Już dawno miałam o tej całe fecie pisać. Powiem krótko. Miłośniczką tego słonego sera nie jestem absolutnie, a co za tym idzie, rzadko jem wszelkie sałatki z greckim przymiotnikiem w nazwie. Smak za słony. Zdecydowanie za słony. I nie jest w stanie go zabić żaden dodatek ze słonością mający tyle wspólnego co nic. Tylko teraz ważne pytanie - jak smakuje prawdziwa feta? Nie wiem. W Grecji nie byłam, prawdziwego greckiego sera nie miałam okazji jeść, a te sklepowe to niby które są te prawdziwe?
Kolega Pietka, przy okazji letniego grilla i.... sałatki greckiej (!) zakomunikował, iż najbardziej zbliżony do greckiej fety jest ser typu bałkańskiego z Lidla. W zasadzie uwierzyłam, bo czemu by nie, skoro Pietka w Grecji był nie raz i próbował jak co smakuje. No chyba, że ściemnia, że próbował? ;)
Ów ser, zakupiony został do rzeczonej sałatki. Pokrojony został w warunkach prawie polowych, w temperaturze bardziej ciepłej niż pokojowa i co? I absolutnie się nie maział! Moje dotychczasowe doświadczenie z fetopodobnymi było takie, że jak nie włożyłam pudełeczka do zamrażalnika to absolutnie nie było ładnych kosteczek, a nawet jak czasem takie wyszły to w sałatce się maziały. No i to rozcinanie tego kartonika wzdłuż i wszerz... Samo to zniechęcało mnie bardzo.
A tu proszę, nie ma kartonika do rozcinania i jakie kosteczki ładne są! I co najważniejsze? Nie ma tyle słoności i smak naprawdę mnie bardzo zadowala :). Zmieniłam stosunek do fety (nie fety?) zdecydowanie :). No i do sałatek greckich :).
Ostatnio, wspomniany ser wykorzystałam tak:
- 1 opakowanie sera typu bałkańskiego (firma Pilos - wiem, reklamuję :), trudno się mówi ;) ), który kroimy w kostkę,
- 1 paprykę (u mnie trafiła się żółto - zielona) kroimy w sporej wielkości kostkę,
- kilka pomidorków koktajlowych kroimy w ćwiartki,
- dorzucamy trochę makaronu "z wczoraj" ;), albo i nie dorzucamy jeśli nie mamy ;),
- do tego świeża bazylia - kilka sporych listków,
- całość mieszamy i doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem,
- ja doprawiłam jeszcze mieszanką przypraw do sałatek (kamis, mały słoiczek - znów reklama, ale przyprawy te dostałam od Lee i chętnie korzystam),
- na koniec dodałam troszkę jogurtu naturalnego - tyle, by składniki się połączyły;
A Wy co wiecie i powiecie o fecie i fetopodobnych?
Też mam zawsze z tym serem problem ;) Greckiej fety nie jadła, ale chętnie spróbuję ser bałkański.
OdpowiedzUsuńKochana, no tak to jest jak nie jadlas tej prawdziwej:):) To polskie cos w pudeleczkach co sie mazia i jest o nazwie feta kolo fety raczej nigdy nie lezalo i sluchaj sie Kolegi Pietki bo madrze chlop gada:)
OdpowiedzUsuńMy fete jemy na kilogramy (ta prawdziwa;)) bo moj maz to chyba zamiast mleka mamy to sie feta zywil od malenkosci:)
Feta prawdziwa to lekko twardy ser, ktory bez problemu da sie pokroic na ladne, rowniutkie kosteczki i po zjedzeniu, ktorego nie musimy wyplukiwac z siebie nadmiaru soli:)
Usciski!
Kasia to zachęcam do spróbowania - tym bardziej po tym co Agnieszka napisała :)
OdpowiedzUsuńAgnieszka, rozbawiłaś mnie ;). Czyli Pietka prawdę gadał :). Wszystko co piszesz pasuje do tego bałkańskiego.
Hahaha, to może mama męża dodawała po kryjomu fetę do butli z mlekiem? :)
Buziaki :)
ja używam tej z żółtego kartonu :) pozostałe mi nie leżą. ale faktycznie lepiej się kroi jak poleży w lodówce :)
OdpowiedzUsuńa bałkański muszę spróbować. widzisz, jaką cenną informację sprzedałaś? :))
A Agnieszka też mnie rozbawiła tekstem o mleku :D
Haha, no właśnie - jak czasem kupowałam to tę z żółtego kartonu ;), ale teraz już tylko ten bałkański - spróbuj koniecznie!
OdpowiedzUsuńNiech Agnieszka jeszcze nam coś zabawnego napisze ;)
Czytam Was i się smieję:) Też jesteście zabawne:):)
OdpowiedzUsuńMusimy dotrzymywać Ci kroku :D.
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że jakaś nowa Agnieszka tu pisze przez zmianę zdjęcia Twego;)
Bardzo apetycznie się prezentuje, muszę konieczie wykorzystać ten pomysł :)
OdpowiedzUsuńLubię fetę, choć to krojenie nie należy do przyjemności. Ale lepiej smakuje niż te gotowce, pokrojone.
OdpowiedzUsuńMagda, dziękuję :), spróbuj koniecznie :)
OdpowiedzUsuńJaKa, spróbuj tego sera o którym piszę w poście - kroi się świetnie! Nic się nie mazia i nie babrze :)
Popularna u nas, fetopodobna favita jest dla mnie nie do zjedzenia - za słona i za miękka. To już łatwiej mi było znaleźć prawdziwą fetę w Hiszpanii, jak znajomym Hiszpanom robiłam sałatkę szopską (okej, do szopskiej też nie powinna być feta, a bułgarskie sirene, ale to dość podobne sery). I tę fetę się nawet bez problemu dało zetrzeć na tarce! A fetę ogólnie lubię. Tę prawdziwą :)
OdpowiedzUsuń