Niedzielny poranek
- o nie, już niedziela... przecież dopiero był piątek...
Niedzielny wieczór
- i jutro znów poniedziałek...
- nie chcę iść do pracy,
- nie chce mi się.
Poniedziałek rano
- o Boże, cały tydzień przede mną,
- byle do piątku,
- byle do weekendu.
Piątek rano
- uff, ostatni dzień wstawania rano,
- no nareszcie piątek!
- jutro w końcu sobie pośpię,
- jeszcze tylko kilka godzin i wolność...
Słyszę te zdania od wielu osób. Ba! Od siebie samej niektóre słyszę!
Ile można tak gadać? Czy tego właśnie chcemy?
Czy chcemy żyć tylko 2 dni w tygodniu? A nawet 1,5? Bo połowa piątku w strasznej robocie, a niedziela to już dramat, bo zaraz poniedziałek i znów koszmar się zacznie.
1,5 dnia na 7. To wychodzi 21% luzu, radości, wolności, czy czego tam jeszcze?
Coś tu nie gra.
Czy tego chcemy? Czy tak chcemy?
Inaczej się nie da - powiesz.
Na pewno?
Niektórzy żyją w 80% (może też i 100%) luzu, radości, wolności, czy czego tam jeszcze.
Skoro oni tak żyją to inni nie mogą?
Jest na to jakiś limit ludzi?
Pula się wyczerpała?
Nie sądzę.
Co zrobisz w niedzielę wieczór?
Będziesz wściekły jak osa?
Drażliwy i niecierpliwy?
Czy może ucieszysz się z czasu dla siebie i / lub bliskich?
Co zrobisz w poniedziałek rano?
Będziesz kląć na budzik?
Czy może wstaniesz kilka minut szybciej żeby rozruszać kości?
Wejdziesz wkurzony do pracy czy może uśmiechniesz się do współpracowników?
Czy którejś środy docenisz w końcu swoją pracę i kasę, która regularnie wpływa na konto?
A może zamiast tego, w końcu zrobisz krok na przód i zaczniesz coś nowego?
Czy we wtorek po południu jak zwykle bezmyślnie włączysz tv i będziesz skakać po kanałach?
A może wsłuchasz się w ciszę i usłyszysz nieznane dotąd tony?
To co, spróbujesz się częściej uśmiechać?
Spróbujesz zmienić nastawienie?
Zrobisz krok do przodu?
Zastanowisz się nad tymi, które wiecznie ciągną w dół?
Nie będziesz prychać pod nosem na to co piszę? :)
Powodzenia!
A na spokojne letnie popołudnie (np. poniedziałkowe :P) przygotuj zupę.
Zupę na cztery pory roku - lato.
Tę, którą proponuję ja lub Marzena, Magda, Małgosia, Kamila.
I... po prostu zjedz z radością!
Wywar warzywny: 4 marchewki, nać z 5 marchewek, nać z jednego młodego selera, duża nać z jednej pietruszki, 1,5 l wody, 1 łyżka masła, kulki pieprzu, liść laurowy, szczypta nasion kopru włoskiego, pieprz, sól, bertram (opcjonalnie);
- obrane i przekrojone wzdłuż marchewki wrzucamy do garnka,
- dodajemy umytą zieleninę,
- zalewamy wodą, doprawiamy, dodajemy masło i gotujemy na małym ogniu do miękkości;
Skład: 150 g kurek, 1 kg żółtej cukinii (waga przed wycięciem pestek), 1 kg pomidorów, 4 ząbki czosnku, 2 łyżki masła klarowanego, łyżeczka nasion kolendry, łyżeczka nasion kuminu, pół łyżeczki mielonej kurkumy, pieprz, sól, pół szklanki czarnej fasoli, natka pietruszki;
- czarną fasolę należy namoczyć na 12 godzin, a po tym czasie opłukać i gotować około 50 minut,
- kurki myjemy i kroimy na kawałki,
- w moździerzu ucieramy kolendrę i kumin,
- w dużym garnku rozgrzewamy masło,
- dodajemy starty na tarce czosnek, a następnie kurki i wszystkie przyprawy,
- z cukinii wykrawamy pestki i gąbczastą część, resztę ścieramy na tarce (część do plasterków),
- gdy kurki trochę zmiękną, dodajemy cukinię, przesmażamy około 10 minut,
- z pomidorów ściągamy skórkę,
- 2 pomidory miksujemy w blenderze, a pozostałe kroimy w kostkę,
- pokrojone pomidory dodajemy do cukinii, a zmiksowane do gotowego już wywaru,
- warzywa dusimy aż puszczą soki i trochę odparują (nie do końca!),
- podlewamy wywarem według uznania (ja dałam około 1l), zagotowujemy
- podajemy z czarną fasolą i natka pietruszki;
Jakie macie podejście do dni w środku tygodnia?
Bardzo bogata zupa, wspaniała w smaku, pełna pysznych składników!
OdpowiedzUsuńJa staram się cenić każdy dzień tygodnia i zdecydowanie
czerpać z każdego co się da. Popędzanie czasu zdecydowanie nie w moim stylu :)
Buziaki!
I tak trzymaj, Kamilko! O to właśnie chodzi, nie przyspieszać czasu.
UsuńNie myśleć, że wtedy i wtedy to ja dopiero będę szczęśliwa. Skoro mogą być już dziś, teraz :)
Buziaki!
Tak się dzieje, kiedy człowiek nie lubi swojej pracy i traktuje ją jak zło konieczne.
OdpowiedzUsuńLudzie, którzy zarabiają na własnej pasji z pewnością tak nie marudzą. ;)
Tak jak napisałaś, trzeba zrobić krok do przodu, albo pogodzić się z losem i uśmiechać się do niego każdego dnia.
Szkoda czasu na frustracje i narzekania. ;)
Z radością sięgnęłabym po talerz Twojej zupy.
Łączy w sobie wszystkie przysmaki lata. :)
Dobrego weekendu i jak najmniej marudzących dookoła!:D
Dobrze podsumowałaś, albo tak, albo tak. Co da to ciągłe biadolenie? No nic dobrego.
UsuńA wielu z nas tak to lubi. W końcu to dobre usprawiedliwienie na nic nie robienie. ;) "Tak mi źle, nie mam siły działać" ;)
Wpadnijcie do Zielonej na zupkę :))
Dziękuję, Magda :* i Tobie, dobrego tygodnia :)
Pyszną zupkę nam przygotowałaś. Na pewno ją spróbuję:-) Niestety należę do tej pierwszej grupy, ale chyba pod względem ciągłego niedospania. Pracuję już ponad 20 lat i ciągle się nie przyzwyczaiłam. Oczywiście wiem, że nie tylko o tym pisałaś;-) Żeby czerpać z pracy przyjemność trzeba w niej spełniać swoje pasje. Chyba nieliczni mogą mieć to szczęście, żeby realizując swoje hobby jednocześnie zarabiać:-) Wiem co bym chciała robić i jak pracować, ale jeszcze nie jestem gotowa...
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że bardzo nam smakowała ;))
UsuńMarzenko, a ile godzin śpisz? Słyszałam teorię o 6h snu. Wiele osób najbardziej się wysypia jeśli śpi 6 godzin lub 7,5. Chodzi o to, by liczba godzin snu była wielokrotnością 1,5 godziny, ewentualnie 45 minut. Muszę Ci powiedzieć, że wypróbowałam i coś w tym jest. Nawet jeśli to tylko siła sugestii to może warto spróbować? ;)
To nie jest tak, że nieliczni mają szczęście. Raczej nieliczni tak prą do przodu, bu w taki, a nie inny sposób pracować. To nie jest tak, że oni wygrali los na loterii.
Ważne to wiedzieć czego się chce. Ty już wiesz, robisz SWOJE kroki do przodu. Trzymaj tak dalej aż ujrzysz siebie w innym zawodowym wydaniu :)))
Bardzo mi się podoba Twój motywator! Powinno się to wydrukować i powtarzać codziennie jak mantrę - dość narzekania :) A do tego jaka piękna zupa, bardzo jestem ciekawa jak smakuje!:)
OdpowiedzUsuńCieszę się! Zatem nic tylko drukować! :D
UsuńJeśli lubisz kumin i kolendrę to będzie Ci smakować. Ja jestem fanką tych przypraw. W.marudził jak je poczuł gdy robiłam zupę, ale potem się zajadał. Ich dodatek był akurat. :)
Kumin tak, kolendra tylko w tajskiej zupie kokosowej jak na razie, bardzo powoli się do niej przekonuję;) choć i tak nasiona pewnie bardziej wolę niż świeżą natkę:)
UsuńJak dawno nie czytałam tak bardzo, bardzo pozytywnego przesłania!
OdpowiedzUsuńJak dawno nie czytałam, nie oglądałam tak bardzo pysznego tekstu!
Jak bardzo Cię za to wszytko lubię!
Jak bardzo dziękuję Ci za to, że nie wyłączasz anonimów!
Tak bardzo, bardzo Cię pozdrawiam!
Teresa.
Tereso, a wiesz JAK ja lubię takie słowa?! :)
UsuńCzasem się zastanawiam czy pisać tego typu posty, ale gdy choć jednej osobie się podobają, gdy choć troszkę wpływają, czynią szczyptę dobrego... to wiem jedno. Pisać!
Ściskam Cię mocno i dziękuję :*
A idz, Alucha. Czlowiek je, wydala, spi, pracuje, niewiele z tego ma. I w ogole wszystko jest do niczego. Czym tu sie cieszyc? I to we wtorek po poludniu, kiedy jeszcze zostalo tyle dni do weekendu. A kiedy ten wreszcie nadejdzie, to pada deszcz. Nic, tylko sie powiesic...
OdpowiedzUsuńPowiesić??? A co z malutkim, słodziutkim pieseczkiem? Będzie tęsknił...
UsuńPieseczka tez diabli wzieli, wiec juz nie ma przeszkod ani skrupulow.
UsuńA idź! We wtorek po południu pomyśl sobie jak masz fajnie, że tyle fajnych koleżanek blogerek wokół Ciebie! Ha! :))))
UsuńPowiesić absolutnie!
Ale pieska żal :( nie ten był pisany Ci i już!
Ładna zupa, mądry tekst. Co tu więcej pisać.
OdpowiedzUsuńAgniecha, dzięki! :))
UsuńBogata i trochę czasochłonna zupka. Ale zapowiada się przepysznie!!!
OdpowiedzUsuńA życie? Nie narzekam,
cieszę się każdym dniem
i tak w ogóle, to jest we mnie dużo akceptacji
i dla piątków
i dla poniedziałków też :))
Piękny wpis Alutko :*
Trochę czasochłonna, to fakt, ale jak ją wymyśliłam to byłem pewna, że dłużej ją będę robić.
UsuńDużo akceptacji - lubię to określenie. Jest w nim tyle spokoju.
Dziękuję, Olguś :*
Niech będzie w nas wiele uśmiechu!
Ahhhh cos pysznego ;) kurek dawno nie jadlam :) pozdrawiam i zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńOdkąd mieszkam na Warmii nie noszę z sobą telefonu, nie wiem jaki jest dzień tygodnia. Zupełnie nie ma dla mnie znaczenia czy to poniedziałek czy czwartek. Dlaczego tak się stało. Bo los się do mnie uśmiechnął a ja nie przestraszyłam się wyjść ze swojej "strefy komfortu"
OdpowiedzUsuńps. Jak zwykle bardzo mądry tekst
Graszko, przede wszystkim zawdzięczasz to swojej odwadze, swojemu krokowi na przód :*
UsuńPięknie Wam się żyje, mimo stanu obecnego...
Dziękuję!
Zupą się zachwyciłam, tekstem także i masz rację, można się złościć i w nastroju złości tkwić zamiast zmienić nastrój. Czyżby nastrój nie zależał od nas tylko od zewnętrza. :)
OdpowiedzUsuńElu, tylko od nas zależy! Zmieniajmy to na co mamy wpływ, a będzie nam się lepiej żyło :)
UsuńZamawiam miseczkę zupy, adres znasz?
OdpowiedzUsuńFuti :*
Usuń