wtorek, 7 lutego 2012

rzecz o zupach z gulaszowym podsumowaniem

Jak w temacie - rzecz dziś będzie o zupie, zupach. Choć czy warto się tu na tym skupiać skoro wszędzie o tym piszą? Bo przecież są takie okresy w roku, że zupy wynoszone są na piedestał. Bo pożywne, bo rozgrzewające, bo zdrowe, bo powinny być jedzone codziennie w takie dni jak te ostatnie. I wcale nie zamierzam dyskutować z powyższymi "bo", BO się z nimi zgadzam. Oczywiście o ile nie jest to zupka tzw. chińska czy gorąco - kubkowa. Choć myślę, że jak raz na ruski rok taką zjemy to nic złego się nie stanie i dajmy sobie wówczas spokój z jakimiś glutaminianami sodu czy innymi podejrzanymi E.


Dziś jednak będzie bez podejrzanych E. A może i z nimi? Bo co jest w składzie kostki rosołowej? Nawet (niby) lepszej firmy? Nie wiem, nie zgłębiłam tematu. Bo i po co? I tak do dzisiejszej zupy nie zrobiłabym bulionu z prawdziwego zdarzenia. Najzwyczajniej w świecie nie chciałoby mi się go robić mając przed sobą wizję krojenia papryk kilku, krojenia cebul iluś tam, krojenia wołowiny, krojenia ziemniaków wielu, a tym bardziej krojenia twardej marchewki (a raczej twardych marchewek)! Tylko absolutnie się nie zniechęcajcie! 

Ok ok, znawcy o których wspominałam przy okazji poprzedniego wpisu oburzyli by się i stwierdzili, że jak to?! Przecież wystarczy nagotować rosołu, ostudzić i wlać go do foremek do lodu. Oczywiście kwadratowych co by po zamrożeniu otrzymać KOSTKĘ rosołową PRAWDZIWĄ, domową i zdrową. Tylko czy aby na pewno wyjdzie taka jak znawcy by sobie życzyli? Na pewno tak jeśli kurę dostanę od rolnika, kawałek wołowinki też (rosół musi być z wołowiną przecież), a warzywa nie będą z Hiszpanii czy z Chin (czy marchewki też tam produkują na szeroką skalę?).
Ale kiedyś "zaryzykuję" i zrobię te kostki :). Z warzywkami własnymi i kurą z mięsnego ;).Tylko najpierw muszę kupić kwadratowe foremki do lodu ;).


A teraz o mojej ulubionej zimówce jaką jest gulaszowa:
  • 3 papryki (żółta, zielona, czerwona) i jedną małą papryczkę pepperoni kroimy w kostkę i dusimy na oleju - do momentu aż zmiękną,
  • w tym samym czasie na oleju podsmażyć 0,5 kg wołowiny pokrojonej w małą kosteczkę (może być wieprzowina) - posolić, popieprzyć,
  • po kilku minutach do mięsa dorzucić 2 średnie cebule (kostka) - dusimy do momentu aż woda wyparuje,
  • podduszone mięsko zalewamy 2 szklankami bulionu (może być z kostki sklepowej ;) ) i dusimy 10 - 15 minut, a jeśli mięsko będzie zbyt twarde to czas ten można wydłużyć (zwłaszcza wołowinka potrzebuje czasem więcej czasu),
  • po tym czasie wrzucamy paprykę, pokrojone w kostkę ziemniaki (6 średnich lub więcej) i 2 marchewki,
  • całość doprawiamy solą, pieprzem, papryką ostrą, przyprawą do gulaszu,
  • zapewne będzie tzw. "gęściocha" - wówczas dolewamy bulion - tyle ile uważamy za stosowne ;),
  • gotujemy do miękkości.
A uwierzycie, że przez większą część mojego dotychczasowego życia nie przepadałam za zupami? A Wy jakie polecicie na te dni?

19 komentarzy:

  1. zupki lubię bardzo mocno:))) dziś miałam kokosową:)

    a co do kostek rosołowych, to jest to tak jak z zupkami chińskimi - raz na ruski rok nie zaszkodzi; ale mój kolega który studiował coś związanego z gastronomią, na owych studiach dowiedział się, że są jakieś regulacje prawne, które w takim żywieniu zbiorowym-ciągłym (stołówki zakładowe, szpitale, przedszkola) zabraniają używania takich kostek, bo to nie jest zbyt zdrowe, ale już w restauracji można użyć bo tam człowiek je raz na jakiś czas a nie codziennie:)

    niemniej jednak doskonale rozumiem potrzebę skrócenia czasu oczekiwania na zupę przy użyciu kostki!:) zupa wygląda świetnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kokosową? Łał :))

      A to ciekawostki ciekawe tu sprzedałaś :). Człowiek całe życie się uczy :).
      Wniosek z tego taki, że lepiej wykupić abonament w stołówce szpitalne ;).
      Kostki używam czasem, ale zupełnie nie rozumiem jak można używać vegety - nawet czasem ;)

      Usuń
    2. mam podobnie: kostka rosołowa czasem, ale vegeta? warzywko? toż to sama sól!

      a kokosową opatentowałam niedawno i robi się ją błyskawicznie: 2 piersi kurczaka pokrojone w kostkę gotujemy w wodzie, zbieramy "szumy", dodajemy puszkę mleka kokosowego, startą skórkę i sok z limonki, sól i zielona pasta curry do smaku (zależy jaką kto pikantność preferuje:), można przybrać poszatkowaną zieloną pietruszką albo kolendrą (ale ja nie lubię kolendry:) Do tego ugotowany ryż i kokosowa gotowa:) pozdrawiam!

      Usuń
    3. a i jeszcze jedna rzecz: w Kuchniach Świata można dostać tajskie kostki "rosołowe" Knorra - są genialne (chyba krabowa, albo krewetkowa - a drugi to smak azjatyckich grzybków)

      Usuń
    4. Brzmi bardzo ciekawie! I właśnie tym wpisem mi przypomniałaś, że kumpel mój robił z mleczkiem kokosowym zupę z krewetkami + papryki + ziemniaki i jakaś pasta z Kuchni Świata właśnie.
      Niestety w moim mieście sklepu tego brak :/, ale jak jestem w jakimś większym to z przyjemnością zaglądam do tych Kuchni ;)

      Usuń
  2. Zupy uwielbiam, zwłaszcza jesienno-zimową porą:) W tym sezonie królują u nas dyniowa i z soczewicy, w różnych wariacjach żeby nie było, że ciągle jemy to samo:) Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimi mam dokładnie taki sam stosunek do zup. A w najbliższym czasie planuję zrobić właśnie z soczewicy :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. A ja niestety zupy jadam głównie w weekendy, u mamy :) Ale jutro będzie grzybowa!

    Twoja wygląda rewelacyjnie, nawet nie wiesz jak zgłodniałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, grzybowa! Niedawno robiłam i się zastanawiałam dziś czy wrzucić tu grzybową czy gulaszową ;).

      Dzięki Kasia :)

      Usuń
  4. Ja ostatnio przerzucilam sie tez na kostki - takie lepsze...chyba:)) Bo mi sie tez wywaru nie chcialo ciagle gotowac ;)
    A wlasnie ide zrobic sobie cos a'la gulasz ..for łan ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. lubię, gdy są kolory w jedzonku :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czy zaglądałaś do archiwum mojego bloga, bo "odwiedzamy" się od niedawna, ale polecam absolutnie tę: http://swiatjagodowy.blogspot.com/2012/01/kulinarnie.html
    Zupa krem z fenkuła ( czy też z fenkułu) - o ile lubisz oczywiście klimaty kremowe. Nauczono mnie jej na warsztatach kulinarnych (wcześniej nawet nie wiedziałam co to fenkuł) i od razu ją pokochałam miłością absolutną. Za nutkę curry i imbiru. Za kolor i za smak.
    Kocham też zupę krem z dyni czy brokułową. W zimie takie gęste, rozgrzewające zupy są pycha! :)
    Wypróbuj kiedyś w wolnej chwili tę z fenkułu, bo jest na prawdę pycha! :)
    Pozdrawiam cieplutko w te mroźne dni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, dzięki bardzo za ten "namiar" na zupkę :).
      Klimaty kremowe lubię, ale takie delikatne kremy, a nie takie, że łyżkę można postawić ;).
      Fenkuł bardzo mi się podoba wizualnie - wdzięczny model :). Dusiłam w nim ostatnio rybkę.
      Z fenkuła? Z fenkułu? Może z kopru włoskiego? haha ;)

      Również ciepło pozdrawiam :))

      Usuń
    2. może być i koper włoski :)
      Pomidorki dają fajny kwaskowaty smak przełamujący słodycz marchewki. Zupka jest pyszna, a jeśli dasz więcej bulionu to będzie bardziej zupkowata niż kremowa :)

      Usuń
    3. Do pomidorków niedawno się przekonałam (i to bardzo!), bo w końcu trafiłam na TE właściwe :)
      I tak właśnie zrobię - więcej bulionu :). Dzięki.

      Usuń
  7. pyszne,pożywne;)w zimowym anturażu to chyba najbardziej popularny obiad na naszych,polskich stołach;)
    a,jak pachnie;)
    podoba mi się dodatek papryk w Twojej gulaszówce;)moją ulubioną od lat pozostaje pomidorowa;) najlepiej z lanymi kluseczkami albo ryżem.
    ps.dziękuję Ci pięknie za miłe słowa u mnie;)
    pozdrawiam!
    m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monisia właśnie - jak pachnie! :)
      Pomidorowa zawsze musi być jak zrobię rosół - nawet z niewielkiej ilości resztek rosołu :).

      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za to, że tu jesteś i piszesz :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...