Jutro mój blog będzie obchodził 5 urodziny!
Ciężko mi uwierzyć, że to już tyle minęło
i że trwam w pisaniu,
w fotografowaniu,
opowiadaniu,
gotowaniu,
rozmawianiu.
Post rocznicowy planuję napisać za kilka dni.
W związku z pewną książką...
Dziś chcę Wam napisać... o zdziwieniu.
Po raz pierwszy ogarnęło mnie ono w czwartek.
Przeglądałam mojego bloga w mądrym telefonie,
by znaleźć datę publikacji pewnego przepisu.
Nie ma.
Pomyślałam "głupi ten telefon".
Następnego dnia, poprosiłam Pana Wu,
by wszedł on na bloga i poprzez wyszukiwarkę poszukał TEGO przepisu.
"Nie ma" - usłyszałam,
"Niemożliwe" - pomyślałam.
By nie poddawać w wątpliwość blogowych umiejętności Pana Wu,
po kilku chwilach, niemal w ukryciu, zaczęłam szukać sama. W komputerze.
I co?
I nie ma!
Do tej pory nie mogę uwierzyć w to,
że przez bite pięć lat
nie wrzuciłam tu przepisu na jeden z moich najlepszych obiadów!
Mój dziadek od strony mamy
pochodził z Wielkopolski.
Potrawę tę wniósł do swojej rodziny
jako oczywistą.
Moja mama zatem,
mimo, że jej korzenie w połowie są kieleckie,
potrawę tę, zna od zawsze.
Tata mój to rodowity Poznaniak,
więc wiadomo...
Rodzice się dobrali ;)
Nie pamiętam kiedy pierwszy zjadłam gzik.
Mam wrażenie,
że towarzyszy mi od zawsze
i od zawsze go uwielbiam.
Jak cała nasza rodzina.
Gzik był dla mnie tak oczywisty,
że dziwiłam się gdy kolejne osoby
nie wiedziały o czym mówię.
Oczywiste było,
że dziadek i mama jedli go z olejem lnianym.
Oczywiste było,
że do twarogu dodawaliśmy tylko śmietanę i cebulę.
Oczywiste było,
że gdy zbliżał się piątek
mogłam liczyć na mój ukochany obiad
- jajo, albo gzik :))
A dziś, serce mi się raduje,
gdy Pan Wu,
który gzika nie znał,
dopomina się o ten obiad.
********************
Dzięki akcji Regionalne Smaki, którą organizuje Renata,
mogłam w końcu napisać o naszej małej
rodzinnej, gzikowej tradycji i jedzeniowej miłości :)
Przepis podaję taki, jaki zawsze robiliśmy i robimy w domu.
Skład: 500 g półtłustego twarogu (najlepiej swojski), minimum jedna duża śmietana 12% (18% jest za gęsta, a jogurt zmienia smak gziku), 2 średnie cebule, pieprz, sól;
- twaróg rozdrabniamy widelcem,
- dodajemy cebulę pokrojoną w kostkę,
- dodajemy śmietanę, doprawiamy pieprzem i solą;
Do podania: ziemniaki ugotowane w mundurkach, olej lniany;
Oczywiście można udekorować szczypiorkiem i/lub czerwoną cebulą.
Olej możemy dodać od razu do miski z gzikiem, lub każdy sobie na talerzu (jednak nie wszyscy lubią ten bardzo zdrowy olej - dziadek całe życie jadł kanapkę z olejem lnianym i odporność miał jak mało kto).
Proponuję obiad ten jeść w cieplejsze dni - twaróg ma działanie wychładzające i może nam zimą zmniejszyć odporność. Ponadto, zimą nie ma sezonu na twaróg (natura mądrą jest!) - kupujemy twaróg od gospodyni i zaczyna ona sprzedaż wtedy kiedy krowy wyjdą na trawkę. Owszem, w zimowym okresie, "nasza" gospodyni czasem robi ser, ale mówi, że ma taki smak i zapach, że nie chce go sprzedawać.
Znacie pyry z gzikiem? Lubicie?
********************
Pyry z gzikiem na blogach:
Ojacie! A całkiem zapominałam o piątej rocznicy buuuu :( a to też było w lutym :(
OdpowiedzUsuńU mnie gzik z racji pochodzenia obowiązkowy na domowym stole :)
Choć muszę się przyznać bez bicia, że jednego ziemniaka z gzikiem zajadam, a potem to opycham się zawsze pyrkami z masłem i solą! Uwielbiam!
Twój bardzo smakowity :) Dobrze, że jednak znalazł się na blogu hihihihi
Kamila, możesz teraz nadrobić urodziny ;)
UsuńJa też zwykle zapominałam o nich. Teraz jednak, trafiła mi w ręce fajna książka. Pasuje do rocznicy i mam dla Was jedną do wygrania :)
Wiesz co ja właśnie zjadłam?? Dwa ziemniaki z masłem i solą! Też uwielbiam :D
Buźka :*
Każde lato w dzieciństwie spędzałam w Wielkopolsce, mieszkali tam moi ukochani Dziadkowie. Nikt z moich znajomych w lubuskim nie wiedział, co to jet gzik. Kiedyś czułam się dziwna, dziś czuję się wybrana :D
OdpowiedzUsuńHaha, dreamu, doskonale wiem o czym piszesz! Te dziwne spojrzenia "ale o czym mówisz? gzik?" ;))
Usuńznamy, lubimy..nie wiem skąd ten przepis znalazł się na lubelszczyźnie, z Poznaniem żadnych konotacji nie mamy :)
OdpowiedzUsuńHm, mój dziadek, ten od babci z Poznania pochodzi z lubelszczyzny ;)))
UsuńCale zycie pochlanialam twarozek ze szczypiorkiem, ale pierwszy raz slysze, ze nazywa sie to gzik. :)
OdpowiedzUsuńWiesz co, dla mnie twarożek ze szczypiorkiem to jedno, a gzik to drugie. Takiego mam fioła, haha ;) gzik to tak jak w przepisie - bez szczypiorku. Do ozdoby owszem. ;)
Usuńgzika jadłam ale nie wiedziałam, że tak się dziwnie to nazywa :pp
OdpowiedzUsuńno i wielkie gratulacje i nejlepsze życzenia urodzinowe:)))
Pięknie się nazywa ;)) choć słyszałam, że niektórzy mylą i mówią "bzik" ;)
UsuńDziękuję :* kiedy to zleciało? :P
Poznańskie, zwane dumnie "pyrlandią" zajada się gzikiem nie tylko od piątku. Pamiętam moja prababcię (mieszkającą z nami), która też ziemniaki z olejem lnianym nawet bez gziku jadała. Ja też tak lubię, ale mój mąż już tylko pyrki, gzik i masełko z solą :) Jedno z naszych ulubionych dań obiadowych "ever". Przepis taki jak podałaś - najpyszniejszy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Agnieszka
Agnieszko, pyrki z masłem i solą są przepyszne! Ja nawet jem na zimno, na kolację, jak zostaną z obiadowego gzika. ;)) Pan Wu nie lubi ziemniaków na zimno i nie podziela mojej ziemniaczanej miłości ;)
UsuńUściski!
narobiłaś mi smaka :)
OdpowiedzUsuńzrobię sobie może nawet jutro :)
i wpadnę z życzeniami :)
Ty możesz dziś ;)
Przychodzę w 5-tą rocznicę z gratulacjami w prowadzeniu tego uroczego i smakowitego bloga :)
Usuń♥
Dobrze, że jesteś, Alutko :)
Soniczku, Ty zawsze pamiętasz o życzeniach. Dziękuję Ci, kochana! :***
UsuńGratulacje rocznicowe.
OdpowiedzUsuńJa tam ciągle siędziwię, ze można twaróg jeśc na słodko a nie porządnie ze śmietaną ew. lekko posolony....
Dziękuję!
UsuńAgaju, a naleśników nie lubisz? A sernika? Ja lubię bardzo, zwłaszcza serniki. Naleśniki raz na ruski rok ;) A mam koleżankę, która nie tknie serników, bo właśnie "jak można ser na słodko" ;)
Kto by gziku nie znoł? I pyrów z mosłym? Nojlepsze jedzynie! A pyrki ze śledziami w śmietanie znosz?
OdpowiedzUsuńNno! :))
UsuńOczywiście, że znom pyrki ze śledziami! Najbardziej lubię zalewę ze śledzia, cebulkę, do tego śmietanka, pyrka, to wszystko razem rozpaćkane...
Śledzik oczywiście w zalewie octowej domowej, w której przegryza się kilka dni.
No pewnie, że znam gzik. Jestem rodowitą Poznanianką! My jadamy go w wersji z koperkiem, oczywiście do ziemniaków (pyrek, a jakże:) w mundurkach. Do tego masło i sól, zamiast lnianego oleju.
OdpowiedzUsuńAle dużo nas, miłośników gzika! :)))
UsuńSmacznego!
OdpowiedzUsuńU nas często gości na obiad:)
U nas też, zwłaszcza latem. To szybki i jeden z lepszych obiadów :)
UsuńMój były mąż na Twojego gzika mówił bryndza :-) Taki twaróg ze śmietaną robiłam bardzo często, ale na kolację lub śniadanie. Mój syn go bardzo lubi
OdpowiedzUsuńZ ziemniakami jeszcze nie jadłam :-)
Do kanapek to raczej robię ze szczypiorkiem i rzodkiewką :)
UsuńSpróbuj koniecznie z ziemniaczkami!
można bez kopru i pietruchy ?
OdpowiedzUsuńmożna !
:)))
Gagu, przepis especially for you ;))
UsuńPyry z gzikiem to super danie.Znam i lubię bardzo.W okresie postu u nas jadło sie tylko pyry z olejem lnianym bez gziku.Pozdrawiam i gratulacje z okazji 5 roku blogowania.
OdpowiedzUsuńHalszko, dziękuję :)
UsuńJa tak kocham pyry, że potrafię się nimi objeść okropnie... o poście chyba już wtedy nie ma mowy ;)
Witaj, następnym razem dodam do tej potrawy oleju lnianego. Chociaż dziwię się, że sama na to nie wpadłam, bo ziemniaki jadam z olejem lnianym i twaróg też;)
OdpowiedzUsuńPięć lat blogowania to długo, gratuluję wytrwałości. Ponoć większość osób wypala się po 2 latach i kończy swoją przygodę blogerską.
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia w marcu.
Renata
Reniu, dodaj. Kiedyś nie lubiłam, a teraz nie wyobrażam sobie bez oleju.
UsuńO, to może moja przygoda blogerska się już nie skończy? ;))
Dziękuję Ci i pozdrawiam ciepło :)
Nie znałam, ale juz nadrobiłam i mysle, ze chetnie je sprobuje zrobic ;) pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńZrób koniecznie!
UsuńPozdrawiam :)
Jak Wy pamiętacie o tych terminach. Ja znowu przegapiłam regionalne smaki ;-( Jak dostałam maila od Renaty, to byłam chętna, a potem mi umknęło...Chyba zbyt odległy zawsze jest termin ;-( Uwielbiam takie ziemniaki z gzikiem, ale najczęściej latem robimy i pyry mam pieczone do tego:-) A z okazji rocznicy dużo inspiracji i zadowolenia z bloga:-) Czekam na ten rocznicowy post:-)
OdpowiedzUsuńMarzenko, tak jak o terminach chlebowych ;)) następnym razem będę Twoją przypominajką :)
UsuńDziękuję :*
Nie wiem kiedy ten rocznicowy post, bo książki nie skończyłam. Nie mam kiedy, co widać po tym jak późno odpowiadam na komentarze :(
To zabawne, ze wpadam na Twoj wpis akurat teraz. (Moze tak mialo byc??? I takze dlatego Ty dopiero teraz oo nim piszesz choc przeciez juz dawno powinien tu sie znalezc? Kto wie???)
OdpowiedzUsuńJedno z ulubienszych dan mojej rodziny (to znaczy leza i dzieciakow, bo nie wyszlo ono poza prog naszej kuchni) jest cos co nazywam po cichu ruska zapiekanka. Bo ma smaki ulubionych ruskich pierogow a pracy przy niej znacznie mniej...
Sa wiec pieczone ziemniaki otulone kolderka twarogu rozgniecionego widelcem, a jakze! Przemieszanego z podduszona cebulka... Do tego konieczny niestety boczek i na wierzch szczypiorek... Podajemy ja ze smietana kwasna zmieszana z podduszona cebulka...
A teraz widze ze zadno to zapiekanka a pyry z gzikiem...
Zabawne zas jest to, ze podobnego odkrycia sama ostatnio dokonalam... nie ma jej u mnie na blogu. Zdjecia wykonalam i przygotowalam do publikacji w tym tygodniu :-) Wchodze do profilu, zeby sprawdzic zali wszystko gotowe do publikacji a tu... Twoj wpis.
Wic chyba zmienie nazwe :-)
Buziaki serdeczne
Anna
Aniu, pewnie, że tak miało być :)) Nie ma przypadków :)
UsuńCudnie nam się to wszystko tak poskładało :)
Sam Twój opis Waszej zapiekanki gzikowej pobudził moją wyobraźnię. Tylko się zastanawiam, czemu ten rarytas nie wyszedł poza Wasz dom?
Ściskam Cię mocno!
Najlepsze życzenia urodzinowe!!!
OdpowiedzUsuńTo już 5 lat! Wierzyć się nie chce, jak ten czas pędzi!
O pyrach z gzikiem słyszałam wiele razy, ale nigdy nie jadłam. Pora spróbować, skoro tak pięknie i apetycznie zachęcasz :))
Dziękuję!
UsuńOlguś, szok!
Spróbuj koniecznie pyrów. Oczywiście najlepiej jak się ociepli ;)
Piękna i opowieść i zdjęcia! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiło mi :) pozdrawiam
UsuńZnam. Jadałam. Chociaż pochodzę z lubuskiego, ale w Poznaniu studiowałam i pracowałam.
OdpowiedzUsuńPyry z gzikiem.
Pyry z gzikiem.
Pyry z gzikiem.
Najlepsze życzenia z okazji 5 urodzin bloga.
Bardzo dziękuję! :)
UsuńTo my obydwie z lubuskiego :)
Ale fajnie się prezentuje :>
OdpowiedzUsuńDzięki, Sosno!
UsuńTaki mały - niemały Gzik a ile zamieszania zrobił w brzuchach zjadających. Ja jadłam go pierwszy raz bo w łódzkiem tylko prażoki z kapusta sa a o gziku nie słyszałam. Zapadł mi w pamięć na długo dzięki akcji Reni. Fajnie było z Wami odkrywac nowe smaki :-)
OdpowiedzUsuńNiby takie proste i zwyczajne składniki, a jakie smakowe zaskoczenie, prawda?
UsuńPrażolki? Co to takiego?
haha, mój mąż, rodem z kujaw również lubi gziczek. super, ojjj i ja nie mam na blogu, aż wstyd ;) jakom poznańska pyra, pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńO tak, wstyd! Musisz nadrobić zaległości ;))
UsuńA ja jadłam po raz pierwszy.dzięki za wwspólną zabawę.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Do zobaczenia :)
UsuńAlu, najlepsze gratulecje z okazji rocznicy bloga!
OdpowiedzUsuńNiech kolejne lata będa takie pyzsne, jak dotychczas.
A ziemniaki z twarożkiem u mojej babci też były z lnianym olejem.
I ja też je tak jadam. Najchętniej latem w ogrodzie.
Pysznie popatrzeć na Twoje!
Aniu, dziękuję bardzo!
UsuńOlej lniany to taki kolejny produkt, który wrócił do łask przed paru laty. Wiele osób dopiero go poznaje.
Piękne wspomnienie, takie sielskie, beztroskie :)
HA, zgadnij co dzisiaj mielismy na obiad? :))
OdpowiedzUsuńJako poznanska pyra zawiozlam te potrawe za ocean i cala rodzina uwielbia. :) Takie proste, a takie smaczne. Uwielbiam takie polaczenia. ;)
Oj zjadłabym takich pysznych smaków :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam pyry z gzikiem! Za smak i za to, że są takie szybkie i proste do zrobienia :)
OdpowiedzUsuń