaj samych wrzeszczących coby powiedzieli na czekolade w zamian za wyniesienie sie gdzieś dalej, no chyba że liczba czekolad przekroczyłaby rachunek ekonomiczny;)))
no cóż - walka z wiatrakami chyba.
a zupa idzie do mijej kolekcji. 👏🏻👏🏻
Biały szum? nie znam tego określenia. Muszę się dokształcić :))
UsuńPomyślę nad tymi metodami... Czas pokaże czy będą konieczne. Dyskusja w bloku na ten temat ma być na spotkaniu mieszkańców! Zobaczymy... ale pewnie masz rację, walka z wiatrakami.
Zupkę polecam! Bardzo nam smakowała :)
:*
P.S. Miałaś czas do mnie wpaść!
Tu sie to nazywa 'white noise' i np jest to monotonny dzwięk lecącej wody w fontannie, albo dzwięk suszarki do włosów, albo lecący samolot (silnik) oczywiście wewnątrz, bo odgłos z zewnątrz pewnie byłby nie do słyszenia a ogłuchnięcia. Puszcza się to w każdym razie niemowlakom żeby zasnęły. w końcu:))
UsuńA gdybym powiedziała Ci co na placach zabaw wyprawiają tutejsze wyrostki, to byś ten wrzask miłowała do końca świata - wierz mi.
a miałam czas, Dziewczyny coraz łaskawsze.
Moje dzieci już dorosłe i hałas po prostu mnie drażni. Nie znosze wrzeszczących dzieci. Tak samo jak wrzeszczących dorosłych. O ile jestem w stanie zrozumieć hałaśliwe stado bawiących się dzieciaków, o tyle nie toleruję drących się rodziców. Wiadomo, im głośniej się na dziecko krzyczy tym głośniejsza jego reakcja. Ech, dużo by gadać. Argument że się nie ma dzieci do mnie nie przemawia. To tak jakby osoba bezdzietna powiedziała do matki dwójki dzieci że ta ma super, bo dodatkowe dwa dni jej przysługują, i rodzinne dostaje...
OdpowiedzUsuń