idealną
na basen.
Nie
kupiła jej pod wpływem impulsu,
tylko
kilka dni później zaciągnęła Jego za drzwi ich "ulubienicy".
Była to
przedświąteczna sobota,
podczas
której zjedli powolne śniadanie,
poczytali
gazety,
zrobili
wege burgery na obiad
i
postanowili pójść popływać.
Wcześniej
jednak zaszli po tę torbę.
Szoku nie
przeżyli,
bo
spodziewali się tłumów ludzi z szaleńczym wzrokiem,
obłędem w
oczach i grymasem na twarzy.
Mimo to,
poczuli się jakby weszli do paszczy lwa.
Zgarnęli
torbę, skarpetki w kropki,
odstali
swoje w kolejce
i
dosłownie uciekli.
Tego
dnia, tor pływacki miała tylko dla siebie.
Poczuła
wdzięczność do siebie, za to, że o tej porze roku znalazła się w tym miejscu,
bez
pośpiechu, bez paniki, bez zmęczenia i bez frustracji.
Poczuła
spokój,
a jej
ciało radość z tego, że mogło się poruszać.
**************
Przeczytałam niedawno świetny tekst Ewy Kozieł (autorki bloga Zielony zagonek).
Tekst o tym, że... "nieszczęśliwe święta to nasz wybór".
Polecam!
**************
A dziś zapraszam Was na smaczne śledzie,
do zrobienia których nie potrzeba nam wiele czasu :)
Przepis na śledzie znalazłam na blogu Pistachio.
Skład:
6 płatów matiasów
marynata: 150 ml wody, 45 ml octu spirytusowego, 85 g cukru, 8 kulek ziela angielskiego, 2 liście laurowe
- wszystkie składniki wkładamy do garnuszka, zagotowujemy,
- odstawiamy do całkowitego wystudzenia,
- śledzie płuczemy (ja godzinę moczyłam w wodzie), przekładamy do słoika i zalewamy zimną marynatą,
- odstawiamy na noc do lodówki,
- następnego dnia robimy sos:
sos: 1/2 jabłka, 2 łyżki tartego chrzanu, 2 łyżki kaparów, 120 g kwaśnej śmietany, 2-3 łyżki majonezu, 1/2 łyżeczki cukru, 1/4 łyżeczki mielonego białego pieprzu;
- jabłko obieramy i kroimy w kostkę,
- dodajemy pozostałe składniki sosu,
- śledzie wyjmujemy z zalewy i kroimy w nieduże kawałki,
- śledzie dodajemy do sosu, mieszamy,
- całość przekładamy do słoika i odstawiamy na noc do lodówki,
- następnego dnia możemy jeść,
- śledzie są dobre przez około 3 dni.
A Wy jak spędzacie ten przedświąteczny czas?
Alutko uwielbiam Twoje śledzie:))
OdpowiedzUsuńMimo,że nie jadłam ich osobiście to dzięki Twoim przepisom mogę smakować i smakować!
Też lubię pływać:) Cieplutko pozdrawiam :* :*
teraz zauważyłam zapytanie:))
Usuńja wyjeżdżam w tym roku w góry na Świeta,wiec luzik chociaż coś tam muszę przygotować ale bez spinki;p
Cieszę się Margo, że lubisz :* przepis akurat nie mój. Coś ostatnio nie mam głowy do wymyślania ;)
UsuńJa się cieszę, bo ostatnio regularnie jestem na basenie. Niby tylko raz w tygodniu, ale ważne, że systematycznie :)
Margoś, udanego wyjazdu! Cieszę się, że spokojnie :*
uciekam przed szaleństwem tak samo jak Ty :) zdecydowanie nie mam ochoty na "nieszczęśliwe święta" :)
OdpowiedzUsuńprzepis świetny! dzięki :*****
Emuś, doskonale się rozumiemy :***
UsuńBuziaki!
Nigdy nie szaleję przed świętami.Śledzie bardzo lubię i z przepisu skorzystam.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHalszko, i to jest dobre podejście! :)
UsuńJa śledzie lubię od kilku lat dopiero. Nadrabiam zaległości ;)
Ściskam Cię mocno!
ja nawet nie bywam w sklepach przed świętami:))))bo jak jestem pogodny człowiek...to bym się chyba wściekła:)) śledziki idealne dla mojego M.....a Olga z chłopakami to nasi znajomi-spalił im sie doszczętnie dom..i od dwóch miesięcy są u nas:))
OdpowiedzUsuńHahaha, Qrko, mnie też nerw ogarnia w takich sytuacjach. Jakaś taka niecierpliwość i złość. Wolę więc unikać ;)
UsuńOjej, smutna sprawa. Mam jednak nadzieję, że Wasi domownicy są już spokojnie :*
Moje święta spokojne i rodzinne.
OdpowiedzUsuńPrzepis na śledzie chętnie wypróbuję!
A co do sosu chrzanowego, to widziałam niedawno w tv przepis na taki oto sos chrzanowy do placuszków z grubo utartych ziemniaków podanych z wędzonym łososiem.
Ubić słodką śmietankę, dodać chrzan i nieco utartej białej czekolady.
Dokładnych proporcji nie zapamiętałam, niestety.
Dobrych Świąt Alutko :*
znalazłam :)
Usuńhttp://vod.tvp.pl/23164964/rosti-ziemniaczane-z-wedzonym-lososiem
Cieszę się, że spokojne :*
UsuńDziękuję za przepis! Dodatek białej czekolady intrygujący, ale całość brzmi bardzo smakowicie. Uwielbiam placki z ziemniaków, więc na pewno wypróbuję :)
A ja się ciągle uczę :)
OdpowiedzUsuńTakie śledzie kiedyś zrobię najbliższym, bo sama zbytnio śledziowa nie jestem :)
Pozdrówki!
Powodzenia w tej nauce, Kamilko :*
UsuńŚciskam Cię :*
Ja spędzam ten czas tak, jak lubię najbardziej, czyli w kuchni.;)
OdpowiedzUsuńNo dobra, trochę też na kanapie.;))
Nie szaleję, nie stresuję się, wiem, że święta nie muszą być idealne, żeby się nimi cieszyć.
Dzisiaj zabieram się za śledzie właśnie.:)
Bo ja śledzie w każdej postaci mogłabym jeść i jeść... i już nie mogę się ich doczekać.
Takie chrzanowe muszą być smaczne.:)
No idealnie to ujęłaś - nie muszą być idealne! Z resztą... co znaczy idealne? Jak z reklamy? Chyba nie ;)
UsuńJa śledzie też chyba w każdej postaci ;) choć i tak najchętniej wracam do octowych z cebulką, do tego śmietana i pyry w mundurkach ;)
Jadłabym, oj wygladają naprawdę pysznie :)
OdpowiedzUsuńmmmm...śledzik ;)
OdpowiedzUsuńświęta w tym roku spędzamy w czwórkę a dokładniej w piątkę w domu.w drugi dzień spotykamy się z przyjaciółmi ;)
To w czwórkę, czy w piątkę? ;))
UsuńPrzyjemnych świąt, Iwonko :*
z królikiem...czyli w piątkę☺
UsuńAlucha! Bez? Niemozliwe! :)))
OdpowiedzUsuńJa robie pol sledzi w smietanie z jablkiem, a pol w oleju z celulka. Klasyka.
Znowu bez! :P
UsuńAniu, na święta też najbardziej lubię klasykę. Dlatego te śledzie zrobiłam tydzień wcześniej ;)
Ten magiczny czas spędzam w pracy i nie mam czasu pomyśleć o świętach :D
OdpowiedzUsuńCałe święta w pracy? :(
UsuńJa dzisiaj piekę piernik staropolski odleżany, Piotrek gotuje bigos i zrobię zalewę do śledzi. Może i Twoje zrobię, bo wyglądają bardzo fajnie:-)
OdpowiedzUsuńTy jesteś tytanem pracy! Nawiązuję do tego co robisz jeszcze dzisiaj ;)
UsuńDzisiaj rano, poszłam w Świat, poszłam oglądać ostatnie resztki więdnącej jesieni i powoli leniwie nadchodzącą zimę.
OdpowiedzUsuńByłam dzisiaj trochę zmęczona po niewyspanej nocy kiedy 'kusiłam zmory"- pracując, a potem już sen odszedł sam w siną dal - szkoda, poduszka wtedy jest taka twarda, a każda książka wydaje się taka nudna . Ale poszłam, mimo wcześniejszego zmęczenia i odkrywałam siebie za każdym krokiem , moje zdziwienie że już nie jestem taka samotna TU i teraz, że wystarczy popatrzeć w niebo i poczuć tchnienie wiatru na twarzy i samotność ulatuje. Wystarczy zerwać ostatni liść pożółkły klonu z drzewa i trzymasz kogoś za rękę. A jeśli zerwie się wiatr to poczujesz na twarzy....... było fajnie, bo na samym końcu jak byłam już przy domu, zaczęła się lekka mżawka super "Londyńska " pogoda .
Po 2 godzinach spaceru byłam zupełnie inna " nowa" .........
A przepis jak zawsze Twoje przepisy mniam zabieram do "adopcji" - i pozdrawiam
Kasiu, piękny komentarz i piękne przemyślenia. Puść ten tekst gdzieś dalej... niech czytają! :)
UsuńMam nadzieję, że te spacerowe i pospacerowe uczucia nadal Ci towarzyszą :*
Uściski ślę!
Z okazji świąt Tobie, Twoim bliskim i wszystkim czytelnikom składam najlepsze życzenia. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuńcudARTeńko, bardzo dziękuję za to, że pamiętałaś o mnie :* dziękuję za życzenia.
UsuńDobrych, spokojnych świąt i niech nowy rok będzie dla Ciebie bardzo łaskawy :))
Z okazji świąt Tobie, Twoim bliskim i wszystkim czytelnikom składam najlepsze życzenia. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuńAlutko, piękny, mądry i smaczny post. Buziaki!
OdpowiedzUsuńGosiu, dziękuję!
UsuńBuźka :)
Uu ja w tym roku śledzi nie spróbowałam!
OdpowiedzUsuń